Nie było niespodzianki w TD Garden i w następnej rundzie jako przeciwników Miami Heat zobaczymy Boston Celtics. Tym razem decydującym czynnikiem była niesamowita obrona oraz kolejne triple-double Rajona Rondo (18 pkt, 10 zb, 10 as). Po 6 przewinieniu Pierce’a na ponad 4 minuty do końca, Rondo rozpoczął prawdziwe show. Jego 11 punktów w końcówce nie pozwoliło Sixers rozegrać wyrównanej końcówki. Trzeba powiedzieć jednak jasno – drużyna Sixers za całą postawę w play-off zasługuje na szacunek.
Chyba już nikt w drużynie Celtics nie ma złudzeń, że jest to ostatni sezon zespołu w tym składzie. Dzisiaj mówił o tym Doc Rivers, a poprzednio zabierał głos w tej sprawie Paul Pierce. Dla drużyny gospodarzy był to więc mecz wyjątkowej wagi. Celtics dość szybko objęli 8 punktową przewagę 10-2, którą Sixers mozolnie odrabiali głównie dzięki skutecznym rzutom z półdystansu Eltona Branda. W końcówce pierwszej kwarty po akcji 2+1 Lou Williamsa Sixers wyszli na jedyne w całym meczu prowadzenie. Pierwsza kwarta zakończyła się remisem 20-20.
W drugiej połowie defensywa Celtów dość mocno dała się we znaki zawodnikom z Philadelphii, którzy rzucili w całej kwarcie tylko 13 punktów. Nie radził sobie dzisiaj w ofensywie Evan Turner (6 punktów w całym meczu i jego drużyna była -23 punkty gdy był na parkiecie). Celtics również grali na bardzo słabej skuteczności z gry i dopiero w końcowych dwóch minutach wykorzystali niemoc rywali odskakując na 8 punktów na końcu połowy (41-33).
Sixers pozostawali ciągle w grze. Największą przewagę Celitcs osiągnęli w pierwszej połowie kwarty – 11 punktów i było to jedyna dwucyfrowa różnica w meczu aż do ostatniej minuty. Nie mógł się wstrzelić Ray Allen, który zmaga się ze skutecznością zza łuku od początku play-offów. Sixers odrobili nieco straty. Po trójce Jrue Holiday’a i punktach Younga było już tylko 4 punkty różnicy 45-49. Wtedy na moment dosłownie Phily odpuściło podwajanie Paula Pierce’a, który natychmiast rzucił w dwóch kolejnych akcjach. Tego błędu Sixers już więcej nie popełnili i po kilku dobrze rozegranych akcjach w ofensywie oraz stratach Celtics zaliczyli run 7-0 i gdyby Andre Iguodala lepiej wykonywał rzuty wolne mięli nawet szanse na prowadzenie. Po klasycznym buzzer-beaterze Kevina Garnetta trzecia kwarta skończyła się prowadzeniem gospodarzy 55-52.
Ostatnia odsłona to popis trójki Celtics – Rajona Rondo, Kevina Garnetta i Raya Allena (2 rzuty za 3 w tej kwarcie). Boston w okolicy 8 minuty wyszedł na 7 punktowe prowadzenie. Sixers zerwali się jeszcze raz i aż do ostatnich 4 minut utrzymywali wynik w zasięgu 3 punktów. W dodatku problemy z faulami miał Paul Pierce, który ostatecznie na 4:16 do końca popełnił 6 przewinienie i nie dograł meczu do końca. Bez swojego lidera Celtics poradzili sobie jednak bardzo dobrze. Ciężar gry wziął na siebie Rondo i od 3:39 na zegarze rozpoczął swoje show. Wchodziło mu wszystko – layup, trójka, osobiste. W ostatnich 4 minutach zdobył 11 punktów i Sixers nie mieli szans na wyrównaną końcówkę. Końcowy wynik 85-75 i w serii finałowej to Celtics zmierzą się z Miami Heat.
Będzie ciekawy finał konferencji :D
Stawiam 4-2 dla Miami
Ale Rondo zapodał. Szok. A najlepsze, że wcześniej grał przeciętnie i w całym spotkaniu miał chyba z 7 czy 8 strat. Myślę, że Miami wygra 4-1 jak w zeszłym roku, ale wszystkie mecze będą na styku. Celtics nie mają komu przykryć DW, a Heat nie ma odpowiedzi na Garnetta jeśli Bosh już nie zagra.