Koszykarze Oklahoma City Thunder popełnili zbyt dużo strat w decydujących momentach meczu numer 3, Miami Heat potrafili je doskonale wykorzystać, dzięki czemu wygrali i, objęli prowadzenie w finałach NBA 2-1.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Oklahoma City Thunder | 1-2 | 20 | 26 | 21 | 18 | 85 |
Miami Heat | 2-1 | 26 | 21 | 22 | 22 | 91 |
Jak szybko zmieniają się nastroje kibiców mogliśmy się naocznie przekonać w sobotę, kiedy to nasi piłkarze polegli z Czechami. Z nieba do piekła przebyli drogę piłkarscy fani, a w odwrotną stronę wędrują sympatycy i koszykarze Miami Heat. Po pierwszym, zupełnie nieudanym meczu finałowym z OKC, wielu specjalistów skreślało LeBrona Jamesa i spółkę w kolejnych pojedynkach. Minęło zaledwie kilka dni, a sytuacja odwróciła się diametralnie.
Heat wygrali dwa kolejne mecze, i teraz to oni wydają się być na wygranej pozycji, tym bardziej, że następne dwie gry odbędą się na Florydzie. Jak doszło do drugiej wygranej zespołu prowadzonego przez Erica Spoelstrę?
Tradycyjnie już o losach wyniku decydowała ostatnia kwarta, a właściwie jej ostatnie minuty. Momentem przełomowym spotkania numer trzy okazała się minuta w końcówce czwartej ćwiartki. Na 4:37 przed końcem Dwyane Wade zanotował akcję 2+1 po wejściu pod kosz, a w kolejnej akcji, James Harden źle podał do Kevina Duranta. Heat nie trafili, ale Harden stracił po chwili piłkę raz jeszcze, a LBJ wykończył kontratak punktami z faulem Duranta, dla którego było to piąte przewinienie. Heat po runie 8-0 objęli prowadzenie 84-77 i, mimo pogoni Thunder w ostatnich 2 minutach, spotkanie wygrali zawodnicy z Miami.
W pierwszej połowie, mecz układał się wybitnie korzystnie dla gospodarzy, którzy właściwie przez cały czas znajdowali się na prowadzeniu. Niesamowita ruchliwość graczy Heat w ataku,wychodzenie po zasłonach, umożliwiały zdobywanie punktów spod samego kosza, dzięki czemu miejscowi aż 20 z 26 punktów w pierwszej kwarcie rzucili z pomalowanego.
W drugiej kwarcie, spotkanie nieco się wyrównało, a głównym punktem wydarzeń na parkiecie był pojedynek strzelecki, który toczyli ze sobą Durant z Jamesem. Do przerwy, 16-13 prowadził skrzydłowy Heat, a jego drużyna wygrywała 47-46, dominując na tablicach (25-16, 10 zbiórek w ataku).
Młoda ekipa Thunder z animuszem weszła jednak w trzecią kwartę. Trafienia Duranta i Russella Westbrooka dały prowadzenie 60-51. Heat w tym czasie spudłowali osiem pierwszych rzutów z gry w drugiej połowie, a podobną bezradnością wykazywali się pod drugim koszem, pozwalając Thunder na łatwe punkty, oddając także rywalom zupełnie inicjatywę pod tablicami. Jeszcze po trafieniu za trzy z faulem Dereka Fishera zrobiło się 64-54, ale chwilę wcześniej, swój czwarty faul w meczu popełnił Kevin Durant i Scott Brooks był zmuszony posadzić swojego najlepszego zawodnika na ławkę rezerwowych.
Ta sytuacja zupełnie odmieniła obraz gry. Heat zakończyli trzecią odsłonę serią 15-3 i to oni mieli tę przewagę, że przed czwartą kwartą wygrywali 69-67. Początek ostatniej kwarty był nerwowy, a gracze obu zespołów popełniali mnóstwo głupich błędów, a przodowali w tym Heat, tracąc aż 5 piłek w pierwszych 9 posiadaniach ostatnich 12 minut. Później nastąpił jednak skuteczny zryw, który pozwolił osiągnąć podopiecznym Spoelstry przewagę.
