Gwiezdna przyszłość wielu Padawanów?
Postanowiłem wziąć pod lupę czołową 10 draftu i rozpocząć pierwsze spekulacje na temat przyszłości zółtodziobów. Wspólnie zastanówmy się na kogo dany gracz mógłby wyrosnąć, by dać prawdziwy bodziec swojej drużynie do walki o play offs czy mistrzostwo. Również przyjrzyjmy się z perspektywy poprzednich draftów i tych fatalnych wyborów, kim lepiej by się oni nie stali. Przed Wami pierwsza 10.
1. Anthony Davis (New Orleans Hornets)
2. Michael Kidd-Gilchrist (Charlotte Bobcats)
3. Bradley Beal (Washington Wizards)
4. Dion Waiters (Cleveland Cavaliers)
5. Thomas Robinson (Sacramento Kings)
6. Damian Lillard (Portland Trail Blazers)
7. Harrison Barnes (Golden State Warriors)
8. Terrence Ross (Toronto Raptors)
9. Andre Drummond (Detroit Pistons)
10. Austin Rivers (New Orleans Hornets)
1. New Orleans Hornets mocno liczą na swojego franchise playera – Anthony’ego Davisa. Podkoszowy – z miejsca – ma zagwarantować ponowną walkę o play offs, zatrzymanie w drużynie Erica Gordona oraz dobór kolejnych wartościowych graczy. Cała NBA liczy, że po nieudanej przygodzie z NBA Grega Odena, tym razem będzie inaczej, i dysponujący ogromnym potencjałem wysoki, zrobi wielką karierę na miarę Alonzo Mourninga (dawnej ikony Hornets). Klubowi fani na pewno widzą w nim postać godną Chrisa Paula, która pociągnie drużynę i da jej przysłowiową iskrę. Na pewno też sternicy klubu będą musieli zadbać o to, by za kilka lat Davis im nie uciekł niczym Larry Johnson i Alonzo Mourning, do bliskich rywali. W New Orleans liczą również, iż nie okaże się on Jiri Zidkiem..który pojawił się i znikł.
2. Charlotte Bobcats i ich historia jest poniekąd połączona – choć trochę – z Hornets. O ile Rich Cho i Michael Jordan postawili na Michaela Kidda-Gilchrista, o tyle liczą oni na takie szczęście oraz gwiazdę wielkiego formatu, jaką niegdyś wypuścili z rąk sternicy Hornets. Mam tu na myśli wybór Kobego Bryanta czyli gracza, który robił i robi wielką różnicę. Dla przyszłości klubu byłoby wręcz wskazane by zmazać klątwę Adama Morrisona i dostać kogoś na wzór nowego Kobego. W Charlotte sporo talentu spotka nowy trener, tylko pytanie czy będzie potrafił on ułożyć młode indywidualności, które rok temu spisały się mizernie przy trenerze Silasie. Sam M.J. ma też do zmazania drugą klątwę – Kwame’a Browna.
3. Washington Wizards i to ostatnie zdanie o Brownie to również ich klątwa drugiego klubu z ery rządów Air Jordana. Czarodzieje i ich fani liczą na idealnego partnera dla Johna Walla, który okaże się o wiele bardziej przydatny w NBA aniżeli przed laty Calbert Cheaney (inna wielka gwiazda NCAA, wychowanek Bobby’ego Knighta). Jeśli Bradley Beal rozwinie talent na miarę Ripa Hamiltona podczas jego 'prime’ to wówczas sternicy klubu mogą spać spokojnie i na luzie spoglądać w przyszłość. Wall-Crawford-Beal jako back court wygląda naprawdę imponująco na papierze. W dodatku mogą oni liczyć na Trevora Arizę. Zagadką będzie jak swoje młode talenty pogodzi Randy Wittman.
