Dziś są postrzegani jako najbardziej „biała” ekipa w całej NBA. W swoim składzie mają bowiem aż 10 graczy o tym kolorze skóry, co jest prawdziwym ewenementem w skali zawodowej ligi. W trakcie letniego okresu transferowego David Kahn pozbył się Michaela Beasley’a oraz Darko Milicića czyli graczy, którzy nie gwarantowali odpowiedniej jakości występów drużynie. W zamian uzupełnił skład uznanymi nazwiskami jak Andrei Kirilenko i Brandon Roy, w nadziei na pierwsze play offs od 2004.
Leśne Wilki z Minnesoty są w lidze NBA od 1989 roku, kiedy to wraz z Orlando Magic, Miami Heat i Charlotte Hornets dołączyli w poczet najlepszych na świecie klubowych zespołów. Przed latami w Minneapolis rezydowała inna drużyna NBA – Lakers (i ze względu na wielką ilość jezior zapożyczyli sobie na zawsze nazwę Jeziorowcy) ale historia prezentowanej ekipy w ogóle nie jest połączona dziś z utytułowanymi kolegami z Kalifornii. Specjalizujący się w wyciąganiu w loterii draftowej świetnych graczy podkoszowych – Timberwolves – nie mają za sobą wielkiej historii i są też klubem marzącym o wielkiej przygodzie oraz sukcesie, który wg fanów pewnego dnia nadejdzie.
Najbliżej występów w finałach NBA, głodne (nie od dziś) sukcesu Wilki, były w 2004 roku. Wówczas to byliśmy świadkami narodzin wielkiej gwiazdy – MVP ligi – Kevina Garnetta. Obecny podkoszowy Celtów miał wokół siebie znających klimat finałów NBA Latrella Sprewella oraz Sama Cassella, ale na ich wszystkich drodze stanęli wówczas naszpikowani gwiazdami – z Karlem Malonem i Garym Paytonem – Lakers..
Kawałek historii.
Jeśli cofniemy się do krótkiej historii klubu to każdy, gdzieś w pamięci widzi białego podkoszowego pierwszego Dream Teamu, Christiana Leattnera (wybrał potem Atlantę Hawks). Niejeden z Was pamięta powietrzne ewolucje przy konkursie wsadów Isaiaha Ridera, który ostatecznie wylądował w Portland (i nadal w kolejnych klubach stwarzał kłopoty wychowawcze). Wielką nadzieję, przy przyszłościowym duecie Stephon Marbury-Kevin Garnett. Dalej podpisaną pod stołem umowę na wyższy kontrakt w kolejnych sezonach, Joe Smitha czy w końcu nieszczęsny wypadek kapitana drużyny, Malika Sealy.
W 2007 roku cała organizacja doznała wstrząsu, bowiem na przeprowadzkę do Bostonu zdecydował się Kevin Garnett, największa ikona klubu. Wilki musiały zaczynać swoją wędrówkę od początku, bo spadły w szarą przepaść..z której zaczęli dopiero się wygrzebywać w poprzednich rozgrywkach.
Letnie transfery z zagadkami w tle.
Kiedy słyszymy słowo Timberwolves od razu mamy przed oczami wizerunek Kevina Love’a i Ricky’ego Rubio. Od zeszłego sezonu wiemy też, że obaj panowie nie wystarczą Rickowi Adelmanowi by dotrzeć do fazy play offs. W tym celu sprowadzono (lub jak kto woli odgrzano) Brandona Roy’a oraz Andreia Kirilenkę. Ten pierwszy po bardzo poważnych problemach z kolanami, ma nadzieję na powrót do wysokiej dyspozycji. Oczywiście jeśli udałoby byłemu graczowi Portland Trailblazers utrzymać w dobrej formie swoje kolana i regularnie dostarczać 15 oczek do klubowego dorobku, to śmiało moglibyśmy mówić o sukcesie. Jak na razie, podczas przygotowań Roy ma się świetnie, trafia na wysokiej skuteczności a Rick Adelman oszczędnie dysponuje jego siłami. Drugie nazwisko to wg mnie większa zagadka, gdyż AK-47 to już nie najmłodszy gracz – trzeba podkreślić fakt celowania przez Dave’a Kahna w Nicolasa Batuma czyli Rosjanin to druga opcja wyboru – mogący pomoc młodej ekipie doświadczeniem, ale już nie do końca sprawdzający się w ataku oraz obronie przeciwko bardziej atletycznym graczom. W Europie, przez ostatnie miesiące, AK-47 grywał jako typowa czwórka. W Wolves wystąpi na niskim skrzydle, tuż obok Roy’a, Love’a i Pekovića. Osobne wzmocnienia to nietuzinkowi zawodnicy jak Chase Budinger (rola energizera z ławki powinna się sprawdzać w jego przypadku) oraz Alexey Shved (Rosjanin powinien częściowo występować na jedynce oraz dwójce, w zastępstwie Rubio).
