Wczoraj popołudniem puściłem do wracającego z Londynu Piotra Gładczaka sms’a z informacją na temat potencjalnej wymiany Dwighta Howarda. Piotrek szybko odpisał w kontekście tego, iż po transferze kanadyjskiego MVP byłoby to zbyt wiele dobrego dla jego ukochanego klubu. A jednak!;-) Amazing happened. Nasz redakcyjny kolega również podjął temat, na którym sam się zastanawiałem i który poruszę w końcowej części tego wpisu.
1. kubeł zimnej wody na moją głowę.
Szczerze mówiąc/pisząc nie wierzyłem do końca w wymianę, nie tak szybko, mając mocno w pamięci never-ending-story z Carmelo i Dwightem również. Tę wymianę cechowało jednak coś innego, cisza medialna (część piszących skupionych na Igrzyskach) w konfrontacji z klapą jaka powstała na skutek działań Davida Sterna i Dana Gilberta przy po-lock-outowym transferze Chrisa Paula. Wydaje się, że zatrudnienie najpierw Steve’a Nasha to był wielki i kolejny majstersztyk Mistrza ceremonii – Mitcha Kupchaka. Ten po wyciągnięciu z prowincji Paua Gasola (pamiętacie kosztem kogo;-) dokonał niemożliwego, angażując 2 dodatkowe kluby w całą wymianę. Baa, nie dostając – przepraszam za wyrażenie – szrotu w postaci kontraktów J.Richardsona czy – jak jeden z naszych czytelników w komentarzach napisał – Grubego Turka..Cisza medialna, brak wielkiej zapowiedzi, nie danie szans władzom NBA na przygotowania do jakiegoś niespodziewanego bloku czyli sprawnie dopięta, wielka transakcja, została nam ogłoszona. Historyczne deja vu – po lądowaniu Supermana I z Orlando w 1996 roku, w Kalifornii stawił się Superman II. Wydawało się, że przy takich nazwiskach jak Howard, Bynum, Iguodala to musi wypłynąć. Ktoś powinnien puścić parę z ust i pochwalić się co wie! (Adrian Wojnarowski był znów najbliżej) Propsy Mitch! Dostał gracza, który podpisując prolongatę umowy za rok, może dać mu pomysł na nową dynastię (już bez Nasha i Kobego).
2. kubeł zimnej wody na moją głowę.
Ochy i achy, pierwsze westchnienia fanów Lakers na wieść i na poważne wkroczenie do akcji – walki po mistrzowski tytuł. Howard za Bynuma i Nash za Sessionsa. W dodatku – Kobe nie kłamał – póki on jest w Lakers Pau zostaje z nim! Tak się stało i być może, gdzieś w środku wiedział, po rozmowie z Mitchem, że będzie miał swoje Twin Towers w L.A. To nie jest jednak ten tytułowy kubeł, choć Bryant pewnie siedzi sobie na kilka godzin przed meczem z Argentyną w Londynie, (zmieniając skład Lakers na X-boxie albo Pleju) marząc o 6 tytule (Mike!).
Kubłem, jest przypomnienie sobie jak to w 2004 roku, jeszcze lepszy trener, nie Mike Brown a Phil Jackson, do magicznego duetu Shaq O’Neal i Kobe Bryant dostał dwóch zwierzaków – Gary’ego Paytona i Karla Malone’a. Część z Was doskonale pamięta jak to się zakończyło. Wielkie fiasko, porażka z prawdziwym zespołem, z wielką chemią i siłą w obronie, Detroit Pistons. Po sezonie Phil przeszedł na emeryturę (nastała era Rudy’ego T.), Shaq rozwiódł się z Kobem (Lakers dostali sporo mięsa za niego, wiążąc przyszłość z tej wymiany przy osobie Lamara Odoma) a Mailman zakończył karierę. Upragniony tytuł wywalczył tylko the Glove. Co ciekawe z Shaq’uiem. Na Florydzie. Pierwsza myśl jaka rzuca mi się do głowy, nie przydzielajmy już tytułu Jeziorowcom. Będzie o niego znów ciężko ; Clippers, Warriors, Thunder czyli młodsze drużyny nie śpią.
3. kubeł zimnej wody na moją głowę.
Ławka zespołu Mike’a Browna, począwszy od samego head coacha. Trenera, którego jeszcze w zeszłym sezonie wyśmiewało połowę fanów NBA w naszym kraju (zastępca Wielkiego Mistrza Zen), ma przed sobą masę roboty, by przestawić zespół na nowe tory. Dobrać odpowiednią taktykę, odstawić nieco na boczny tor egoistę-Kobego, dać więcej piłek w ręce nowego PG i przede wszystkim ułożyć obronę pod Steve’a Nasha. W końcu popracować nad odpowiednimi ustawieniami w ataku dla tandemu Gasol-Howard. Nie zapomnijmy w końcu, że ma on do czynienia z charakternymi zawodnikami, którzy już nie raz pokazywali swoje rogi. Ograniczenie możliwości w ataku każdego z nich (no może poza Pauem) będzie trudnym orzechem do zgryzienia. Powodzenia Mike!