4. Cleveland Cavaliers zaskoczyli nas wszystkich swoim wyborem. Plotki, które do nas docierały wczoraj nie wydawały się za bardzo realne, nawet dla największych fanów Cavs. Tymczasem Dion Waiters ma pociągnąć zespół wraz z Kyriem Irvingiem i Tristanem Thompsonem, zapewniając mu świetlaną przyszłość. Na dziś pierwsze komentarze ( raczej negatywne jeśli chodzi o ruch sterników ale nie samego gracza wydającego się być solidnym strzelcem ) mogą mu wróżyć karierę na poziomie niespełnionego Dajuana Wagnera (nie miał szczęścia ze zdrowiem; jego ojciec grał razem w drużynie z ojcem Kidda-Gilchrista a potomkowie ich są kuzynami). Z kolei, jeśli mu się uda to przebić niczym Ś.P. Bobby Phills (on startował z bardzo niskiej pozycji w Cleveland) i przebojem wedrzeć się do pierwszej piątki, możemy mieć nawet osobę przyszłego All-Stara. Jeśli włoży tyle energii w treningi, ile wykazał podczas work outów wówczas może się stać naprawdę czołową postacią ligi na pozycji numer 2. Byron Scott wydaje się idealnym trenerem dla niego, gdyż słynie on ze świetnej współpracy z młodymi graczami. W dwóch słowach Młode Wilki.
5. Sacramento Kings swoim wyborem sprezentowali drugą wieżę DeMarcusowi Cousinsowi. Keith Smart i rodzina Maloff liczą na to, że wybór Thomasa Robinsona da im powody do radości, powrót play offs do Sac-town oraz solidnego gracza pod koszem pokroju Otisa Thorpe’a. Na pewno nikt w Kalifornii nie chce zapeszać i nie wymienia nazwiska Pervisa Ellisona..Czy zatem piątka w drafcie da Królom więcej szczęścia niż dawna jedynka? Publika dobrze pamięta, że czasy Chrisa Webbera i Vlade Divaca czyli graczy na pozycji 4 i 5 warto by było przypomnieć dla dobrego wizerunku kluby. Thorpe swego czasu wspierał w walce o tytuł samego Olajuwona w Rockets. Czy zatem Robinson stanie się solidnym back up’em dla utalentowanego ale charyzmatycznego Cousinsa? Kings mieli sporo szczęścia, bo dostają z piątką Robinsona. Jeśli zostanie w drużynie Tyreke Evans to zespół będzie miał naprawdę bogaty potencjał, a trener Smart wiele pomysłów na grę w ataku.
6. Portland Trailblazers nie chcieli chyba ryzyka – przypominając sobie czasy Sama Bowiego czy Grega Odena – przy wyborze podkoszowego tuza. Damian Lillard ma być nowym kreatorem gry w miejsce Ray’a Feltona oraz Johnny’ego Flynna. Fani Portland pamiętają dobrze czasy ciekawych rozgrywających jak Damon Stoudamire i Kenny Anderson, ale nie byli to gracze bezpośrednio wybrani w drafcie przez Smugi. W dobrym, draftowym świetle to niegdyś Blazers udało się natrafić na talent Terry’ego Portera, który w asyście Clyde’a Drexlera prowadził zespół z Oregonu do dwóch finałów NBA. Lillardowi trzeba życzyć tylko zdrowia, gdyż Blazers od początku spekulacji stawiali na niego! Liczba akcji dwójkowych z wykorzystaniem LaMarcusa Aldridge’a momentalnie wzrośnie.
7. Golden State Warriors po prostu marzyli o graczu na trójkę tak wysokiej klasy. Wojownicy myśleli gdzieś o Luolu Dengu i nawet (!) o Wilsonie Chandlerze. Ostatecznie dostali wielki prezent, bo dane im było zgarnąć z siódemką Harrisona Barnesa. Gracz ten już dziś porównywany jest z Anglikiem z Chicago, ale sternicy klubu i trener Mark Jackson, marzą o tym by dodał teamowi energii jak niegdyś Latrell Sprewell. Na pewno też Jerry West nie myśli o tym by z dużej chmury (talentu) spadł mały deszcz, jak to niegdyś miało miejsce z Joe Smithem. W historii GSW zapisała się też słynna trójka, Chris Mullin, ale charakterologicznie był to całkiem inny zawodnik od Barnesa i dysponował fantastycznym rzutem z dystansu. Podsumowując, przebudowa w Oakland idzie pełną parą, jest niemal na ukończeniu, a zespół – jeśli dopisze zdrowie – już dziś zgłasza aspiracje do play offs. Pójdę już na całość i wejdę w marzenia kibiców Warriors – Curry (Hardaway) – Thompson (Richmond) – Barnes (Mullin); jak ta trójka się nazywała (-: ?