W ostatniej minucie, zarówno Westbrook, jak i Durant podjęli próbę zmniejszenia strat, ale ich rzuty odbijały się od obręczy. Czarę goryczy przelała strata Thabo Sefoloshy, który podczas wybijania piłki zza linii bocznej na 16sekund przed końcem, oddał ją w ręce rywali.
Heat wygrali spotkanie, trafiając fatalne 37.8% rzutów z gry. Potrafili jednak wykorzystać w dużej mierze swoje doświadczenie i boiskowe cwaniactwo, wymuszając 25 fauli Thunder, które przełożyły się na aż 35 rzutów wolnych. Gospodarze trafili 31 z nich, i w sumie zdobyli 16 punktów z linii więcej od rywali. LeBron James zakończył spotkanie z dorobkiem 29 punktów i 14 zbiórek, zdobywając 8 oczek w ostatniej kwarcie. O cztery więcej od Duranta, który w finałowych minutach trafił tylko 2 z 6 prób, co rzadko zdarzało mu się w tegorocznych playoffs.
Wade miał 25 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst, ale i 5 strat, w tym jedną, bardzo ważną na 1:30 przed końcową syreną, kiedy oddał piłkę przy wyprowadzaniu Sefoloshy. Cichym bohaterem Heat był według mnie Chris Bosh, który co prawda trafił tylko 3 z 12 rzutów z gry, ale zebrał 11 piłek z czego 5 w ostatniej kwarcie, przez całe spotkanie walcząc twardo na tablicach, jako jedyny wysoki gospodarzy. Właśnie jego ciężka praca przyczyniła się w dużej mierze do wygranej walki na deskach (45-38), a Heat zdobyli 46 punktów w pomalowanym i 11 z ponowień.
Kevin Durant spudłował tylko 8 z 19 rzutów z gry, ale zniknął w czwartej kwarcie, a druga część trzeciej przesiedział na ławce z powodu problemów z faulami. Żaden z graczy Thunder nie był w stanie przejąć jego roli, bo i Westbrook (19 pkt, 8-18 FG) i tym bardziej James Harden (2-10 FG) nie mieli swojego dnia.
Obok Bosha, wielką rolę w wygranej Heat mieli Shane Battier i Udonis Haslem. Ten pierwszy, przyłożył dwie trójki w pierwszej połowie i wykonał dobrą pracę w defensywie, a w 14 minut, które Haslem spędził na parkiecie, zawodnicy Spolestry byli +10 na plusie.
Kolejne spotkanie już we wtorek, ponownie w Miami. Heat mogą bardzo zbliżyć się do mistrzowskich pierścieni. Pytanie tylko, czy możliwe jest, żeby Kevin Durant zagrał dwie słabe czwarte kwarty pod rząd?
W 20 ostatnich finałach NBA, zespół, który jako pierwszy wygrywał dwa spotkania pod rząd, zdobywał mistrzostwo 18 razy. Raz ta sztuka się nie udała, zgadnijcie komu? Heat w 2011 roku…
Harden kozak, najbardziej przeceniony gracz w NBA. Fish zaimponował ruchliwością której niestety nie pokazywał w żółto-purpurowych. Russ kolejne w miarę udane spotkanie choć zachowuje się jak jeździec bez głowy. Ibaka i Perk siedzieli na ławie choć grali bardzo dobrze, a Collison nie miał dnia. No i Durant i jego gorąca głowa(5 fauli, 2 nietrafione wolniaki w decydującej fazie spotkania).
Słowem świetny mecz na miarę finału ligi :>
W 2006 to chyba Mavs się nie udało…
Świetny mecz Wade’a , dobry King’a . Natomiast z drugiej strony Durantula zawiódł w decydującym momencie , a ponadto 2 spotkanie z rzędu miał duże problemy z faulami. Westbrook zagrał b dobrą I połowę , natomiast w drugiej bardzo słabo. Ważną rzeczą było to , iż Miami grając niższą piątką dominowali na atakującej tablicy i te off rebsy Kinga i Raptorka miały duże znaczenie. Ponadto po raz kolejny Free Throwsy odegrały bardzo dużą rolę i mnie osobiście cieszy wysoka skuteczność Floridians :)
LET’S GO HEAT