Wielu trenerów mówi o swoim zakończeniu kariery, ale gdy nadarza się kolejna szansa na poprowadzenie zespołu w NBA to nie są w stanie odmówić. Jak donosi Scott Howard-Cooper z NBA.com taki scenariusz nie będzie miał miejsca z Donem Nelsonem, którego emerytura jest permanentna.
72-letni w tej chwili nestor nie może narzekać na brak zainteresowania. Jeszcze w ubiegłym roku był wymieniany wśród faworytów do roli pierwszego szkoleniowca Minnesota Timberwolves (ostatecznie stanowisko otrzymał Rick Adelman). Ponoć nawet teraz, mimo jego twardego stanowiska zdarza mu się otrzymywać telefony od zarządzających klubami NBA.
Nelson jednak zbyt mocno przywiązał się do leniwego życia emeryta. Zamiast podróżować dzień w dzień po całych Stanach Zjednoczonych i użerać się z zawodnikami, którzy spokojnie mogliby być jego wnukami woli wypoczywać na plaży i sączyć drinki z palemką. Trzeba mu przyznać, że na to zasłużył.
Ma pięć mistrzowskich pierścieni – wszystkie z Celtics. W sumie na parkietach NBA zdobył 10890 punktów. Jego koszulka z numerem 19 jest zastrzeżona w Bostonie. Po zakończeniu kariery zawodniczej prowadził Milwaukee Bucks, Golden State Warriors, New York Knicks, Dallas Mavericks i ponownie Warriors. Zdobył trzy nagrody najlepszego trenera ligi.
Do tej pory jest rekordzistą NBA pod względem zwycięstw jako trener. Triumfował w 1335 spotkaniach i zdystansował Lenny’ego Wilkinsa (1332). Zaledwie sześciu szkoleniowcom w historii ligi udało się przekroczyć magiczną barierę 1000 wygranych i poza wspomnianymi wcześniej są to takie tuzy jak Pat Riley, Jerry Sloan, Phil Jackson i Larry Brown.