8. Toronto Raptors mogą zacząć zabiegać jeszcze mocniej o Steve’a Nasha. Podejrzewam, że jeśli nie Kanadyjczyk to Hiszpan Jose Calderon będzie musiał znów przeobrazić się w first-passera. Zadanie numer jeden dla trenera Casey’a to zadbanie o zbiórki w obronie (patrz – dobranie właściwych graczy). Dlaczego? DeMarr DeRozan i wybrany Terence Ross staną się ogromną siłą podczas transition game – jeśli front court zadba o odskoki. Uwielbiający biegać do szybkiego ataku i wysokie podkoszowe loty obrońcy-skrzydłowi (DeRozan i Ross) wypełnią po brzegi halę w Toronto. Dodajmy do nich jeszcze bardzo utalentowanego i bardzo szybkiego na pick’n’rollach Jonasa Valanciunasa..Jeśli tylko Ross sprawdzi się w podobnym stopniu jak to miało miejsce przy legendarnej parze Carter-McGrady to znów będziemy świadkami zjawiska na miarę Air Canada. O złych stronach nawet nie myślę, gdyż ten zespół jak mało który w NBA (może obok Bobcats) potrzebuje ogromnego optymizmu.
9. Detroit Pistons nie mają powodów do narzekań. Mało który fachowiec wierzył w fakt, iż Andre Drummond dołączy do Grega Monroe by stworzyć iskierkę nadziei na przyszłych wieżowców pokroju Sheeda i Bena Wallace. Tłoki jak mało który zespół potrzebował mocnego wsparcia pod koszem, zwłaszcza, że ostatnie ich wybory były nędzne! Mało już kto chce pamiętać o wysokim kontrakcie Charliego Villanuevy czy nieudanym picku w osobie Darko Milicića. Lawrence Frank dostał pod kosz dodatkowe 213cm do 211cm, którymi dysponował w ostatnim sezonie, i musi dodatkowy potencjał należycie wykorzystać by walczyć o play offs w pełnym tych słów znaczeniu.
10. New Orleans Hornets i ich drugi wybór w pierwszej 10stce czyli Austin Rivers. Nie jest łatwo wejść w buty ojca, a powiedzieć coś o tym może Stephon Curry. Przed laty – Dell – ojciec rozgrywającego GSW grał właśnie dla Hornets. Wśród Szerszeni był całkiem niedawno próbowany syn innego przed laty świetnego gracza, Patricka Ewinga (nie dostał angażu). Obecnie w NBA biega jeszcze Mike Dunleavy Jr. (jego ojciec był head coachem Clippers, Blazers czy Lakers). Osobną historię zapisał klan Waltonów, Bryantów czy Barrych. Jak będzie tym razem? Czy syn przeskoczy legendę ojca?? Rivers w parze z Ericem Gordonem mogą stworzyć atomowy duet. Wśród Szerszeni talentu nie brakuje, a Monty Williams dostał wielkie wsparcie i to rok po odejściu Chrisa Paula.
Na koniec pytanie do Was; czy tylko ja widzę tak ogromny potencjał niczym w NBA2K13 czy przesadzam, wierząc w wielką siłę rookies?
Ej ja pamientam o Darku Milicicu. Wiele ludzi zarzucali Tłoką że wybrali go a nie np Bosh-a,Camelo a przednim był tylko LBJ a ile oni mniel tytułów do tego sezonu całe równiutkie 0 a darko 1
mysle ze MKG dobrze namiesza : )
w nadchodzącym sezonie z chęcią obejrzę kilka meczy Hornets i Suns (jak będzie się układała gra Gortata z Marshalem) oraz Wizards i Cavs.
Ten draft na pewno zmieni odrobinę układ sił w NBA. No i ciekawe kto będzie grał obok. A. Davis’a.