Chociaż koszykarze Boston Celtics świetnie rozpoczęli drugie spotkanie, nie udało się go wygrać, ponieważ zabrakło im skuteczności i pomysłu na rozegranie decydujących akcji w czwartej kwarcie i dogrywce. 44 punkty rzucił niesamowity Rajon Rondo, ale decydujące o wyniku meczu akcje przeprowadzali liderzy Heat, LeBron James i Dwyane Wade.
Drużyna | Stan | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | OT | Wynik |
Boston Celtics | 0 | 24 | 29 | 22 | 24 | 12 | 111 |
Miami Heat | 2 | 18 | 28 | 35 | 18 | 16 | 115 |
Kiedy zawodnicy Heat stopniowo przejmowali kontrolę nad wynikiem tego meczu w trzeciej kwarcie, od razu na myśl przyszedł mi drugi mecz pomiędzy Lakers a Thunder w półfinale konferencji zachodniej. Tam sytuacja wyglądała bardzo podobnie jak dzisiaj. Faworyci przez długi czas nie mogli znaleźć sposobu na skazywanego na porażkę rywala, aż w końcówce włączali piąty bieg i wyrywali zwycięstwo.
Ostateczne rozwiązanie w Miami nastąpiło jednak w jeszcze dziwniejszych okolicznościach. Pierwsza kwarta, a właściwie to początkowe 20 minut tego spotkania należało zdecydowanie do gości. Dowodzeni przez swojego generała – Rajona Rondo Celtics, prowadzili zdecydowanie, momentami nawet 15 punktami.
Doc Rivers i jego podopieczni zamknęli dla Heat pomalowane oraz świetnie rotowali w defensywie, co przyczyniło się do zaledwie 36.6% trafień Heat w pierwszej połowie oraz aż 11 pudeł na 15 prób duetu LeBron James – Dwyane Wade.
Celtics grali z niesamowitą agresją po obu stronach parkietu i dopiero skuteczna końcówka drugiej kwarty w wykonaniu Mario Chalmersa (22 pkt, 6 ast) spowodowała, że Heat zmniejszyli straty, a do przerwy przegrywali 46-53.
Cały czas widząc taki obrót sprawy miałem na końcu głowy myśl o tym, że LeBron i spółka w końcu wejdą na odpowiednie tory, a wtedy zmęczeni Celtics zostaną wgnieceni w parkiet. Długo nie musiałem czekać, bo już pierwsze minuty trzeciej ćwiartki obróciły obraz meczu. W sumie 23 punkty, które do spółki rzucili w tej odsłonie James i Wade, to było o punkt więcej niż cały zespół z Bostonu. Swoje punkty dorzucił także świetny tego dnia Chalmers, a Celtics nie mogli sobie poradzić ze zmianą krycia jaką zaordynował Eric Spoelstra.
Coach Heat postawił na przeciwko Rajona Rondo Jamesa, który razem z Udonisem Haslemem właściwie odcięli grę pick&roll rozgrywającego C’s z Kevinem Garnettem (18 pkt, 8 zb). Goście przestali dominować na tablicach, co było ich handicapem w pierwszej połowie, a z każdą minutą tracili siły, ponieważ liderzy zespołu właściwie nie opuszczali parkietu, a Rondo spędził na nim całe 53 minuty.
Heat wrócili w końcu do gry na 3:23 do końca trzeciej kwarty, kiedy trafieniem po kontrataku popisał się Dwyane Wade (23 pkt, 6 zb, 4 ast). Rzucający obrońca z Florydy obudził się po przerwie, grając zdecydowanie agresywniej, co przełożyło się na liczbę punktów oraz wymuszanych rzutów wolnych, w czym przodował zwłaszcza LeBron James.
Timeout dla Riversa niewiele pomógł, ponieważ Heat zanotowali po nim chyba najlepszy moment gry w tym spotkaniu. Najpierw Wade rozegrał skutecznie pick&roll z Haslemem, który zanotował akcję 2+1. Po chwili ten sam Haslem zablokował wchodzącego pod kosz Rondo, a w odpowiedzi, faulowany trafił dwa rzuty wolne. Nie minęło kilkanaście sekund, kiedy to James zaliczył blok z pomocy na Paulu Pierce, z którego Heat wyprowadzili natychmiastową kontrę, zakończoną także akcją 2+1 Wade’a. Szybki run 10-0 i prowadzenie gospodarzy 78-71 spowodował, że prawdopodobnie mało kto spodziewał się, że C’s będą w stanie podnieść się po takim ciosie.
