Wiele znaków zapytania znajduje się przed nowym sezonem przy zespole debiutanta w NBA, Mike’a Dunlapa. Pierwsze dotyczą dalszego rozwoju graczy jak Kemba Walker i Bismack Biyombo. Drugie można postawić przy osobach nowo kreowanych liderów – Bena Gordona oraz Michaela Kidd-Gilchrista. Na pewno większa część z nas zadaje sobie jeszcze jedno pytanie ile zwycięstw (czy więcej niż 7) odniosą w rozgrywkach 2012-13 koszykarze ze stajni Michaela Jordana..
Pre-season games mają nam pozwolić poznać faktyczny potencjał przebudowywanej drużyny oraz ustalić jaki kształt będzie miała pierwsza piątka Bobcats. Być może uda nam się zaobserwować nowe elementy w taktyce drużyny z Charlotte, coś nad czym pracują z nowym trenerem Rysie to zwiększenie intensywności w grze oraz poprawa defensywy.
Pierwszy test gracze Mike’a Dunlapa zdali pozytywnie, wykorzystując absencję kontuzjowanego Johna Walla.
Z drugiej strony zespół rozpoczynający swój pełny sezon – Randy’ego Wittmana – prezentował się minionego wieczoru fatalnie na dystansie. Z pierwszej piątki żaden z zawodników nie dał się poznać z dobrej strony, a w miejsce Johna Walla ujrzeliśmy nieskutecznego A.J. Price’a (3-10 z gry i 5strat).
Wcale nie lepiej prezentowali się Jan Vesely (1-5), Trevor Ariza (2-8) i Jordan Crawford (3-12). Nie powinno Was dziwić zatem ,że słabe w poprzednim sezonie Rysie wykorzystały niemoc rywali i już do przerwy prowadziły 56:42.
Kemba Walker (7pkt-as-3zb) zajął miejsce w pierwszej piątce, po odejściu ze składu D.J. Augustina. Byron Mullens (ostatecznie nie wystąpił na IO ze względu na uraz), przymierzany do gry pod flagą brytyjską tego lata, rozpoczął mecz na pozycji numer 4 i zaimponował nowym elementem w swojej grze, skutecznym rzutem zza łuku (18pkt-8zb i 3-7 za 3pkt). Wcale nie gorzej spisywał się ten, który ma wiele do udowodnienia po sezonach niemocy wśród Pistons, Ben Gordon. Co prawda nie trafił on żadnego rzutu zza łuku (raz tylko próbował), ale zakończył spotkanie z 16 punktowym dorobkiem.
Druga połowa spotkania okazała się bardziej wyrównana dla Czarodziejów. Za sprawą swoich zmienników mieli oni okazję nawiązać bardziej wyrównaną grę z najsłabszą drużyną NBA poprzedniego sezonu. Bradley Beal rozwiązał swój worek z punktami i dołożył 18 oczek, a nowo pozyskany Martell Webster nie okazał się gorszy, dodając kolejne 18pkt.
Mimo, że obie drużyny walczyły o dobry wynik to nie udało się obu trenerom znaleźć recepty na dokładną grę podopiecznych. Każda z ekip straciła po 21 piłek i momentami wychodziły brak zgrania ( w odniesieniu do nowych postaci w zespołach ) oraz długa przerwa bez trzymania piłki w rękach.
Akcje na przełomie 3 i 4 kwarty z rąk Byrona Mullensa i Bena Gordona przesądziły o wygranej Bobcats. Mullens zaczął budowanie końcowej przewagi od celnej trójki, następnie akcją 2+1 rozpoczął finałową odsłonę dla Rysiów. Kolejne 6 oczek Gordona (2x2pkt i 2 osobiste) dały pewną przewagę w najważniejszej dla wyniku kwarcie meczu. Wówczas to poczynaniami kolegów kreował przybyły z L.A. Ramon Sessions (14pkt-5as-5zb) i wydaje się, że pod jego kierownictwem zespół Dunlapa najlepiej prezentował się w ofensywie.
Na koniec warto dodać, że wygląda na to, iż pod kierunkiem nowego trenera do łask wrócił Tyrus Thomas (8pkt) i jeżeli podkoszowy na serio zabierze się do treningów to możemy być świadkami solidnego front courtu drużyny, która ma sporo do udowodnienia w nadchodzących dużymi krokami rozgrywkach.
Wynik: Charlotte Bobcats – Washington Wizards 100:88 (28:20, 28:22, 21:22, 23:24)
Wizards: Webster 18, Beal 18, Seraphin 11, Singelton 9, Price 9, Ariza 8, Crawford 6, Martin 4, Vesely 2, Barron 0, Randolph 0.
Bobcats: Henderson 19,Mullens 18, Gordon 16, Sessions 14, Kidd-Gilchrist 12, Thomas 8, Walker 7, Haywood 4, Carroll 1, Taylor 1, Diop 0, Biyombo 0, Williams 0.
Bobki i tak będą najgorszą drużyną NBA. Z takim składem inne rozstrzygnięcie byłoby sensacją.