Autor: Karminadel24
Kiedy większość z Was koncentruje się na NBA Finals 2012 lub Euro2012 to ja postanowiłem Wam przypomnieć najlepsze według mnie serie play offs ostatnich lat. Choć do najważniejszego rozstrzygnięcia jeszcze daleka droga, zapraszam na najlepsze chwile w post season mojego autorstwa.
Western Conference Finals 2000
Los Angeles Lakers 4-3 Portland Trailblazers
Według znawców i ekspertów najlepsza rywalizacja początku XXI wieku. Trudno nie zgodzić się z takimi ocenami, aczkolwiek choć siedmio-meczowa, nie była najbardziej wyrównana w ostatnim dziesięcioleciu. Blazers i Lakers to zespoły które wiecznie mają sobie coś do udowodnienia. W 2000 roku spotkały się w finale Zachodu, by stoczyć walkę o wielki finał NBA. Długo budowana ekipa Lakers z Shaqu’iem, Bryantem i Rice’m kontra Blazers w szeregach których grały takie indywidualności jak Pippen i Wallace, a także Sabonis i Stoudamire. Nie bez znaczenia była także obsada trenerska tej rywalizacji Phil Jackson, który nie zwykł przegrywać w PO, z drugiej strony Mike Dunleavy, trener który skutecznie złożył w całość ekipę z Oregonu i wygrał z nimi 59 spotkań w sezonie regularnym.
Najciekawszym meczem tej rywalizacji był ostatni, siódmy mecz tej serii, w którym to Lakers przegrywając już różnicą piętnastu punktów przed ostatnią odsłoną meczu potrafili wygrać po niesamowitej końcówce. Jednak osobiście uważam że najważniejszy był mecz numer 3, kiedy po dwóch spotkaniach w Staples Center, rywalizacja przy stanie 1-1 przeniosła się do Portland. Po ciężkich bojach i bloku, może faulu Bryanta na Sabonisie, wygrali gracze Lakers 93-91. Gospodarze przegrali również następne spotkanie i przy 3-1 dla Lakers, ciężko było myśleć o wygraniu serii. Co by nie mówić Portland zasługują na gromkie brawa za walkę i obronę na Shaqu, który naprawdę w latach 2000-2002 był nie do zatrzymania. Piękna seria...
Western Conference Finals 2002
Los Angeles Lakers 4-3 Sacramento Kings
Jedna z serii, która na zawsze pozostanie w mojej głowie. Nie tylko ze względu na ostatni mecz, który był największym wydarzeniem play offs roku 2002, ale także na to, że każde ze spotkań tej rywalizacji zakończyło się walką do ostatniej sekundy. Jedynie mecz nr.3 to pewne zwycięstwo Kings, reszta kończyła się max siedmio-punktową przewagą. Serię powinni wygrać Kings prowadząc 2-1, i 3-2, niestety kochany przez wszystkich, no prawie wszystkich zespół „Królów”, uległ na własnym parkiecie w ostatnim decydującym spotkaniu po dogrywce 112-106. Co ciekawe w tamtym spotkaniu ławka Lakers w sumie zdobyła łącznie 5 punktów.
Tak jak w roku 2000 finał konferencji był praktycznie przepustką do mistrzostwa ligi, gdyż w roku 2002 naprzeciwko Lakers stanęli Nets, którzy również z Kings szans nie mieliby żadnych. Cudowna drużyna z Vlade, Peją, Chrisem i Mikem, grająca piękną porywającą koszykówkę, z polotem i fantazją przegrała z myślą trenerską i siła podkoszową, a także z kontuzjami i krótką ławką. Gdyby nie rzut „Big Shot Roba” w meczu nr.4 Lakers pewnie przegraliby serię, a Kings prowadząc 3-1 nie daliby wydrzeć sobie zwycięstwa. Gdyby…nie sędziowie!
Western Conference Semifinals 2006
Dallas Mavericks 4-3 San Antonio Spurs
Dwie ekipy wykorzystujące niemoc Lakers w ostatniej dekadzie. Drużyna z Dallas budowana mozolnie wokół Dirka przez lata nie potrafiła przejść czy to Kings czy właśnie Spurs. W roku 2006 po łatwym zwycięstwie nad Memphis przystąpiła do gier ze Spurs w roli mniej uprzywilejowanej, gdyż „Ostrogi” kilka razy pokazywały drużynie Cubana miejsce w szeregu. Tym razem jednak seria ze Spurs była najgorętszą w 2006 roku. Na wschodzie bili się Heat z Pistons, jednak to zachodni półfinał był najbardziej wyrównany i najciekawszy ze wszystkich. 2 mecze zakończyły się dogrywkami, 2 różnicą jednego punktu, Mavs prowadząc 3-1 musieli rozgrywać aż siedem spotkań. Do tego wszystkiego rywalizacja Nowitzki vs Duncan dodawała grom smaczku.
