Podobnie do Toma Thibodeau ma się sprawa z kontraktem silnego skrzydłowego Chicago Bulls, Taja Gibsona. Jak widać sternicy Byków nie spieszą się w obu przypadkach z doprowadzeniem do końca rozmów na linii klub – agent (gracza, trenera) – z pożytkiem dla obu stron.
Jak donosi CSN Chicago, zespół w Windy City chciałby parafować dłuższą umowę ze swoim najlepszym rezerwowym, a sam zawodnik o niczym innym nie marzy, tylko o przedłużeniu kontraktu..
Mark Bartelstein, czyli agent zawodnika, przyznał w jednym z wywiadów, że obecnie jest w fazie zawansowanych rozmów z G.M.’em klubu Garem Foremanem. Back up Carlosa Boozera (jemu zostały 2 lata gwarantowane z kontraktu) jest jednym z ulubieńców trenera Thibodeau, a ponadto wykonuje dla Byków wiele wartościowej pracy na deskach i w obronie przeciwko najlepszym skrzydłowym NBA. Bulls słyną jednak z faktu, że jakiekolwiek umowy są negocjowane długo, finał rozmów niemalże przeciągany do ostatniej chwili. Wiedzą coś więcej na ten temat takie legendy klubu jak Scottie Pippen i Phil Jackson, z kolei w ostatnim czasie podobnych doświadczeń doznaje Tom Thibodeau.
Trzecio-roczniak wie doskonale, że jego zespół również ani myśli o płaceniu podatku od luksusu, stąd bez większych dyskusji pozwolił odejść Ronniemu Brewerowi, CJ Watsonowi i Omerowi Asikowi. Na ich miejsce pozyskano tańszych zawodników, ale czy lepszych?
Fakty są takie, jeśli Byki nie zaproponują nowego kontraktu skrzydłowemu do listopada to najprawdopodobniej będzie on jednym z najsmaczniejszych kąsków latem 2013 roku. Gdy sytuacja podobna do tej z Omerem Asikiem (ostatecznie wylądował w Houston Rockets) się powtórzy, to Bulls raczej nie będą w stanie wyrównać lukratywnej oferty dla gracza, mając w pamięci długoterminowe kontrakty z Joakimem Noah, Luolem Dengiem, Derrickiem Rosem i napompowaną umowę Carlosa Boozera.
Znany z energetycznego grania Gibson, w ma za sobą 3 lata gry w lidze i ponad 250 spotkań. W każdym sezonie przekraczał granicę 7pkt, 5zb i 1blk na mecz, spędzając średnio na parkiecie 23 minuty. Wg wielu fanów Chicago Bulls to on powinien być starterem klubu zamiast przereklamowanego Boozera. 27-latek w 2010 roku dostąpił wyboru do najlepszej piątki debiutantów.
Podsumowując: sam zawodnik przyznał, że koncentuje się na przygotowaniach do nowego sezonu i wierzy swojemu agentowi – dając mu wolną rekę w negocjacjach – mając nadzieję na satysfakcjonujące porozumienie dla obu stron.