Dostaliśmy dziś kolejne potwierdzenie, że dla Heat trzeci mecz tej serii był tylko wypadkiem przy pracy. LeBron James i Dwyane Wade zdobyli razem 58 punktów, dostając też dobre wsparcie od swych kolegów, i Miami Heat w G5 na własnym parkiecie pokonali Indianę Pacers 115:83. Dzięki tej wygranej wysunęli się na prowadzenie 3-2 i potrzebują tylko jednej wygranej do awansu do Finału Konferencji. Pacers oficjalnie przestali być faworytami, którymi zostali po G3. Po raz kolejny nie potrafili zatrzymać Wielkiej Dwójki.
Heat rozpoczęli ten mecz naprawdę mocno i obiecująco. Nie chodzi nawet o wynik, a o to, że pierwsze 10 punktów w tym meczu zdobył support LBJ’a i DW. Na starcie dwie trójki trafił Shane Battier, który wcześniej pudłował nawet z najczystszych pozycji. Po dwa dorzucili Chalmers i Turiaf. Pierwsze punkty Big 2 zdobyło rękami LeBrona Jamesa i w tamtym momencie Heat prowadzili 12:5. Pacers zdążyli już zasypać ich kosz masą ‘cegieł’. Spudłowali 8 z 10 pierwszych rzutów, popełniając też w tym czasie 2 straty. Po trzeciej celnej trójce Battiera było już 19:8 dla Miami. Tego chyba Frank Vogel się nie spodziewał. Co prawda Danny Granger trafił chwilę później dwie trójki back-to-back, ale po każdej z nich punkty zdobywał James. LeBron trafił też na 0.9 do końca kwarty trójkę, która zatrzymała mały come-back Indiany rozpoczęty 4 punktami z rzędu rezerwowego Barbosy. Po 12 minutach gry było 26:20 dla Miami. Battier i James mieli po 9 punktów, tak jak Danny Granger. Trochę niepokojący był fakt, iż Dwyane Wade, tak bardzo potrzebny swojemu zespołowi, przed zejściem na ławkę za Millera zdobył tylko 2 punkty, popełniając 2 straty. Ale na jego przebudzenie nie trzeba było długo czekać.
Flash zdobył 6 pierwszych punktów dla gospodarzy w drugiej odsłonie, dzięki czemu obronił Heat przed atakami drugiego unitu Pacers (32:25). W tym czasie Tyler Hansbrough popełnił na nim ‘flagrant 1 foul’. Na odpowiedź Miami Psycho-T nie musiał długo czekać. Udonis Haslem również dostał flagranta 1, choć Pacers domagali się odgwizdania ‘dwójki’ i wyrzucenia podkoszowego Miami z parkietu. Tak się jednak nie stało. Ten faul pomógł jednak w odrabianiu strat, bowiem Indiana ‘wycisnęła’ 4 punkty z jednego posiadania i zmniejszyła różnicę do tylko trzech punktów. Walka o remis trwała nadal, a goście byli bardzo blisko osiągnięcia swojego celu. Roy Hibbert trafił nawet trójkę na 38:40. Pacers dostali dwie szanse na przejęcie prowadzenia lub chociaż na remis. Niestety, Hill i Granger pomylili się zza łuku. Ten drugi niedługo po swoim pudle zszedł z parkietu, z czego skorzystał kryty przez niego James. Heat zamknęli pierwszą połowę runem 8-2, z czego 7 oczek należało właśnie do niego. Po dwóch kwartach Wade i LeBron mieli łącznie 27 oczek (odpowiednio 11 i 16).
Od razu po przerwie Heat ruszyli do ataku. Czwartą trójkę trafił Battier, a 20. punkt zdobył James. Pacers przegrywali 45:56 i na dodatek chwilę potem stracili Danny’ego Grangera, który skręcił kostkę i nie wrócił już na parkiet. Utrata jednego z liderów nie mogła wpłynąć dobrze na gości, za to Heat wciąż się rozpędzali. Run 11-2 (Wade 7 pkt) powiększył ich zaliczkę do 18 punktów i to też nie był koniec. Jeszcze w trzeciej kwarcie Żar zdążył ustanowić aż 21-punktową przewagę. 3Q zakończyła się wynikiem 76:57, co oznacza, że bez Grangera Heat zdobyli 20 punktów, a Pacers 12 – tyle samo, ile sam James w całej kwarcie.
Czwarta kwarta nie niosła za sobą żadnych emocji, a jedyne, na co stać było przyjezdnych, to zmniejszenie straty do.. 17 punktów. Gospodarze zaś nie wykazali się gościnnością, wciąż dobijali swoich rywali. Rezerwowi zdążyli ustalić rekordową, 37-punktową przewagę. Ostatecznie Heat wygrali 115:83. Ten mecz, oraz G4 dały Miami niesamowitą przewagę przed ostatnim starciem.
LeBron James znów był blisko triple-double (30 pkt, 10 zb, 8 ast, 12-19 FG), Dwyane Wade (28 pkt, 10-17 FG) rozegrał drugi z rzędu bardzo dobry mecz. Wielka Dwójka w dwóch ostatnich meczach zdobyła łącznie 128 punktów. Heat powinni cieszyć się z tego, że LBJ i DW nie byli osamotnieni. Shane Battier zdobył 13 punktów (4-5 3pt, w poprzednich 4 meczach 2-19 FG), Mario Chalmers 8 i aż 11 zbiórek (career-high), a Udonis Haslem z ławki 10 (5-6 FG). Gospodarze trafili dziś 61,4% rzutów! To rekord organizacji w meczu PO oraz najlepszy wynik w tegorocznej fazie posezonowej. Przed tym meczem mówiło się, że Pacers powinni skupić się na obronie kontrataków, najsilniejszej broni Miami. Cóż.. Heat zdobyli dzisiaj 22 szybkich punktów (Pacers 2). Wygrali walkę na tablicach 49-35, blokując też aż 10 rzutów (Anthony 4).