BTW. Mamy jeszcze niejakiego – Pokojowo nastawionego Rona.
Zostaje dalszy element ławki, zmiennicy/zadaniowcy/role players. Popatrzmy dziś na roster L.A. to widzimy zbyt dużo jedynek (Blake, Duhon, Johnson-Odom) i za wiele niewiele wnoszących podkoszowych (McRoberts, Clark, Sacre). Coś trzeba z nimi zrobić i na pewno dołożyć więcej armat na obwodzie, bo przecież brak rasowych strzelców mocno ograniczył ataki Lakers w poprzednich rozgrywkach. Kobe bez wsparcia – nie tylko od Goudelocka – niewiele zwojuje. Pamiętamy, że ostatni sezon mocno dał mu się we znaki, a fani NBA momentami nie zostawiali na nim suchej nitki po bezbarwnych występach z masą pudeł..Lakers przecież polowali na strzelców pokroju Jamala Crawforda oraz Gila Arenasa, włąśnie po to by poszerzyć grę w ataku i rozciągać strefę rywali.
Słyszymy gdzieś z boku, o Leo Barbosie oraz Jodie Meeksie, ale zobaczymy ile z tych transferów wyjdzie.
Pointa; razem z Piotrem Gładczakiem zastanawiamy się dokąd zmierza NBA. Obaj jesteśmy kibicami basketu – tego z najwyższej półki – od lat ’90 tych. Pamiętamy teamy, które zdobiły maksymalnie dwie wielkie gwiazdy. Dziś wygląda to niczym na 2K12, w którym każdy dąży do przechwycenia innych wielkich i w celu swtorzenia „Galacticos lub Dream Teamu”. Szczerze mówiąc ostatni lock out miał temu zapobiec (teraz wygląda na to, że przed widmem strajku stoi Gary Bettman, ex zastępca komisarza w NBA, a główny szef hokejowej ligi NHL) tego typu drużynom. Przecież jeśli spojrzymy na Wschód NBA to ujrzymy rosnących w siłę Knicks, z wielkimi nazwiskami, czy mocno przemeblowanych i coraz bardziej grożących podbojem ligi, Brooklyn Nets. Czy tego typu wymiany nie burzą nam widowiska? Czy NBA już zawsze będzie zmierzała w kierunku obranym przez Celtics w 2007 roku? Na odpowiedzi do tych pytań będziemy musieli poczekać dobre 2-3 lata, kiedy część graczy zawiesi buty na przysłowiowym kołku i przewietrzy nam się środowisko gwiazd. Kiedy zaczną decydować ci młodsi, również zdolni, ale myślący już inaczej od swoich mentorów..Liczymy na Kevina Love’a i jego Wilki, Wojowników Marka Jacksona, Czarodziei z Johnem Wallem i może nawet Bobcats z Kidem-Glichristem. Tymczasem cieszmy się chwilą, czekając na finał Igrzysk w Londynie.
Sarkastycznie rzecz biorąc, szkoda fani Orlando Magic, iż Wasz klub nie dostał w pakiecie za Howarda, niejakiego Mitcha Kupchaka!
Jednym z niewielu aspektów, jakie może odebrać Lakers mistrzostwo w takim zestawieniu to paradoksalnie Kobe Bryant. Jeśli będzie chciał za bardzo kreować i jeszcze bardziej rzucać gdy nie trzeba, Z ławki mają Jamisona, szach mat.
Dobra puenta na koniec, Nash wychodzi na największy hipokrytę w historii NBA. Zawsze był przeciw budowaniu zespołów w ten sposób, a teraz jest 4 all-star player w jednej piątce.
Swoją drogą przypomniało mi się jak przed sezonem przekonywałeś mnie jak wartościowym podkoszowym jest McRoberts :)
nazwijmy to ,że widziałem w nim potencjał, a przyspawany do ławy niewiele może;-)
ale o co chodzi z blokiem czy klapą. Wiele razy sprawa powracała, i nie wiem po co odgrzewać kotlety. Kto na tej niedoszłej wymianie wyszedł źle, bo na pewno nie NOH, które ma dziś Gordona i Davisa, a nie Scolę, Odoma i Martina. LAL, może z dzisiejszej perspektywy, to trudne do uwierzenia, ale naprawdę nie musi mieć wszystkich najlepszych graczy
w moim kontekście klapa oznacza tylko niepowodzenie Kupchaka z tym transferem. nic więcej. Jak wiesz z tamtym było dużo szumu, który tylko zaszkodził.
Znakomity artykuł Voy
W rozwinięty sposób porusza te sprawy o których zdawkowo pisałem w komentarzach przy poprzednim materiale na temat powyższej wymiany.
Paradoksalnie to może się stać to co się dzieje w reprezentacji USA na Olimpiadzie. To znaczy wzmocnienie składu w postaci Nash’a i Howarda może przynieść degradację Kobiego, na co on może kompletnie nie być gotowy na swoim boisku. Widać, że wyraźnie nie odnajduje się w nowym Dream Teamie.