Pierwsza piątka: JJ Barea (R. Rubio lub A. Shved) – B. Roy (C. Budinger) – A. Kirilenko (D. Williams) – K. Love (D. Cunningham lub L. Amundson) – N. Peković (G. Stiemsma).
Lider i jego wsparcie.
Numerem jeden w ataku (ze względu na rosnącą wszechstronność jego grania) jest Kevin Love. Maszynka do notowania double double już w poprzednich rozgrywkach potwierdził swoją klasę awansując do All Star Game (już nie w zastępstwie za kontuzjowanego gracza) oraz znajdując się w top5 punktujących w lidze (ze średnią 26 oczek). Love włączył do swojego repertuaru rzut za trzy punkty (wygrał Long Distance Shoutout podczas All Star Weeekend), przez co jeszcze bardziej skupia uwagę obrońców drużyny przeciwnej. Te coraz skuteczniejsze zagrania to również dobra alternatywa dla filozofii gry trenera Adelmana i tzw. corner offense, w której czterech graczy stojących na obwodzie powinno siać stałe zagrożenie rzutami z dystansu lub po wejściu na kosz (ewentualnie przy ucieczce obrońcy). Wprawdzie Love’owi nie udało się obronić tytułu Mistrza zbiórek, ale tutaj również w kategorii ilości zebranych piłek uplasował się w ścisłej czołówce. Mistrz świata ze Stambułu i Mistrz olimpijski z Londynu sporo również zyskuje w ataku dzięki dwójkowej grze z Rickym Rubio. Akcje pick’n’rollowe dzięki first-pass-player’owi również zyskują na jakości (jest ich z każdym kolejnym meczem więcej) przy osobie Nikoli Pekovića (czyli graczu który poczynił spory postęp wśród Wilków).
Wsparciem dla Love’a powinien być wracający do zdrowia Czarnogórzec Peković oraz dwójka dochodzących graczy, Roy i Kirilenko. Ex obrońca Blazers wniesie raczej sporo dobrego do ataku nowej drużyny, stwarzać dodatkowe zagrożenie na dystansie i otwierać nowe opcje przestrzennego grania dla filozofii Adelmana. Kirilenko na pewno doda jakości w defensywie Wilków, na pewno też stanie się typowym zadaniowcem (plastrem przeznaczonym do roli krycia Kevina Duranta, Kobego Brytanta etc.) a w ataku – przy lepszej dyspozycji na dystansie – powinien wspierać ofensywę drużyny o 10-12 oczek w meczu. Oczywiście kończąc wątek liderów, nie należy zapominać o Rickym Rubio, hiszpańskim cudownym dziecku koszykówki, który na nadzieję na powrót do gry już w grudniu tego roku. Jeśli wszystko przebiegnie bez zmian i komplikacji ofensywa T-Wolves z początkiem nowego roku powinna osiągać swoje najlepsze chwile.
Słabe i mocne strony.
Plusy – wietrzenie składu (M. Beasley, A. Randolph, W.Johnson, D. Milicić i A. Tolliver zmienili kluby) i pozyskanie pewnych – uznanych – graczy jak Kirilenko i Roy. Wzmocnienie rotacji obwodowej przy osobach A. Shveda, C. Budingera oraz podkoszowej – G. Stiemsmą oraz L. Amundsonem. Wszystkie te zabiegi to pozytywne uzupełnienie kolejnych pozycji w talii trenera Adelmana w aspekcie obrony jak i ataku (choć na to drugie postawiłbym w pierwszej kolejności, gdyż Adelman od lat uznawany jest za coacha stawiającego ofensywę na pierwszym miejscu). Świetna chemia w drużynie, głód kolejnych zwycięstw i jasno wyznaczone zadania dla poszczególnych zawodników, powinny działać budująco na całą ekipę. Uwaga: nowi gracze mogą z powodzeniem wystepować na dwóch pozycjach, stąd też wzrośnie wszechstronność grania (Roy 2 i 3, Kirilenko 3 i 4, Shved 1 i 2, Budinger 2 i 3 czy Amundson 4 i 5).
Minusy – Brak pewnego strzelca na niskich pozycjach poza Roy’em. Nie chcę tu wdawać się w kolejne gdybanie, ale zakładając ,że ze zdrowiem obrońcy trzeba będzie non stop się liczyć, to brakuje mi tu solidnego strzelca z ławki (może warto zainwestować w solidnego i wolnego na rynku Michaela Redda)? Na pewno nie są nimi ani JJ Barea ani Alexey Shved, których występy rzutowe mogą być zbliżone do sinusoidy (czyli raz na górze, innym razem na dole). Jak wiemy, pewna ręka nie jest również zaletą Rubio. Drugą bolączką może się okazać jakość defensywy również na niższych pozycjach. O ile o zaangażowanie Kirilenki jestem dość spokojny, o tyle o umiejętności defensywne Budingera, Shveda, Barei oraz wracającego po kontuzji Roy’a bym drżał.
