Jaki prezent dostanie Bryant?

Są zawodnicy, którzy budzą zupełnie skrajne emocje. Do tej grupy z cała pewnością należy Kobe Bryant. Jedni uwielbiają tego gracza – inni wręcz nienawidzą. Wydaje mi się, że mało jest ludzi dla których „Black Mamba” jest zupełnie obojętnym graczem. Mimo nastawienia do Kobe’go każdy musi przyznać – ten chłopak osiągnął naprawdę dużo w koszykówce. W sumie to już nie taki chłopak. Raczej bardzo doświadczony człowiek, bo równo 34 lata temu przyszedł na świat w Filadelfii.

O jaki prezent z okazji swoich urodzin może prosić Kobe? Zapewne taki, który będzie mógł odebrać dopiero w czerwcu, czyli szóste mistrzostwo. Nikt jednak nie da mu tego za darmo, z dobroci serca czy ze względu na sierpniowe urodziny. Jakiś czas temu Bryant dostał od Mitcha Kupchaka pierwszą część prezentu w postaci Steve’a Nasha oraz Dwighta Howarda. Właśnie ci dwaj wymienieni panowie mają pomóc „Black Mambie” odebrać właściwą część prezentu, czyli mistrzostwo.

Zanim Bryant wyrobił sobie pozycje doświadczonego weterana ze sporymi szansami na swoje szóste mistrzostwo musiał przejść długą drogę. Wszystko zaczęło się w 1996 roku, gdy tuż po szkole średniej zgłosił się do draftu. Z 13 numerem wybrali Bryanta przedstawicieli Charlotte Hornets. Kilka dni później wziął jednak udział w wymianie, która zmieniła historię. Do „Szerszeni” trafił Vlade Divac, a młody Kobe został zawodnikiem Los Angeles Lakers.

W ekipie „Jeziorowców” krok po kroku budował swoją pozycję. Szybko pokazał się jako dynamiczny rzucający obrońca, który potrafił zdobywać mnóstwo punktów. W latach 2000-2002 był drugą opcją mistrzowskich zespołów. Później jednak przyszła ciemniejsza strona kariery Bryanta, czyli kłótnia z O’Nealem, której skutkiem było odejście Shaqa. Kobe stał się numerem jeden w drużynie, która była tylko ruiną niedawnej potęgi. W tym czasie Bryant jeszcze bardziej rozwinął swój talent strzelecki. W styczniu 2006 roku rozegrał mecz, który przeszedł do historii. Rzucił 81 punktów w konfrontacji z Toronto Raptors. Na parkiecie odbyły się jakieś czary. Obrońcy kanadyjskiego teamu nie mogli zatrzymać „Black Mamby”. Przed tym spotkaniem sądziłem, że niemożliwe jest, aby ktoś w obecnych czasach w ogóle zbliżył się do takiej zdobyczy punktowej. Bryant obalił mój pogląd i osiągnął drugi wynik w historii. Na koniec sezonu osiągnął średnią punktową na poziomie 35.4 ppg. Jest to ósmy wynik w historii. Na przestrzeni ostatnich 45 lat tylko Michael Jordan był lepszy (w sezonie 1986/1987 notował 37.09 ppg).

Niezwykłe osiągnięcia indywidualne nie szły jednak w parze z sukcesami drużynowymi, a to jest przecież w koszykówce najważniejsze. Doszło do tego, że w Kobe osiągnął taki poziom frustracji, że koniecznie chciał zmienić zespół. Na dobrą sprawę ten pożar został całkowicie zagaszony dopiero w 2008 roku. Wtedy za wręcz śmieszną cenę do Los Angeles Lakers dołączył Pau Gasol. Z miejsca „Jeziorowcy” znowu stali się ligową potęgą. Z Hiszpanem u boku Kobe został wybrany MVP sezonu i doszedł do przegranego finału (lepsi byli Boston Celtics). Następne dwa lata zakończyły się już jednak kolejnymi mistrzostwami dla LAL. Słabiej poszło w dwóch ostatnich rozgrywkach, ale tego lata osoby decyzyjne „Jeziorowców” dokonały takich ruchów transferowych, że przynajmniej na papierze Lakers wyglądają znowu jak najbardziej ścisła czołówka ligi. Czy zostanie to potwierdzone na parkiecie? Czas pokaże, ale wydaje mi się, że tak właśnie będzie.

Kobe Bryant musi również słuchać codziennej krytyki. Na pewno nie ma łatwego charakteru i na pewno uwielbia rzucać. Przez te wszystkie lata spędzone w najlepszej lidze świata mam jednak wrażenie, że odpowiednio dojrzał i już nie jest tym samym szaleńcem z piłką. Cały czas zdarza mu się popełniać kolosalne błędy, ale przez to nie można go nie doceniać. Chociaż w dniu jego urodzin osoby, które go nienawidzą niech zastanowią się co takiego osiągnął. Można nienawidzić, ale trzeba docenić człowieka, który ma na swoim koncie:

  • 5x mistrzostwo NBA
  • 1x MVP sezonu
  • 2x MVP Finałów
  • 14x udział w All-Star Game
  • 4x MVP All-Star Game
  • 2x najlepszy strzelec sezonu
  • 1x król konkursu wsadów
  • 2x złoto olimpijskie

 

Na zakończenie wspomnę jeszcze, że Bryant przez wielu porównywany jest do Jordana. Mimo, że widzę pewne podobieństwu w grze tych wspaniałych koszykarzy to jestem wielkim przeciwnikiem takich porównań. Zwolennikom przypomnę jednak, że „MJ’ był praktycznie w takich samym wieku jak Bryant, gdy podchodził do swojego ostatniego mistrzowskiego sezonu.

 

 

STO LAT KOBE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!