Nash uwielbia grę z wysokimi podkoszowymi, a nie z obwodowymi graczami skłonnymi do przetrzymywania piłki. Niebawem się przekonamy jak ta naszpikowana gwiazdami ekipa będzie wspólnie działać. Moim zdaniem należało by się jeszcze pozbyć Metta WP, bo on kompletnie nie pasuje do układanki. W jego miejsce powinien się pojawić zmiennik dla Howarda. Albo młody „goniec” na kontry.
Ławka Lakers wcale nie wygląda biednie: Jamison, Hill, McRoberts, to są wszystko zawodnicy, którzy w słabszych zespołach grali by w S5. Brakuje dobrych małych, ale może to wcale nie być problemem. Problemem jest moim zdaniem chemia w zespole… jeśli będzie dobra, to stać ich na mistrzostwo.
Na papierze zespół wygląda na mocniejszy niż Miami! To jednak wybitne jednostki, które muszą się ze sobą nauczyć grać. Okaże się za kilka miesięcy, czy potrafią wspólnie ograć odrobinę tylko wzmocniony zespół z Oklahomy, albo weteranów z San Antonio. Ja osobiście bardzo czekam na wzmocnionych bardzo Clippers i Minnesotę. Jeśli Billups i Hill będą zdrowi to ja bardzo liczę na Clippers. Ten zespół ma teraz niesamowity skład i długą ławkę weteranów. Dojście Hilla, Touriafa, Odoma i Crowforda to niezły zastrzyk doświadczenia dla tego młodego zespołu. Po za tym ma Paul, Billups i Hill to niesamowici zawodnicy, mogący ciągnąć grę w najtrudniejszych momentach.
Minnesota to oczywiście jeszcze nie ten poziom, ale myślę, że w tym roku wejdą do Play-Off i zaczną zdobywać doświadczenie. Ważne, żeby tylko Love i „mały” Hiszpan, byli zdrowi.
Saturn przed wpisem czytałem Twoje komentarze, właściwie one wszystkie zachęciły mnie do napisania go. Także dołożyliście się;-)
Nie wiem co ty takiego niesamowitego widzisz w tych Clippers.
Billups i Paul to dwa pokolenia czołowych rozgrywających ligi. Przykładowo Paul pojechał na Olimpiadę i pełni dokładnie taką rolę jak ostatnio na Mistrzostwach Świata pełnił Billups. Starszy Pan już nie jest w tej formie co kiedyś, ale jeśli tylko będzie zdrów to będzie idealnym uzupełnieniem Paula. Mam nadzieję, że zdrowie mu pozwoli pograć. Strzelec Crawford i biegacz Bledsoe na obwodzie. Skrzydłowi: Griffin (młody efektowny), Hill, Odom i Butler, doświadczeni, łatwo mogą zmieniać się na pozycji. Najsłabiej jest na środku, bo Jordan to nie Howard, ale Griffin i Odom z pewnością mogą go wspierać pod koszem, a Touriaf zmieniać.
W zeszłym roku sam Paul tak zmienił grę Clippers, że awansowali do PO. Owszem dostali bęcki, ale coś z tego wyniosą. Przede wszystkim zgubiło ich podejście do gry – efekciarstwo w Play Off nie działa. Teraz Paul dostał wsparcie doświadczonych zawodników jak Hill czy Odom oraz Jamala, strzelca obwodowego. Musi być lepiej niż rok temu.
A może to jednak nie dream-team.
Superman II – chyba przesada.
Shaq był zdecydowanie lepszy niż jest Howard. To każdy wie. Superman byl tylko jeden.
Howard zapewni lukę powstalą w obronie, gdy gra Nash.
Ale czy Lakers nadążą za Westbrookiem, Durantem. Niekoniecznie.
JA typuję powtórkę finałów.
I kibicuję Minnesocie.
Tymczasem niech USA zdobędą Londyn.
McRoberts i Eyenga poszli do Magic. Jest już oficjalne potwierdzenie.
Lakers jest za mocne na obecne kluby i obawiam sie jego hegemonii w nadchodzacym sezonie. Liczylem, ze Howard dolaczy do Netsow, tam swietnie zgralby sie z Williamsem, Lopezem i Humpriesem. Final Play-off 2013 – LA Lakers bankowo
uwielbi to przyznawanie tytułów już przed sezonem :) lakers juz 10 tytułów pod rząd wygrają bo Howard do nich dołączył. Oni mieli bardzo dobrego Bynuma a Howard jest z tej samej półki – lepszy ale jednak o klasę bądz kilka moim zdaniem to nie jest lepszy
Finley poruszył już temat Kobiego, który może być ogniwem zapalnym w tym zespole. Ja jestem bardzo ciekaw jak Oni wszyscy razem poradzą sobie grać ze sobą. Zwłaszcza na linii Nash-Kobi.
Też bym nie przyznawał już tytułu Lakersom.