Zagrożenie czyli wszystko zależy od zdrowia graczy.
Nie ma w NBA ekipy, której dyspozycja nie zależałaby od zdrowia graczy. Jeśli doskonale pamiętacie ostatni sezon to ze składu Wilków kolejno do gabinetów lekarskich udawali się Rubio, Peković i Love. Efekt z drużyny bliskiej play offs stali się oni znów średniakami. W tym sezonie znów wiele będzie zależało od zaleczonych urazów, kolejno: Roy’a, Rubio, Love’a i Pekovića. Jeśli kontuzje nie spędza snu z powiek sterników klubu to o play offs możemy być spokojni. Na papierze – T-Wolves – wyglądają naprawdę imponująco!
Oczekiwania – misja play offs!
Dwóch go-to-guys w osobach Love’a i Roy’a, szukający wysokiej formy i mający misję do zakończenia (czytaj play offs) Peković oraz Rubio oraz głodny zwycięstw przy powrocie do ligi AK-47. Cała konstelacja pod opieką trenera, który toczył już boje na szczycie konferencji oraz w finałach NBA. Play offs wydają się realne po raz pierwszy od 2004 roku. Pytanie tylko czy wystarczy zdrowia?
Podsumowanie czyli okiem autora:
Z pełną uwagą będę śledził losy i rozwój T-Wolves w nadchodzących rozgrywkach. Liczę na powrót do zdrowia , bez żadnych dodatkowych perypetii, Ricky’ego Rubio. Spodziewam się też wielu dobrych występów powracającego Brandona Roy’a, którego obecność w składzie Wilków zaostrza apetyty na play offs fanów Wilków. Ponadto liczę, że z dobrej strony – nawiązując do poprzednich solidnych lat w Salt Lake City – zaprezentuje się powracający po rosyjskiej przygodzie – Andrei Kirilenko. Sezon w Minnesocie zapowiada się niezwykle obiecująco, a jeżeli wszystko obejdzie się po myśli zasłużonego trenera to Wilki zagrają w play offs z bilansem na plus, w okolicach 42 wygranych w sezonie zasadniczym.
Nie chce się czepiać, ale tak jak bardzo dobrze mi sie czyta cykl „prezentacja” tak w tym wypadku czuć obniżkę formy, bo każdy akapit jest o tym samym na dobrą sprawę (Roy, AK….AK, Roy) pozdro!
tak jak napisałem w podsumowaniu , na zdrowy rozum to w rękach i nogach tych 2 graczy (o Rubio i Love’ie też napisałem sporo) leży poprawa gry M.T-Wolves. Na co stać Rubio oraz Love’a to wiemy. Natomiast bez dobrej gry dwóch nowych oraz naturalnie zdrowia nie można liczyć na P.O. w Krainie Jezior. Tak naprawdę to działacze sporo ryzykują stawiając na dwóch weteranów, a i od ich formy zależy progres drużyny.
Zdrowie to tu naj. A tak to przy Rickim każdy gracz gra lepiej np. D-Will. Minni mniała pake na po już w tym sezonie, tylko kontuzje 4/5 s5 i dupa.
Woy napisał byś ostatnią Dyw w efl (bym to zrobił tylko że tam sam gram)
Ja bym na ich miejscu jak najszybciej handlował Derickiem Williamsem póki jest dużo wart za jakiegoś sg ;)
zgadzam sie tylko kto moglby byc chetny :)?
Ja myślę, że na zachodzie 42 zwycięstwa do play-off nie wystarczą. W ogóle jako pewniaków widzę jedynie Spurs, Lakers, Clippers, OKC i Denver. O miejsca 6-8 walczyć będzie Memphis, Dallas, Minnesota, Golden State, Utah. Szanse są, ale wcale nie takie duże. Co do handlowania Williamsem to i owszem. Moim zdaniem ten chłopak ma ogromny potencjał, ale Adelman nie ma do niego przekonania oraz pomysłu jak go wykorzystać. Jakby trafił do jakiejś słabszej ekipy, to jestem pewien, że nagle wystrzeliłby i wszyscy by się nim zachwycali. Od początku było wiadomo, że źle trafił i że w tej ekipie sobie dużo nie pogra. Zamiast wybierać gracza, który pasuje do teamu wybrali najlepszego dostępnego, ale kompletnie niepotrzebnego.
o tej równej walce ja myślę właśnie, biorąc pod uwagę 10-11 drużyn. pamiętajmy ,że najwięcej spotkań rozegrają one między sobą, stąd też ostrożność z bilansem Wilków;-)