Bez wątpienia zeszły sezon, mimo że skrócony i tak przyniósł nam wiele emocji. Na długo zapamięta go LeBron James – świeżo upieczony mistrz NBA z Miami Heat. „King James” stoi przed szansą na powtórzenie wyczynu Michaela Jordana sprzed 20 lat. Dotyczy to najbliższych Igrzysk Olimpijskich, na których udział LeBrona został już potwierdzony. Jakie to osiągnięcie?
W 1992 roku Michael rozgrywał 8 sezon na parkietach zawodowej ligi. Był to sezon godny właśnie Michaela, uważanego za urodzonego zwycięzcę. W sezonie regularnym notował 30 punktów na mecz, 6 zbiórek i 6 asyst. Rzucał na nieprzeciętnej skuteczności 52% z gry i został drugi rok z rzędu uznany MVP rozgrywek. Jego Chicago Bulls wygrało 67 spotkań w sezonie zasadniczym i dzięki wspaniałym występom „His Airness” Bulls doszli do Finału, gdzie pokonali Portland Trail Blazers i ich gwiazdę Clyde’a Drexlera. Jordan został zasłużenie nagrodzony nagrodą MVP Finałów. Po sezonie razem z Magiciem Johnsonem, Larry’m Birdem i wieloma innymi supergwiazdami NBA Jordan pojechał do Barcelony na Igrzyska Olimpijskie 1992. Pewnie wygrany złoty medal zakończył fantastyczny sezon 1991/92 w wykonaniu MJ’a.
20 lat później przed szansą na powtórzenie tego osiągnięcia stoi gracz, którego aż za często porównujemy do Michaela. Żaden zawodnik w ostatnich 20 latach nie spotkał się z taką ilością nienawiści jak James, szczególnie po niesławnej „Decyzji”. W sezonie 2011/12 James w końcu wkroczył na wyżyny swoich możliwości. W sezonie regularnym notował średnio 27 punktów na skuteczności 53% i po raz 3 w swojej karierze został wybrany MVP sezonu zasadniczego. W play-offs poprowadził Miami do Wielkiego Finału i zwycięstwa w tymże Finale w stosunku 4-1. Tak jak Jordan, LBJ został nagrodzony wyróżnieniem MVP Finałów a parę dni temu potwierdził swoją obecność na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Wygląda znajomo?
Jeśli James razem z „Redeem Team” ponownie wygra złoto na Igrzyskach, powtórzy jako jedyny w historii legendarny sezon Mike’a. Patrząc na skład USA na nadchodzący turniej nie ma wątpliwości, że to właśnie Stany Zjednoczone uważane są za faworyta do zwycięstwa. Czy LeBronowi uda się chociaż trochę przybliżyć do osiągnięć Jordana?
Na marginesie, nie wydaję wam się dziwne jak historia zatoczyła koło? W Finałach 1992 roku (tak zwane The Shrug) Jordan musiał zmierzyć się z Clyde’m Drexlerem. Przed tymi Finałami ludzie „prawili herezję” jakoby Drexler mógł faktycznie być lepszym zawodnikiem niż MJ. Jak było wszyscy wiemy, Bulls wygrali po 6 meczach a Jordan notował fantastyczne Finały ze średnio 34.5 punktami na każdy pojedynek. Czy 20 lat później, w Finałach 2012 historia się nie powtórzyła? Taki sam scenariusz, inni gracze. W roli Jordana postawmy LeBrona a w roli Drexlera postawmy Kevina Duranta i już się coś przypomina…
dwie inne epoki, dwóch innych zawodników…
hmmm daje do myślenia
A ja dalej mam wątpliwości czy James jest lepszy od Duranta…
@13d690b48d780af584740a1be054e066:disqus „A ja dalej mam wątpliwości czy James jest lepszy od Duranta…”To nie myśl tyle bo zostaniesz myśliwym ziom. Durant to dzieciaczek jeszcze.
Nic nie zdarza sie dwa razy, ale historia lubi sie powtarzac :P
Fajny art. Rzeczywiście podobna historia. I gratulacje dla LeBrona że jest na tyle dobry aby mierzyć się z legendą…