Pamiętacie jeszcze atmosferę po trzecim meczu, gdy Indiana wywalczyła prowadzenie w serii? Nic już z niej nie zostało. Paul George z 11 punktami był najlepszym strzelcem meczu. Po 10 oczek dodali skrzydłowi Granger i West. Obaj nie dokończyli tego meczu, West po zakończeniu trzeciej kwarty opuścił parkiet z urazem kolana. Wtedy już jednak było po zawodach. Kluczowe było zejście Grangera. Heat od tamtej pory do końca spotkania zdobyli o 21 punktów więcej od swoich rywali. Obaj są umieszczeni na liście kontuzjowanych ze statusem ‘day-to-day’. Roy Hibbert miał 8 punktów i 12 zbiórek przy 2 faulach. Pacers trafili dziś tylko 33,7% rzutów, co jest ich najgorszym wynikiem w meczu PO od 2005 roku (vs. BOS). Przegrali dziś drugi mecz z rzędu – po raz pierwszy w tych PO.
Heat mają szansę skończyć tą serię w czwartek. Ale nie oznacza to, że Pacers nie mają prawa obudzić się i znów zaskoczyć faworyzowanych rywali. Na pewno tak tego nie zostawią. To będzie świetny mecz.
Jeśli Miami tak będzie grac do końca PO to ja im wróże wygraną ze SAS
Miami niestety może mieć ogromne problemy z San Antonio. Spurs jest nr 1 jeśli chodzi o rzuty za 3 a Heat 26 w obronie tychże. Nie mają odpowiedzi na Duncana, nie bronią dobrze penetracji szybkich rozgrywających. Pechowo dla Heat ich jedyne słabości defensywne są jednocześnie najmocniejszymi stronami ofensywy Spurs. A żeby wygrać ze Spurs trzeba ich najpierw zatrzymać bo ofensywą można z nimi wygrać raz ale nie serię. Ich ofensywa jest doskonała tak różnorodna że praktycznie nigdy nie wiadomo co zrobią. Grają najmniej w lidze izolacji bo i po co.
Spurs za 3 są fenomenalni. Nie chodzi nawet o samą skuteczność, ale o
kreowanie tych rzutów. Do tego poza Parkerem i Duncanem praktycznie
wszyscy rzucają za 3. Duncan w formie jest nie do zatrzymania. Duncan w
obronie to też niedoceniany zawodnik. Tak samo jak całe Spurs. Oni
naprawdę dobrze bronią tylko często skupiają się na wyeliminowaniu
najsilniejszych ogniw rywali. Już widzę jak długie ręce Leonarda
utrudniają życie Lebrona a Duncan miażdży Bosha. Z Bostonem mogą mieć
trochę trudniej, ale też dadzą radę.
Jedno trzeba Wade`owi przyznać: chyba nikt w NBA nie umie tak trafiać Circus-shotów.
Nikt oprócz Okc i Sas nie ma szans na mistrzostwo.
Dobre rozumowanie ;)
7meczowy finał HEAT-THUNDER z niesamowitymi pojedynkami LBJ-KD i D-Wade-RW.
To moje marzenie
Jak Indiana wygrala G3, wszyscy sie zachwycali Indiana jak to 6-7 graczy ciagnie ten team. Teraz jakos nikt o tym nie pisze :)
Indiana ma za mało doświadczenia i za mało jaj. Granger robi z siebie pośmiewisko, Paul George i West grają straszną padakę. Ten zespół musi jeszcze dużo się nauczyć. To samo zresztą dotyczy Phily.
Granger robi posmiewisko bo? Trollowanie w modzie:) całkiem solidnie gra, w obronie jamesa cięzko upilnować jednak w paru spotkaniach skutecznie go bronil. W pierwszy meczach nie szlał z punktami ale ostatni te naście zawsze rzuca i trójki które trzymają ich w grze.
George także świetnie broni i z tego przede wszystkim trzeba go rozliczac.
Robi pośmiewisko bo tylko coraz bardziej motywuje Jamesa do dobrej gry. Co świetnie mu się udaje. Poza tym niech skupi się na obronie a nie na gadce, która nic dobrego jego drużynie nie przynosi. Poza tym śmiesznie wygląda jak się wkurza :) George to dobry obrońca, ale teraz Wade za bardzo się rozkręcił. Indiana miała szansę w meczu nr 4, ale dała ciała. To tyle wrażeń w tej serii. Jeśli Indiana wygra to będzie cud.
Licze,ze chamstwo Heat zostaje wyhamowane,niech Boston albo Sixers spuszcza łomot zalosnym gwiazdorom z florydy.
Słucham? chamstwo Heat? Dobre sobie. Ja nie lubię Miami i cieszyłbym się gdyby Indiana albo Boston wysłali ich na ryby ale strasznie się rozczarowałem postawą Indiany i jej gra. Seria stała się brudna przez nich właśnie, a szkoda bo mają więcej koszykarskiego potencjału niż tylko „gryzienie kogoś po kostkach”.