Dzisiejszego dnia, tradycyjnie, rozegrano 7 spotkań. Dla nas, Polaków, najważniejszym wydarzeniem był debiut Olka Czyża, ale inne spotkania oraz indywidualne występy także są godne opisania. Zapraszam na podsumowanie dziewiątego już dnia Summer League, piątego w Las Vegas.
85:81
W Cox Pavilion, gdzie rozegrano ten mecz, zagościli Mike Woodson, trener Knicks, oraz Amare Stoudemire, którzy przyglądali się temu, jak Kenneth Faried dobitką na 13,4s do końca meczu zapewnił Nuggets pierwszą wygraną tego lata. Knicks po trzech spotkaniach nie mają ani jednego zwycięstwa.
Faried może być z siebie zadowolony. Przysłużył się drużynie nie tylko tą ważną dobitką, ale też 16 punktami, 15 zbiórkami i 5 blokami. Najlepszym strzelcem zespołu był jednak Jordan Hamilton (21 pkt, 8 zb, 9-14 FG). Evan Fournier dorzucił 14 punktów, tyle samo, co Derwin Kitchen (6 ast, 4 zb). Z ławki rezerwowych wystrzelił Josh Carter (11 pkt, +20).
W porównaniu do składu Nuggets roster Knicks delikatnie mówiąc nie powala. Faried, Hamilton czy debiutujący Fournier mogą być kimś w NBA (szczególnie Manimal), natomiast w Nowym Jorku nie ma aż tak znanych nazwisk. Nie przeszkodziło im to jednak w walce do końca, przecież mało brakowało, a to oni świętowaliby swoje pierwsze zwycięstwo w Lidze Letniej 2012. Chris Copeland zdobył 15 punktów i zebrał 7 piłek. 12 punktów z ławki zdobył Wesley Witherspoon. Po 11 punktów dołożyli Mustapha Farrakhan (3-10 FG) oraz James White (4-12 FG). Mimo porażki to Knicks lepiej opiekowali się piłką. Popełnili tylko 13 strat, przy 20 Nuggets (po 4 Faried, Fournier, Miller).
83:77
Randolph pogrążył Grizzlies. Tak, dobrze przeczytaliście, Randolph, Grizzlies. Ale nie chodzi tu o Zacha, a o Shavlika Randolpha, który zdobył 16 punktów, zebrał 15 piłek i trafił 7 z 11 rzutów. Double-double dorzucił także Chris Singleton (13 pkt, 10 zb, 3-12 FG), 14 punktów dodał debiutant Bradley Beal (5-15 FG), a Shelvin Mack 10, ale on popełnił aż 5 strat, tak jak Jan Vesely (9 pkt, 12 zb)
Ale te wszystkie wyczyny to nic w porównaniu z tym, co pokazał dziś Josh Selby. 35 punktów (45% punktów drużyny), 7 przechwytów, 12 z 21 trafionych rzutów z gry, 7 z 8 trójek! To wszystko w 32 minuty. Jeremy Pargo zdobył 16 punktów(5-15 FG). Reszta usunęła się w cień Selby’ego. Myślę jednak, że kluczem do wygranej Wizards była DOMINACJA na tablicach (56-22, 23-7 w ofensywnych, dziękuję, dobranoc).
92:81
Lakers znów przegrali, ale przynajmniej nie było takiej tragedii, jak dzień wcześniej (-50 z Heat). 11-punktową porażkę ze Spurs można w ich przypadku traktować nawet jak mały sukces. Wszystkie 9 rzutów z gry trafił Darius Morris (24 pkt, wszystko w pierwszych 3 kwartach), który w poprzednich meczach trafił tylko 12 na 43 próby. 14 punktów i 7 zbiórek dodał Robert Sacre. 13 punktów zdobył Christian Eyenga.
Mimo wyczynu Morrisa graczem meczu należy uznać Kawhi Leonarda (27 pkt, 8 zb). Rewelacja poprzedniego sezonu nie była sama – 18 punktów uzbierał Cory Joseph, który rozdał także 5 asyst. 13 punktów w 18 minut zdobył James Anderson (5-7 FG). Z ławki dobrze zaprezentował się Tyler Wilkerson (12 pkt, 8 zb, 4-5 FG).
Co ciekawe, obie drużyny swój najbliższy mecz zagrają z Clippers. Dziś zrobią to Spurs, natomiast dzień później Lakers. Może wreszcie uda się wygrać.. Ostrogi nie mają takiego problemu, po dwóch meczach nie mają żadnej porażki na koncie.
88:99
Nolan Smith (10-16 FG, 5 zb, 5 ast) i Damian Lillard (5-10 3pt, 7 TO) zdobyli w tym meczu po 27 punktów, jednak nie wystarczyło to, by pokonać Houston Rockets, którzy w swoim składzie mieli aż trzech graczy z +20 punktami. Terrence Jones zdobył ich 24, do tego dorzucił 12 zbiórek. Jeremy Lamb miał 23 punkty, a Donatas Motiejunas, podobnie jak Jones, zakończył mecz z pokaźnym double-double (20/12, 10-16 FG).
