Sezon 2011/2012 został zakończony. Poznaliśmy nowego mistrza – Miami Heat i nowego MVP Finałów – LeBrona Jamesa. W redakcji postanowiliśmy jeszcze raz przedyskutować przebieg decydującej serii.
Dzisiejszy zestaw pytań:
- Co sprawiło, że Heat okazali się lepsi?
- Co sprawiło, że Thunder przegrali?
- Kto najbardziej, pozytywnie, zakoczył w Finałach?
- Kto najbardziej zawiódł?
- Oceń pracę obu szkoleniowców.
Co sprawiło, że Heat okazali się lepsi?
Bargnani7: Po pierwsze umiejętności, po drugie role players, po trzecie doświadczenie. Gdybym jednak miał wybrać klucz postawiłbym na role players. Kto by się spodziewał, że Shane Battier, Mike Miller i Mario Chalmers zagrają prawdopodobnie najlepsze mecze sezonu właśnie w serii finałowej kiedy przez prawie cały sezon spotykali się z mniejszą lub większą krytyką razem z całą ławką Heat, która okazała się, co dziwne zresztą, bardziej wartościowa niż ławka Thunder.
Woy9: Tak jak podawaliśmy w zapowiedzi; gra w post up LeBrona i przewaga fizyczna nad Durantem. Większe doświadczenie w finałach NBA – LBJ’a, Flasha i Haslema na czołowymi zawodnikami rywali – Westbrook, Durant i Ibaka. Obrona, czyli bardziej ułożona i zespołowa po stronie Heat (najlepsze osiągi w NBA play offs i najmniejsza liczba traconych punktów). Heat po prostu musieli wygrać i byli maksymalnie skoncentrowani. Role players czyli gracze zadaniowi – Battier (pobronić i trafić trójkę), Chalmers (uprzykrzać grę Westbrookowi i odciągać go od pomagania na Wadzie i Jamesie).
Kamil Doliński: Indywidualności w postaci LeBrona, Flasha i CB4, a także to, że Heat wreszcie nauczyli się wyciągać wnioski ze swoich porażek. Świetnie funkcjonowała gra z kontry, poprawili oni także wydatnie rzuty z dystansu. Niuansów, które zadecydowały o zwycięstwie Miami było naprawdę wiele, ale te wyżej wymienione uważam za najważniejsze. No i ekipa z Florydy miała też niesamowitego Shane’a Battiera, który nie ograniczał się tylko do stopowania najlepszych graczy przeciwników, ale i mordował Thunder swoimi rzutami zza łuku.
Mateusz Babiarz: Doświadczenie, determinacja i przewaga gry pod koszem nad rzutami z półdystansu i dystansu. Doświadczenie, dlatego że Big Three Heat grało już sporo spotkań w finałach i wiedzieli czego się spodziewać. Determinacja – pisałem to już raz, napiszę ponownie – przed pierwszym gwizdkiem nie było na Ziemi bardziej zdeterminowanego człowieka niż LeBron James. No i w końcu gra w post-up jest bardziej efektywna niż jumpery. Daje większą szansę na faul i łatwe punkty z linii oraz pozwala na rozrzucenie obrony i trójki bez obrony (a’la Chalmers, Miller i Battier).
Piotr Gładczak: Heat zwyczajnie posiadają już doświadczonych grą w decydujących meczach zawodników, a na swój najwyższy poziom wspiął się LeBron James. Wielką pomoc dostarczył niedoceniany wcześniej Chris Bosh, który wykonał naprawdę kawał roboty w defensywie. Wielką pracę wykonał także Mario Chalmers, który stał się jednym z moich ulubionych rozgrywających w NBA. No i Mike Miller…
Co sprawiło, że Thunder przegrali?
