Tylko 3 zwycięstwa dzielą już LeBrona Jamesa i spółkę od wejścia do Finałów NBA drugi rok z rzędu. Dzisiejszej nocy stojący na ich drodze Boston Celtics nie dali rady wrócić do gry i odrobić strat z 3 kwarty i to Miami wygrało pierwszy mecz Finałów Konferencji Wschodniej rozgrywany w American Airlines Arena na Florydzie.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Boston Celtics | 0 | 11 | 35 | 15 | 18 | 79 |
Miami Heat | 1 | 21 | 25 | 26 | 21 | 93 |
3 rok z rzędu Miami Heat i Boston Celtics stoją sobie na drodze w play-offs. Znana na całą NBA obrona Celtics nie zadziałała w tym przypadku. Heat rzucali na skuteczności 50% z gry, prowadzeni przez LeBrona Jamesa (32 punkty, 13 zbiórek) szybko objęli prowadzenie w 1 kwarcie. Do czego już jesteśmy przyzwyczajeni – Miami straciło to prowadzenie. 11 punktów zdobyte przez Boston w 1 kwarcie to najmniejszy taki wynik w całych rozgrywkach posezonowych w tym roku.
W czasie drugiej kwarty, gdzie aż 35 punktów zdobyli Celtics, główną rolę grali Kevin Garnett (23 punkty, 10 zbiórek), Paul Pierce (12 punktów, 5-18 z gry) oraz Rajon Rondo, który ponownie był blisko triple-double (16 punktów, 9 zbiórek, 7 asyst). Ta trójka łącznie zdobyła 23 punkty a Boston mimo słabego startu znowu wyglądał na contendera, z łatwością odrabiając straty. Po pierwszej połowie mieliśmy remis po 46 i bardzo ciekawie zapowiadającą się drugą połowę spotkania.
2 kwarta to był jednak jedyny fragment meczu, który był pod kontrolą C’s. Dwyane Wade i LeBron James zdobyli 16 z 26 punktów Miami w 3 kwarcie, podczas gdy Celtics mieli ogromne problemy z grą na obwodzie, Ray Allen miał tylko 1-7 z gry, więc goście grali piłkę do środka, do Kevina Garnetta i Brandona Bassa (8 punktów). KG był najlepszym zawodnikiem C’s na boisku, trafiając wtedy kiedy inni mieli problemy wyraźnie czując swobodę, związaną z brakiem Chrisa Bosha.
Nawet bez Bosha bardzo dobrze funkcjonowała defensywa Miami. Heat solidnie pokonali gości na tablicach (48-33), zablokowali season-high 11 rzutów i utrzymali Celtów na skuteczności 39% z gry. Wsparcie od innych zawodników było również bardzo ważne dla losów tego spotkania. Mimo, że obie drużyny trafiły tylko 23% rzutów za 3 (9-39) to jednak ważne trójki trafiali Mike Miller (8 punktów) i Shane Battier (10 punktów, 10 zbiórek), który wykonał fantastyczną robotę w obronie, zmuszając Paula Pierce i Ray’a Allena do oddawania rzutów z trudnych pozycji, zatrzymując tą dwójkę na tylko 6 celnych rzutach na 25 prób.
Po niemrawym starcie rozkręcił się Dwyane Wade, zdobywając 10 punktów w 4 kwarcie, pomagając Miami utrzymać prowadzenie i je powiększyć. Wade trafił 8 z 13 rzutów z gry.
Mimo, że obie strony mówią, że to będzie długa seria, to zwycięzcy pierwszego meczu w większości przypadków wygrywają całą serię. Przez ostatnie 10 lat drużyny, które wygrały Game 1 w Finałach Konferencji przeszły dalej w 15 z 20 przypadków. Jednym z wyjątków jest Miami z zeszłego roku, które pokonało Chicago mimo przegranej w pierwszym meczu serii.
Mecz numer 2 zostanie rozegrany ponownie na Florydzie w nocy z środy na czwartek. Kto waszym zdaniem wygra całą serię?
Go C’s!!!!
Sędziowie Żenada prawie jak piłka nożna kiedy gra Barca
a wczoraj jeszcze gadałem z kolegą i się zastanawialiśmy czemu liga wyznaczyła tego fumfla Crawforda, który już raz wyrzucił RR9 z boiska, więc mozna się było spodziewać cudów znowu. No i jebs, widzimy co się działo