Fani w Luizjanie widząc Erica Gordona przechadzającego się ulicami Nowego Orleanu – nie zawsze reagują entuzjastycznie. Jego słowa o chęci dołączenia do Suns wcześniej w tym roku, mocno ugodziły w sercach niektórych zagorzałych sympatyków Szerszeni. Biznes jednak sprowadził gracza z powrotem do tego samego miejsca.
Wszyscy zastanawiają się teraz – jaka będzie motywacja rzucającego obrońcy. Czy przypadkiem nie sprawdzi się zasada, iż z niewolnika nie ma pracownika.
W minionym sezonie przez problemy z kolanem Eric Gordon zagrał zaledwie 9 spotkań. Hornets podczas letniego okienka usprawnili zespół i liczą, że wkrótce wyrwą się z tej szarej strefy NBA i zaczną walczyć w playoffach. Do tego niewątpliwie daleka droga. Eric ma być w tych okolicznościach liderem zespołu.
– Mamy mnóstwo utalentowanych graczy, którzy bardzo nam pomogą. Ten proces potrwa bardzo długo – to nie rok, czy dwa i już będziemy zespołem walczącym o mistrzostwo. Mam nadzieję, że w tym roku powalczymy o playoffy, a za jakiś czas włączymy się do walki o pierścienie – mówi gracz.
Hornets wyrównali ofertę Phoenix Suns (58 milionów dolarów za 4 lata) za Gordona, a poza tym włączyli do składu Ryana Andersona i Robina Lopeza. Poza tym w drafcie do ekipy trafili Anthony Davis i Austin Rivers.
– Będę tu przez kolejne cztery lata – mówi Gordon. – Koniec końców to jeden wielki biznes. Gdziekolwiek wylądujesz, musisz patrzeć w przyszłość z tym zespołem – kończy.
akurat przy Gordonie też nie raz rzucił mi się na myśl tekst, że to może być niewolnik a nie pracownik. Wolałbym go widzieć w trykocie Suns. Niestety;-(