Bargnani7: Przyczyn jest wiele, ale myślę, że najważniejszą z nich było wyłączenie przez Heat Jamesa Hardena. To on robił według mnie największą różnicę w poprzednich seriach grając na o niebo lepszej skuteczności. Poza tym brakowało mi w ich składzie na parkiecie kreatora, który wiedziałby gdzie i kiedy podać piłkę, uruchomiłby Ibakę i pozostałych graczy, którzy większość czasu na połowie rywala spędzali stojąc w rogach by nie przeszkadzać Durantowi i Westbrookowi…
Woy9: Przede wszystkim brak doświadczenia i bardzo prosty schemat gry w ataku, gdzie wiele piłek i akcji kończyli tylko Durant i Westbrook. Takiej sytuacji nie było w mistrzowskich ekipach Lakers i Bulls , a idealny kandydat na następcę Brooksa – Phil Jackson – zawsze szukał dodatkowych rozwiązań, wynajdując ciekawych X-factorów. Brak czynnika X – patrz Battier , Miller oraz Chalmers (robili dobrą robotę w Miami) praktycznie zdystansowali role players Thunder. Mówi się też o grze z urazem Kendricka Perkinsa, ale OKC mieli na ławce innych wysokich, których mało wykorzystywał i Westbrook i Brooks.
Kamil Doliński: Brak świeżości, to przede wszystkim. Pomimo, że w drodze do finału Thunder zagrali mniej meczów niż Heat to jednak zabrakło im pary by pociągnąć tę zwycięską kampanię do końca. Istotny był też brak doświadczenia liderów Grzmotu w meczach o najwyższą stawkę, widać było, że do tej pory nie spotkali się oni ze zmaganiami na tak wysokim poziomie. Za najważniejszy czynnik uważam jednak to, że nie tworzyli oni do końca zespołu, czasami można było odnieść wrażenie, że Heat są dużo bardziej zdeterminowani by odnieść ten sukces niż młoda drużyna z Oklahomy. Zabrakło też wsparcia dla duetu Durant&Westbrook, bo ciężko nazwać występ w finałach Jamesa Hardena dobrym, a nawet niezłym. Wiadomo było, że bez jego wkładu w grę OKC jest skazana na porażkę i tak też było w istocie.
Mateusz Babiarz: Pasywność Hardena i mimo wszystko przeciętna (jak na niego) gra Duranta. Obaj powinni zdecydowanie częściej wchodzić w pomalowane pole i wymuszać przewinienia. Oczywiście – łatwiej by im było, gdyby sędziowie częściej gwizdali pod atakowanym koszem, ale na to niestety nie mieli wpływu. Dodatkowo podkoszowi Thunder w ogóle nie byli czynnikiem in plus. Z przewagi fizycznej Perkinsa nie wynikało absolutnie nic (wiem, że grał z kontuzją). Ibaka natomiast częściej był zagubiony w obronie niż miał szansę straszyć atakujących.
Piotr Gładczak: Tak jak napisałem w odpowiedzi na pierwsze pytanie. Thunder mają jeszcze czas, i mimo że byli już teraz bardzo blisko, sukcesy osiągną dopiero w przyszłości. Zabrakło nieco doświadczenia. Ta porażka niech będzie dla nich dobrą nauką, a jeśli Kevin Durant będzie rozwijał się w takim tempie jak do tej pory, to za rok możemy być świadkami powtórki z finału 2012.
Kto najbardziej, pozytywnie, zakoczył w Finałach?
Bargnani7: Shane Battier – tajna broń dystansowa Heat, 58% za 3 przy średnio ponad 5 rzutach na mecz. Duże wow. Teraz przypomnijcie sobie jego skuteczność z sezonu regularnego.
Woy9: LeBron James, zwłaszcza jego przełomowe akcje w G2 (rzut o deskę) i G4 (game breaker zza łuku). Następnie Shane Battier, ale dodam, że wiele oczekiwałem od tego doświadczonego gracza, gdyż to on był topowym wzmocnieniem przed ciężkim sezonem.
Kamil Doliński: Shane Battier. W 5on5 tuż przed samymi finałami wspomniałem, że to on może być tym x-factorem, który będzie robił sporą różnicę na korzyść Heat. Jak widać – nie zawiodłem się i Shane w stu procentach spełnił swoją rolę. Wniósł on ogromne doświadczenie, pewność w grze i taką koszykarską mądrość. To na poziomie finałów NBA jest nieocenione.
Mateusz Babiarz: Zadaniowcy Heat. Battier tak jak przewidywałem był kluczem grając jako strech four. Jego trzypunktowe rzuty z pierwszych spotkań i dobra obrona były bardzo ważne i pozwoliły na urwanie zwycięstwa w OKC. Wyróżnienie także dla Mario Chalmersa i Mike’a Millera. Pierwszy błysnął w G4, drugi rozstrzelał Thunder w G5. Po to zostali sprowadzeni i teraz mogą powiedzieć, że mają duży wkład w sukces.