Playoffs to jednak czas, w którym spotkania nie przebiegają według wyznaczonego kanonu. Początek czwartej kwarty pokazał to dobitnie, kiedy to po serii 11-1, Celtics objęli prowadzenie 88-85. Był to krótki moment chwały przyjezdnych i Garnetta, który w tym okresie grał bardzo skutecznie. Heat doprowadzili do wyrównania po 94 po skutecznej próbie z dystansu Shane’a Battiera. Na zegarze pozostawało jeszcze 136 sekund do końca regulaminowego czasu gry, a zawodnicy Doca Riversa jakby nie potrafili udźwignąć presji, stracili cztery punkty z rzędu, kiedy to James najpierw dobił niecelny rzut Haslema, a w kolejnej akcji doskonale obsłużył silnego skrzydłowego Heat. Zrobiło się 98-94 na zaledwie 1:08 przed końcem. C’s zaliczyli okres 3 minut i 49 sekund bez zdobyczy punktowej i… nagle wszystko raz jeszcze zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Co prawda to Heat mieli dwie piłki meczowe, ale nie potrafili ich wykorzystać. Najpierw Wade spudłował jeden z dwóch rzutów wolnych przy stanie 98-96 dla jego drużyny, po czym Ray Allen trafił w swoim stylu rzut z dystansu, doprowadzając do remisu po 99.
Drugi meczbol był po stronie Jamesa. Lider Heat początkowo spudłował spod kosza, zebrał jednak piłkę w ataku i mógł rozgrywać akcję do ostatnich sekund. Miał wielką szansę zmierzyć się z łatką zawodnika nie radzącego sobie w clutch time, którą przypięły mu media. Zadanie ułatwiał mu fakt, że bronił go w tej akcji o głowę niższy Rondo. James jednak popełnił błąd, ponieważ zamiast próbować wbijać pod kosz, zdecydował się na oddanie rzutu z szóstego metra, który tylko odbił się od obręczy. To pudło oznaczało, że do wyłonienia zwycięzcy będzie potrzebna dogrywka. Dogrywka, w której C’s musieli sobie radzić bez Paula Pierce’a 21 pkt, 6 zb, 8-19 FG), który w końcówce „spadł” za sześć fauli.
Bostończycy mieli w swoim składzie jednak Rajona Rondo. Rozgrywający gości rozgrywał genialne spotkanie, trafiał niespotykaną na niego ilość jumperów, dodatkowo znajdując na czystych pozycjach swoich partnerów. W całym spotkaniu rzucił aż 44 punkty, co jest jego rekordem kariery oraz 10 asyst, 8 zbiórek, 3 przechwyty, trafiając aż 16 z 24 rzutów z gry. Każdy mecz obecnego sezonu uświadamia mi, jak wielką drogę przebył Rondo od niedocenianego rozgrywającego do prawdziwego lidera Celtics. W dogrywce rzucił wszystkie 12 punktów dla swojego zespołu. Po jego celnej próbie, Heat przegrywali 101-103 i wydawało się, że to oni są na gorszej pozycji wyjściowej na ostatnie minuty dogrywki.
Wtedy jednak, wspomniany już piąty bieg włączyli LeBron James i Dwyane Wade. 9 punktów z rzędu, w których mieli udział przesądziły o drugiej wygranej. Na nic zdały się dwie „trójki” Rondo, który bez większego wsparcia kolegów nie będzie w stanie choćby nawiązać wyrównanej walki z rywalami z Florydy.
James zakończył spotkanie z dorobkiem 34 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst, aż 24 razy stając na linii rzutów wolnych. Właśnie agresja i po części cwaniactwo, jakim popisali się gracze Heat przyniosły wygraną. Kolejny raz można było mieć zastrzeżenia do kilku gwizdków przeciwko Celtics, ale tak naprawdę nie mogą, i nie mają prawa zwalać winy na sędziów, ponieważ sami nie trafiali najważniejszych rzutów oraz tracili piłki w decydujących momentach, jak Garnett przy stanie 105-107, kiedy piłkę wyłuskał mu Chalmers.
Heat zebrali aż 13 piłek w ataku, z czego 7 w drugiej połowie i dogrywce, a wielką pracę wykonał Haslem, walczący twardo z Garnettem i Brandonem Bassem. Zdziwiła mnie właśnie nieobecność w czwartej kwarcie tego drugiego, zwłaszcza w końcówce po zejściu z parkietu za faule Pierce’a. Bass był jednym z tych zawodników, którzy przyczynili się do prowadzenia w pierwszej połowie, po czym… Doc Rivers pozwolił mu spędzić na parkiecie tylko 9 minut w drugiej.
Celtics muszą otrzymać większe wsparcie od rezerwowych w kolejnych meczach, ponieważ Rondo, Pierce, Garnett i Allen nie wytrzymają długo grania po 44 minuty, a w przypadku tego pierwszego nawet 53. Czasu na regenerację nie ma dużo, ponieważ kolejne spotkanie – już w Bostonie – zostanie rozegrane w piątek o 2:30 naszego czasu.