Jakby tego było mało, pozostałe Rakiety również nie dały plamy – Scott Machado miał 8 punktów i 6 asyst, Royce White 6 punktów, 12 zbiórek i 8 asyst (3-10 FG, 6 TO), a po 9 punktów rzucili Zoran Dragic i Courtney Fortson.
Dla Smitha i Lillarda 'grupę wsparcia’ stanowili Luke Babbitt (13 pkt), a także Meyers Leonard i Will Barton, którzy dodali po 8 punktów. Pod koszami jednak zdecydowanie lepsi byli gracze Houston, którzy zdobyli z pomalowanego aż 64 punkty (PTB 42), a także zdominowali zbiórkę (52-31, 23-8 w ataku). Trójka Jones-Motiejunas-White zebrała więcej piłek, niż wszyscy Blazers.
89:74
Podobnie jak w meczu Wizards-Grizzlies, zdecydowanie najlepszy występ indywidualny należał do gracza drużyny przegranej. Markieff Morris zdobył 24 punkty, 17 zbiórek i aż 6 bloków! Mógł jednak trafiać trochę lepiej z pola (7-21 FG). Jednak jakieś znaczące wsparcie przyszło tylko ze strony dwóch graczy – DeShawn Sims miał 12 punktów, Marcus Landry 11. Zawiódł Kendall Marshall, który nie zdobył ani jednego punktu, notując po 5 asyst, ale też strat. Mógł zadebiutować w lepszym stylu.
Cavaliers nie mieli w swoich szeregach kogoś takiego, jak Morris, ale posiadali za to aż 4 graczy z double-digits, w tym dwóch rezerwowych, najlepszych strzelców Cleveland – Samardo Samuels miał 17 punktów (9-9 FT), a Dion Waiters 16 (5-15 FG). 13 punktów zdobył Donald Sloan, a double-double zanotował Tyler Zeller (10/12).
74:79
Oczywiście, na starcie Olek Czyż Report – 5 punktów, 1-2 za trzy, 2-6 z linii, 2 zbiórki, ale też 2 straty w 10 minut. Dziękuję, idziemy dalej.
Bulls prawie odrobili całą 23-punktową stratę. Zabrakło czasu. Na 24 sekundy do końca udało im się zmniejszyć stratę do czterech, całą czwartą kwartę wygrali 21:9, walczyli do końca. Gdyby strata była trochę mniejsza, gdyby było więcej czasu.. można gdybać, ale nie przegrali przecież z byle kim – Celtics wygrali szóste spotkanie tego lata, w Las Vegas drugie.
E’Twaun Moore zdobył 25 punktów, trafiając 10 z 19 rzutów i zbierając 7 piłek. 18 punktów dorzucił Dionte Christmas. Dobrą zmianę dał Jamar Smith (11 pkt). Po 7 punktów zdobyli Jared Sullinger (3-15 FG) i JaJuan Johnson, ale obaj świetnie zbierali (odpowiednio 14 i 12).
Jeśli chodzi o Bulls to tu najlepiej spisał się Jimmy Butler (25 pkt, 7 zb, 10-12 FT). Double-double zanotował Malcolm Thomas (10 pkt, 13 zb). Marquis Teague zdobył 8 punktów, ale spudłował 13 z 17 rzutów i popełnił 6 strat przy jednej asyście.
78:81
Bobcats mają po tym meczu bilans 3-0 i to nie jest żart, ani literówka. To Liga Letnia. Dziś pokonali Minnesotę, a aż 33 punkty zdobył Byron Mullens (13-24 FG, 8 zb).
Najlepszy dziś gracz Wolves, Wes Johnson (24 pkt) na 39 sekund do końca doprowadził do wyniku 76:77, jednak faulowany Kemba Walker (15 pkt, 8 ast) trafił oba rzuty wolne i powiększył przewagę do trzech punktów. Johnson próbował wyrównać rzutem za trzy, ale dziś nie miał szczęścia do trójek (1-5). Othello Hunter (12 pkt, 9 zb) trafił oba wolne i 'zamroził’ ten mecz.
To właśnie Mullens, Walker i Hunter byli jedynymi Rysiami, którzy przekroczyli próg 10 punktów. Ale Mullens był dziś tak dobry, że nie trzeba było więcej. Trzeba też zaznaczyć, że nie grał Michael Kidd-Gilchrist.
Przechodząc do Minny – najlepiej spisał się Johnson, ale Derrick Williams dołożył 17 punktów (5-13 FG) i 7 zbiórek, Paulo Prestes 10 punktów i 7 zbiórek (+3 blk), a Zabian Dowdell 11 punktów.
Najlepsi
punkty: Selby (35)
zbiórki: Morris (17)
asysty: Karl, Walker, White (8)
przechwyty: Selby (7)
bloki: Morris (6)
straty: Lillard (7)
3pt: Selby (7)
Dzisiejsze mecze:
- 22:00 Bucks-Wizards
- 0:00 Bulls-Rockets
- 0:30 Kings-Raptors
- 2:00 Hawks-Mavericks
- 2:30 Hornets-Suns
- 4:00 Spurs-Clippers
- 4:30 Warriors-Heat
Lillard 7 strat..:( oby się chłopak ogarnął