Piotr Gładczak: Chris Bosh, który w finałowych meczach notował średnio 14.6 punktów i 9.4 zbiórek, pomagając doskonale w defensywie. Pierwszy raz od dawna widziałem w Boshu tyle agresji i pozytywnej energii.
Kto najbardziej zawiódł?
Bargnani7: James Harden – co by nie powiedzieć kompletnie nie radził sobie z obroną Miami. Jeśli ktoś w finałach ma więcej występów z mniej niż 10 punktami na koncie niż w całym sezonie regularnym odpowiedź jest chyba prosta.
Woy9: James Harden, ale tutaj znów się odwołam do kontuzji jak w przypadku Perka. Człowiek z Brodą i najlepszy rezerwowy ligi kompletnie prezentował odmienny poziom do tego z czego słynął przeciwko Lakers i Spurs. Pewna ręka, ważne trafienia i dobre decyzje poszły nieco w niepamięć. Zawiódł mnie też coach Brooks, bo mam takie wrażenie jak w 1995 roku , kiedy oglądaliśmy kipiących energią Orlando Magic Briana Hilla, ,że potencjał drużyny nie został do końca wykorzystany.
Kamil Doliński: Pewnie nie będę oryginalny, ale postawię na Jamesa Hardena. Od faceta, który przez całe play-offy przeszedł koncertowo oczekuje się dużo więcej od tego, co pokazał Brodacz. Te finały w mojej opinii wskazały, dlaczego James nie jest jeszcze graczem formatu all-star i utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że jest on z lekka przereklamowany. Oczywiście to bardzo dobry gracz, ale nie przesadzałbym z kreowaniem go na bohatera i zbawcę OKC. Tak naprawdę jednak w Oklahomie zawiedli wszyscy, nie wyłączając z tego Westbrooka i Duranta, którzy również czasami gubili się w swoich poczynaniach i nieco gotowali się w występach tak wysokiej rangi.
Mateusz Babiarz: W zasadzie zawiedli mnie wszyscy gracze Thunder. Najbardziej – James Harden, najmniej – Russell Westbrook i Thabo Sefolosha. Tytułu nie można wygrać w sytuacji, gdy tylko 2-3 graczy gra na miarę swoich możliwości.
Piotr Gładczak: James Harden. Szkoda mi go, bo faktycznie miał świetny sezon, ale w finałach zawiódł kompletnie. Średnio 12 punktów zdobywanych ze skutecznością 37.5%. To było za mało na Heat. Thunder potrzebowali maksimum od każdego zawodnika ze swojego Big Three. Niestety Harden nie udźwignął tego obciążenia.
Oceń pracę obu szkoleniowców.
Bargnani7: Różnica między nimi polegała na wykorzystaniu role players w trakcie tej serii. Spoelstra nie bał się używać jako ofensywnej broni Battiera czy Chalmersa, kiedy Thunder w ofensywie grali praktycznie tylko 3 graczami. Może jednak różnica polegała na tym, że Spoelstra wiedział jak wykorzystać maksimum umiejętności LeBrona, a Brooks choć w znacznym stopniu utemperował Westbrooka w tym sezonie (chociaż i tak na timeoutach nie potrafi powiedzieć mu tego bezpośrednio) powinien rozszerzyć wachlarz ofensywnych zagrań, bo wiadomo, że Westbrook to nie Nash i sam z siebie nie rozkręci nawet największego drewna w zespole… Pamiętam fragmenty kiedy Thunder grali prawie wyłącznie izolacje. Na koniec jedno zdanie – nie doceniałem Spoelstry, ale udowodnił w tych playoffach, że zasługuje na to by prowadzić tak wielki zespół.
