Autor: Bartek Berbeć
Finały NBA w niedzielny wieczór znów zawitają na South Beach. Miami Heat mają szansę zakończyć serię u siebie i wygrać pierścienie. Oklahoma City Thunder zrobią wszystko, aby tak się nie stało.
Finały NBA, rozgrywane w formacie 2-3-2 od 1985 roku, rządzą się swoimi prawami i są nieco inne, niż pozostałe serie fazy play-off w formacie 2-2-1-1-1. Porażka na własnym parkiecie może kosztować marzenia o mistrzowskim tytule. Oklahoma City Thunder byli w komfortowej sytuacji, posiadając przewagę swojego boiska, jednakże stracili ją i w najgorszym razie mogą nie wrócić już do Chesapeake Energy Arena.
Póki co w drużynie prowadzonej przez Scotta Brooksa mamy dwóch bohaterów – pozytywnego i negatywnego. Tym dobrym jest kosmiczny Kevin Durant, rzucający niebywałe 57 proc. z gry (przy 42 oddanych rzutach z gry), a złym Russell Westbrook, nadużywający gry indywidualnej, popełniający straty i złe decyzje rzutowe. Do tej pory jego skuteczność to ledwie 40 proc. (przy aż 50 próbach).
Na poziomie finału NBA presja jest ogromna, więc każde zagranie jest oceniane pod mikroskopem przez setki fachowych analityków. Nic więc dziwnego, że „Russ” został skrytykowany między innymi przez Magica Johnsona. Legenda Los Angeles Lakers nazwała jego grę „jednym z najgorszych występów na pozycji rozgrywającego, jakie widział na tym poziomie”.
Co na to Westbrook? W swoim stylu powiedział tylko:
– Nie będę wnosił nic nowego, żadnych poprawek do sposobu, w jaki gram, niezależnie od tego, co ktoś inny mówi. Będę grał po swojemu, cokolwiek się wydarzy.
W obozie Miami Heat jest natomiast nadzwyczaj spokojnie. Po wyjazdowym tryumfie zawodnicy „Żaru” zyskali sporą pewność siebie. Należy przypomnieć, że bieżące finały przebiegają idealnie zgodnie ze scenariuszem sprzed roku. Gospodarze wygrywają pierwszy mecz, ale przegrywają w drugim. Heat zależy na tym, aby nie powtórzył się wynik meczu trzeciego, bo oznaczałoby to dla nich kłopoty.
– To są dwie najlepsze drużyny w lidze grające przeciwko sobie. Mecz będzie niesamowicie ciężki, ale musimy znaleźć sposób, żeby go wygrać. Tak jak powiedziałem, musimy wykorzystać każde posiadanie, każdą chwilę, każdą sekundę, żeby osiągnąć ten mały cel – wygrana w meczu trzecim – mówi Dwyane Wade .
I dobrze, że westbrook nie zmienia stylu gry. Tzn. stawiam, że miami wygra serie, ale westbrook bardzo im to utrudni. Grając tak indywidualnie i atletycznie męczy np.wade’a. Westbrook typu „first pass” oznaczałby odpoczynek DWade w obronie i ładne cyferki a ataku.
jak ktoś piszę że Westbrook przegrywa mecze OKC albo im przeszkadza, to nie ogląda spotkań OKC i tyle w temacie
Westbrook ma 2 atuty szybkosc i skocznosc i dlugie dlugie nic. Typowy gracz o którym za 3 moze 4 sezony nikt nie bedzie pamietal jak zacznie brakowac mu dynamiki.
To ze nie zmieni stylu gry to zadna nowina – on inaczej nie potrafi grać. Slaby przeglad pola, slaby rzut z dystansu. Asysty na zasadzie pierd…… piłke do przodu – może ktoś wyłapie. Nie dziwie sie ze magic go skrytykowal. Magic by go nosem wciagnał na dzień dobry,