Najciekawszy był według mnie mecz nr.4, kiedy to obie drużyny puściły wodze fantazji grając na 50% skuteczności z gry i zdobywając po 120 oczek. Dodatkowo z ławki miały swoich super rezerwowych w osobie Stackhouse’a i Ginobili’ego, co dodawało kolorytu grze. Piękne koszykarskie widowisko, esencja koszykówki XXI wieku, z elementem ofensywnych fajerwerków. Spurs choć doprowadzili do remisu 3-3, nie potrafili wygrać ostatniego meczu na własnym parkiecie mimo 41 oczek Duncana i dali Mavs przepustkę do finału Zachodu. Dallas po latach upokorzeń związanych ze Spurs w końcu ograli ich w PO i powędrowali dalej. Świetna seria…
Eastern Conference Finals 2004
Detroit Pistons 4-2 Indiana Pacers
Przypominam sobie także, choć nie bardzo przepadałem za Wschodem, rywalizację która utknęła w mojej głowie na długo. To nie tylko po raz kolejny aż sześć meczów, ale także wielkie granie. Nie dawałem wielkich szans Pacers kiedy stanęli w szranki z ekipą Pistons. Znudzony przegranymi Nets w finałach NBA, pragnąłem zmian na Wschodzie. Zafascynowany grą obronną graczy z Detroit oraz mając w głowie Pistons u schyłku lat 80’s czekałem na ich sukcesy .
„Bracia” Wallace’owie oraz doskonale skonstruowany zespół na miarę ”Badboys”, zrobił co trzeba w ostatnich dwóch meczach i odprawili z kwitkiem Pacers. Blok Prince’a na Millerze, niezwykłe akcje obronne Bena i Rasheeda, Billups wkładający ręce tam gdzie trzeba oraz charakter drużyny nie indywidualności, pozostaną najlepszym obrazkiem minionej dekady. Z drugiej strony Reggie nauczający i dający wskazówki młodym kolegom, oraz jego rzuty w pierwszym spotkaniu, to czas w którym cofałem się gdzieś w połowę lat 90-tych. O’Neal uczący się od swoich rywali obrony i wytrwałości oraz Artest, który tak bardzo chciał grać tak twardo i skutecznie jak „Tłoki”, to coś czego zapomnieć nie można. To tylko jedna z serii, która przybliżyła graczy z Mo-town do jakże innego od reszty mistrzostwa ligi w ubiegłej dekadzie . Nigdy nie zapomnę bicia dzwonów w Detroit oraz widowni, chcącej wyrwać serca Millerowi i Artestowi. Do Pistons po prostu pasuje „Defense”…..
Eastern Conference Semifinals 2008
Cleveland Cavaliers 3-4 Boston Celtics
Przypominając tą serię, skupiam się głównie na Celtics i najlepszej drużynie u schyłku dekady. Niewiarygodne jak ciężko było ograć im Cavaliers w półfinale wschodu. Nie wierzyłem że po przetarciu z Hawks rundę wcześniej, C’s będą w stanie przegrać z Jamesem i jego ekipą aż trzy mecze. Byłem pewny, że skończy się dużo szybciej, jednak podobnie jak z Atlantą, Bostończycy potrafili wygrywać tylko mecze u siebie. „Kawalerzyści” bliscy byli pokonania ich w ostatnim meczu serii w „TD Garden” i doprowadzenia do finału jakiego chciało większość ludzi na świecie. Ludzie woleli finał z Lebronem i Kobem, niektórzy zakochani i urodzeni w latach 80’s C’s-Lakers.
Jak się skończyło wiemy, jednak pojedynek LeBrona z Piercem w ostatnim spotkaniu serii, zapamięta większość z Nas do końca życia. Nie wystarczyła już żelazna obrona i konsekwencja w ataku na takiego kogoś jak James, musiał znaleźć się ktoś kto mógłby mu się przeciwstawić i zmęczyć w obronie. Wręcz cudownie z tej roli wywiązał się Paul, który pokazał całemu światu że Celtowie mogą na niego liczyć zawsze i wszędzie. Kiedy jego koledzy niemiłosiernie pudłowali, a kibice z niedowierzaniem patrzyli na przebieg sytuacji tylko Pierce mógł uratować Celtics przed porażką. Zrobił to i pomachał palcem swoim kolegom, gdyż wygrywanie i liczenie na wygrane przed własną publicznością mogą się bardzo źle skończyć.
10 lat, 15 serii w każdym roku daje nam aż 150 rywalizacji. Każdy z Nas ubiegłe play offs zapamięta inaczej, dlatego też liczę na Wasze opinie i komentarze, a także propozycje. Stawiam na Waszą kreatywność…