Woy9: S. Brooks – w skali od jeden do sześć , tylko 3. On i kierownictwo klubu muszą zrozumieć ,że 2-3 graczy tytułu im nie da i nie można uparcie grać tych samych schematów, zwłaszcza przy takiej indywidualności jak LeBron James. Ex gracz Rakiet to jednak świetny motywator i mieliśmy okazję nie raz słuchać jego inspirującej mowy. E. Spoelstra – 5 – bo widać, że zmienił sposób myślenia i dał więcej piłek do rozgrywania Wade’owi a LeBron stał się egzekutorem i graczem w post up. Tego właśnie brakowało przed rokiem, a dziś LBJ (również dzięki własnemu zacięciu) to niemal kompletny gracz, potrafiący dźwigać wiele różnych zadań. Spo nauczył się ,że bez dłuższej ławki i solidnego role playera nie wygra finałów. Stevensonem Heat okazał się teraz Battier. Wiem też, domyślam się, iż wiele pomógł młodemu coachowi senior Pat Riley. I chwała mu również za to, gdyż takiego mentora nie znalazł trener Brooks.
Kamil Doliński: Spoelstra zrobił to, czego od niego oczekiwano. Nie przeszkadzał swoim zawodnikom w grze, kiedy było trzeba starał się im podpowiadać i wspomagać ich w walce, ale na pewno nie jest to dla mnie bohater tej serii. Zrobił po prostu swoje i teraz może z czystym sercem zapisać na swoje konto mistrzostwo ligi. Przede wszystkim umiał on dobrze oceniać sytuację, w jakiej znajdowali się Heat i chwała mu za to, że pozwolił graczom Heat grać to, co najbardziej lubią.
Co do Brooksa to mam trochę mieszane odczucia. Oczywiście nie zrobił on niczego, co mogłoby nam powiedzieć, że wyszedł z tych finałów obronną ręką. Nie było też jednak tak, że nie reagował w ogóle na wydarzenia boiskowe. Starał się wychodzić naprzeciw pomysłom realizowanym przez Heat rotując składem, co niestety czasami wyglądało jak błądzenie gdzieś w chmurach. Nie jest to tylko jednak jego wina, bo co mógł zrobić, kiedy jego gracze 'gotowali się’ w ważnych momentach. Mimo wszystko myślę, że zasługuje on jeszcze na jedną szansę.
Mateusz Babiarz: Trenerzy, którym cały czas zarzucano brak doświadczenia pokazali swoje umiejętności. Brawa zwłaszcza dla Spoelstry, który był cały czas pod presją, ale ją wytrzymał i musi mieć teraz wielką satysfakcję. To jak rotował składem i dopasował skład po pierwszym przegranym meczu pokazuje jego umiejętności. Ocena po finałach – 5+. Brooks tymczasem często zbyt mocno trzymał się swojej podstawowej piątki. Widział, że obecność Perkinsa i Ibaki jednocześnie na parkiecie stwarza mu więcej problemów niż daje korzyści, ale nic z tym nie robił. Dodatkowo (często z obowiązku) wpuszczał bardzo wcześnie Hardena, co mogło (nie mówię, że tak było) psuć jego standardowe wchodzenie w mecz. Ostatecznie jednak, jeżeli Thunder nie przedłużą z nim umowy to będzie to strzał w stopę. Ocena po finałach: 3+.
Piotr Gładczak: Brooks grał chyba zbyt długo swoimi wysokimi zawodnikami, podczas gdy Heat zabijali ich swoim small-ball. Chyba Marc Cuban zauważył przytomnie, że Thunder mogli chociaż spróbować grać strefą, tak, jak to robili Mavs rok wcześniej.
nie rozumiem argumentu „nie byli doswiadczeni” to nie sa rookie, to sa w wiekszosci uksztaltowani gracze ktorzy wiedza co ich czeka w finale (brak doswiadczenia nie przeszkodzil im w wygraniu 4 meczow z rzedu z duzo bardziej ogranymi Spurs). wedlug mnie doswiadczenie nie ma tu nic do rzeczy
polaczylem sie z facebookiem tutaj Fixer :)
Doświadczenie wynikające z gry w RS i we wcześniejszych fazach Playoff ma się niestety nijak do finałów. Wystarczy poczytać trochę wywiadów z zawodnikami, którzy grali o pierścienie – intensywność, presja i determinacja rywali jest na zupełnie innym poziomie.
Przykład Lebrona bardzo dobrze pokazuje że do zdobycia tytuły trzeba „dorosnąć”, rok temu LBJ miał 26 lat i zabrakło mu mądrości i doświadczenia ,tym bardziej nie moze to dziwić w przypadku 22-23 latków z OKC