Gdy władze NBA ogłosiły, że mają zamiar walczyć z graczami symulującymi przewinienia (tzw. floperami) spotkało się to ze sporym zrozumieniem i pochwałami kibiców. Nie wszyscy gracze jednak zareagowali równie entuzjastycznie.
Pierwszy ostrzejszy komentarz na temat ogłoszonych kar wygłosił Blake Griffin.
Te kary nie sprawią, że ktokolwiek wygra lub przegra więcej spotkań. To jedynie dobry sposób na wyciągnięcie pieniędzy przez NBA.
Według zasad ogłoszonych przez Stu Jacksona za pierwszy stwierdzony flop gracz dostanie ostrzeżenie, za drugi 5 000 $ kary, za trzeci 10 000$, za czwarty 15 000 $, za piąty 30 000 $, a za szósty i późniejsze po meczu zawieszenia.
Będąc złośliwym trzeba przypomnieć o tym, że skrzydłowy Los Angeles Clippers został już nazwany aktorem. Określenie to padło z ust innego młodego podkoszowego – DeMarcusa Cousinsa, który był sfrustrowany jego symulowaniem.
Na koniec wywiadu opisanego przez Marca J. Spearsa z Yahoo! Sports Blake jeszcze mówi:
Myślę, że cel wprowadzenia zasady, czyli ograniczenie symulowania, jest dobry. Ale mówicie mi teraz, że przykładowo mamy siódmy mecz finałów, gracz ma możliwość zagrania i będzie się zastanawiał czy bardziej mu zależy na 10 000 $ ewentualnej kary czy na mistrzostwie?
niech dojdzie do perfekcji we flopowaniu to nie zauważą.
PS może lepiej popracowałby nad obroną to nie musiałby się kłaść w co 2 akcji….
dokładnie, najśmieszniejsze , że on się wypowiada hahaha padłem….
Co innego, że Blake flopuje a co innego że powiedział prawdę. Sporne sytuacje powinny być od razu rozstrzygane przez konsultacje ze stolikiem, no ale zapewne ego takiego np. Joe Crawforda jest za duże by podejść się skonsultować a co dopiero poprosić o pomoc w rozwikłaniu sprawy