Drugi raz z drużyną NBA podczas pre-season spotkali się podopieczni Pablo Laso, którzy w swoich szeregach mają byłego gracza najlepszej ligi świata, Rudy’ego Fernandeza. Królewscy we wcześniejszym meczu zmuszeni byli uznać wyższość Memphis Grizzlies, a ich katem okazał się Marc Gasol (16pkt i 16zb). O ile wicemistrzom Hiszpanii nie udało się sprostać drużynie , która regularnie w ostatnich latach gościła w play offs, o tyle sami zawodnicy więcej obiecywali sobie po konfrontacji z teoretycznie słabszymi od Grizzlies – Raptors.
Rzeczywiście mecz miał nieco inny przebieg – porównując oba spotkania konfrontujące Real Madryt z teamami NBA. Rudy Fernandez tym razem mógł liczyć na większe wsparcie kolegów i doczekał się jej ze strony przymierzanego do Chicago Bulls, Nikoli Mirotića oraz wybranego w drafcie przez Nuggets, Sergio Llulla (w pierwszym meczu z Grizzlies raził nieskutecznością 2-10). Raptors z kolei testowali nowe ustawienie piątki, z wchodzącym do składu Landrym Fieldsem oraz powracającym po kolejnej kontuzji, Andreą Bargnanim. Znów nawiązując do występów drużyny amerykańskiej/kanadyjskiej potyczka miała hiszpański podtekst, gdyż przecież rozgrywającym Drapieżców jest Jose Manuel Calderon. Co ciekawe Hiszpan rozpoczął ten mecz od straty..
Real świetnie wszedł w to spotkanie sprawiając zimny prysznic na plecy Kanadyjczyków w pierwszych fragmentach gry. Wsady piłki do kosza bałkańskich koszykarzy jak Mirotić czy Begić, seryjne trafienia Jaycee Carolla dały prowadzenie gościom 11-6. Po alley oopie Fernandeza publiczność w Toronto dała ogromny wyraz zadowolenia z efektownej gry rywali. Jeszcze w pierwszej kwarcie przewaga drużyny z Madrytu wzrosła do 10 oczek (20-10) a fani NBA nie mający styczności z hiszpańską ligą ACB mogli mieć przed oczami efekt zaskoczenia. Osobiście jako sympatyk madryckiego zespołu miałem nadzieję na wygraną swoich pupili.
Raptors szybko jednak nawiązali do dobrej gry, głównie zagęszczając strefę podkoszową i odrzucając rywala na obwód. Kolejne trzy próby rzutów za 3pkt, Mirotića i Fernandeza uruchamiały kontry Kanadyjczyków i dawały punkty DerRozana, Calderona i Johnsona. Akcja 2+1 Amira Johnsona dała pierwsze prowadzenie Raps. Po chwili trójkę numer 1 wrzucił John Lucas III , wsadem (7 oczek na koncie) popisał się (znów) Johnson, a kwartę rzutem o tablicę zakończył Litwin Kleiza. 29-22 po I kw.
Druga kwarta przyniosła nam zmiany w składzie i kolejne ciekawe akcje z udziałem zawodników obu drużyn. Terence Ross swoimi pierwszymi punktami w pre-season zaznaczył obecność na parkiecie, znów trafiali – trójka nr 2 – Lucas oraz świetnie dysponowany w pierwszej połowie Johnson. Trudności w obronie podopiecznym Dwayne’a Casey’a znów sprawiał Mirotić (10 oczek), autor 4 punktów z rzędu. Następnie alley oopem popisał się Marcus Slaughter. Dwoma trafieniami z rzędu odpowiedział DeRozan, ale akcje dalej Królewscy przechwycili prowadzenie. Stało się to za sprawą 3 trzypunktowych trafień z rąk: Donte Darpera, Rudy’ego Fernandeza i Martynasa Pociusa. Akcje bliżej kosza miejscowych, z wykorzystaniem pary Gray-Bargnani pozwoliły odzyskać Raptors prowadzenie przez końcem II kw. 50-48.
Trzecia odsłona przyniosła odpowiedź na śmielsze poczynania gości. Raps użyli tej samej broni – czyli rzutów zza łuku – by odskoczyć Realowi (59-52) – a celne trafienia odnotowali Bargnani i Calderon. Akcję dalej pierwszą trójką popisał się Landry Fields, ale od razu celnym i podobnym trafieniem odpowiedział Carlos Suarez. Wymiana ognia trwała dalej i drugą trójkę dorzucił coraz pewniej radzący sobie na parkiecie Pocius. Dwie z rzędu podkoszowe akcje Felipe Reyesa dały nam remis (po 65). Kolejne akcje Reyesa – 7 punktów w krótkim fragmencie gry oraz 3 trójka Pociusa (15pkt do III kw.) dały prowadzenie podopiecznym Pablo Laso (71-69). Wówczas do gry włączył się John Lucas trafiając dwa razy z rzędu i znów dając prowadzenie swojej drużynie przed upływem kolejnych 12 minut (75-73).
Finałowe 12 minut rozpoczęło się od trafienia zza łuku Mirotića (15pkt) ale na odpowiedź znów czekaliśmy kilka sekund. Najwyższy wybór w drafcie Kanadyjczyków, Terrence Ross, pokazał, że możemy od niego oczekiwać solidnych występów punktowych w zbliżających się wielkimi krokami rozgrywkach. Dwie trójki w serii, podparte trafieniami pary Lucas – Anderson i gracze trenera Casey’a wykonali stanowczy krok w kierunku wygranej. W nieco ponad 3 minut odskoczyli oni gościom na 11 oczek (93-82), których rywal nie był w stanie zniwelować. Publiczność jeszcze jednym alley oopem poderwał Marcus Slaughter – bo o dziwo to Europejczycy rozegrali więcej efektownych akcji niż ich koledzy z NBA – ale trzy punktowe akcje Fernandeza i Llulla już nie miały wpływu na losy meczu (102-95).
Patrząc na występy Realu Madryt czy Fenerbahce Stambul znów odniosłem wrażenie, że NBA z roku na rok jest bardziej w zasięgu europejskich drużyn, preferujących bardziej zbilansowaną i zespołową koszykówkę. Kto wie, może za 3-4 lata doczekamy się pierwszej europejskiej dywizji NBA lub pomysły by na pewnym etapie rozgrywek włączyć do NBA topowe europejskie drużyny? Na pewno w tym meczu Królewscy udowodnili, że potrafią wiele. Bolączką Realu w tym meczu była większa liczba strat (22-16) i myślę, że to ona zadecydowała o końcowym wyniku meczu (5 popełnił Slaughter a 4 Fernandez).
Wynik: 102-95 dla Raptors
Najlepsi strzelcy: DeRozan 18, Lucas 16, Bargnani 14 i Johnson 12 oraz Mirotić 17 (12zb), Pocius 15, Fernandez i Llull po 10.