Nie przesadzajcie z tym Rajonem Wielkim. Gdy podobne statystyki osiągnąłby James, Bryant czy Durant to autor napisałby że to najwyżej bardzo dobre zawody z ich strony. Chciałbym podkreślić (nie ujmując Rondo jego umiejętności kreowania gry),że w ofensywie nikt tego zawodnika nie traktuje poważnie. Jego jumpery są bez krycia, podobnie rzuty zza linii 3 punktów. Wszyscy znając jego problemy ze skutecznością z dystansu i półdystansu stąd ma on swobodę przy oddawaniu rzutów. Podobnie ma się sprawa z rzutami wolnymi. W tym meczu po prostu miał swój dzień, trafiał z dystansu, za trzy i nawet wolne. Może teraz przyjdzie pora na troszeczkę dokładniejsze krycie tego zawodnika, który jest niesamowicie groźny przy wejściach pod kosz i tam koncentruje się obrona przeciwników.
ale to w trakcie meczu chyba zauwazyli że siedzi mu rzut? czy tylko po meczu mozna posiasc taka wiedze? James 44 punkty to raczej rzadko kiedy zdobywa zreszta Durant tez nie pamietam kiedy tyle zdobyl o asystach nie mowiac
Lebron – mecz numer 4 z Pacers – 40 punktów, 18 zbiórek, 9 asyst. Na tytuł „Wielki” nie zasługuje się jedną świetną grą tyko trzeba robić to systematycznie jak czynią to m.in. Bryant czy Durant.
Rondo ma najwiecej TD w tym sezonie wiec chyba zasluzyl. a na pewno to nie jego 1 dobry mecz
Ale czy to wina Rondo, że Wade go odpuszczał?
Każdy mądry zawodnik wykorzystałby takie „olewanie” w defensywie.
Poza tym, Rondo niesamowicie się rozwinął. Rzut także.
Wydaje mi się że brak gwizdka w dogrywce 1:30 przed końcem przy remisie, brak który daje kontrę i łatwe punkty jednej z drużyn zamiast rzutów wolnych dla drugiej ma wpływ na wynik końcowy, ale możemy sobie gdybać, w każdym razie faul Wade’a ewidentny szkoda tylko, że sędziowie go nie widzieli.
No właśnie ja go zobaczyłem dopiero na powtórkach. Na żywo wydawało mi się, że Rondo sam upadł, bo chciał na siłę uniknąć bloku. Myślę, że akurat takie pomyłki, choć bolesne, są wkalkulowane w grę.
Rondo to najdziwniejszy gracz jakiego kiedykolwiek widziałem. Potrafi mieć kilka całkiem przeciętnych meczy, gdzie oczywiście kruje grę kolegów, ale jego osobiste statystyki nie przekraczają 10/10. Po czym w bardzo trudnych meczach zdobywa się na absolutne wyżyny i ma taki mecz jak ten. To imponujące, ale zarazem rodzi się pytanie skąd te 90% przeciętnych meczy.
Niestety Celtics mają najlepsze lata za sobą i ich forma będzie spadać, wstrzymując rozwój tego rodzynka. Fajnie jakby trafił do jakiegoś klubu z solidnym centrem albo PF-dem. Wtedy miałby szansę na rozwój.
Tak myślisz? Nie wydaje mi się. Przebudowa Celtics może okazać się łatwiejsza niż wielu przypuszcza. Przypuśćmy, że odchodzi po sezonie Garnett i Allen. Jako fundament mają Rondo i Bradleya. Przez 2 sezony jeszcze pogra na dość wysokim poziomie Pierce. Mają więc 1, 2 i 3. Bass ma player option więc pewnie zażąda większego kontraktu. W tym roku mogą spróbować wziąć kogoś fajnego w drafcie, bo mają 2 picki w pierwszej rundzie, albo spróbować je wymienić za porządnego PF, czy C. Startują z całkiem niezłego miejsca. Moim zdaniem najgorsze co mogą zrobić to właśnie próbować wymieniać Rondo, o czym non stop się słyszy. Kontrakt Garnetta to było nie było 21 mln, a Allena dalsz 10 mln. Kontrakt Rondo nie jest przesadnie wygórowany – 11, 12, 13 mln w kolejnych latach. A porównajcie wpływ na boisku Rondo z Allenem. Moim zdaniem Ainge powinien jako priorytet postawić sobie zatrzymanie Rondo.
wchodząc Wam w dyskusję dołożę, że niektóre źródła wpychają Gasola do C’s kosztem Pierce’a.