Pierwszy mecz między Celtami a Nets, kilka dni wstecz w Bostonie, zakończył się tryumfem gości, grających bez swoich pierwszo piątkowych postaci. Minionej nocy doszło do konfrontacji numer 2 i już w Braclays Center na Brooklynie. Spotkanie to było transmitowane przez TNT, i była to również pierwsza transmisja z meczu Nets od czasów przenosin z Newark.
Celtowie podeszli do pojedynku bardziej poważnie aniżeli miało to miejsce 4 dni wstecz, we własnej hali. Doc Rivers miał do dyspozycji wszystkich zawodników, poza przechodzącym rehabilitację operowanych barków, Avery’ego Bradley’a oraz Leo Barbosą (który dołączył do składu wczoraj).
Po stronie Nets ujrzeliśmy już w grze, powracającego po urazie MarShona Brooksa (3-6 z gry oraz 7 oczek).
Mecz nie był jakimś porywającym widowiskiem, choć jeszcze raz podkreślę, iż drugą potyczkę z Siecami gracze Doca Riversa potraktowali całkiem serio. Widać to było po dwóch fragmentach gry w pierwszej odsłonie.
Paul Pierce (5 oczek w dwóch kolejnych akcjach) i spółka świetnie weszli w spotkanie i po niespełna dwóch minutach gry przewaga ich wynosiła 9-0. Dopiero osobiste G-Force’a daly pierwsze punkty gospodarzom. Po chwilowym odbiciu się od dna Sieci, Celtowie poszli za ciosem i kolejne akcje R. Rondo, C. Lee i druga trójka the Truth dała Celtom przewagę 18-7. Jeszcze przed pierwszą, regulaminową przerwą dwa trzy punktowe rzuty umieścił w koszu rywala Jet Terry. 27-15 po I kw dla gości i zespół Avery’ego Johnsona miał spory problem, gdyż 9 z 15 punktów zdobył po rzutach wolnych. Skuteczność jak najwyraźniej szwankowała..
Małe przebudzenie wśród Sieci nastąpiło w pierwszych minutach drugiej kwarty. To akcje Andray’a Blatche i Joe Johnsona zmniejszyły przewagę do 6 punktów. K. Garnett, R. Rondo i J. Green czterema kolejnymi trafieniami zadbali o to by goście odskoczyli na dalsze 8 oczek, do stanu 41-27. Widząc bezradność podopiecznych Avery Johnson poprosił o ‘czas’.
Do końca drugiej kwarty nic nie było w stanie zatrzymać Zielonych, a obrona Nets nie funkcjonowała, pozwalając przyjezdnym na seryjne zdobywanie punktów. Courtney Lee i Jared Sullinger powiększali przewagę gości, do tego stopnia by z końcówką pierwszej połowy wzrosła do 15 oczek (59-44). Praktycznie gdyby nie solidna końcówka kwarty w wykonaniu Krisa Humphriesa (6 oczek) to Netsi przegrywaliby już 20 punktami przed przerwą.
Trzecia ćwiartka nie zmieniła losów meczu, a zagrania Brooka Lopeza i Joe Johnsona szybko znalazły odbicie w akcjach rywali. Zespoły grały falami, najpierw kilka punktów odrabiali miejscowi, by po chwili po chwili seria punktów Pierce’a (7 oczek i trójka numer 3) zbiła ich z drogi do zniwelowania przewagi. Dzięki akcjom Johnsona i Blatche – Nets odrobili przed finałową odsłoną tylko jeden punkt (70-84).
Skuteczność Nets wyglądała fatalnie, a goście z kolei nie mieli żadnego problemu z defensywą brooklynczyków. 56% przyjezdnych przy 37% miejscowych wiele tłumaczy, kiedy patrzymy na wynik meczu. Gwiazdy Sieci – Deron Williams (2-8) oraz Joe Johnson (4-14) byli dalecy od najlepszego dnia na dystansie. Ponadto D-Will zaliczył aż 6 strat.
Po przeciwnej stronie bardzo korzystnie prezentowali się Kevin Garnett (7-9 z gry), Paul Pierce (4-4 zza łuku) oraz Courtney Lee (8-12 z gry), a wszystkich idealnie podaniami obsługiwał Rajon Rondo (14pkt i 9as). 58% Celtów zza łuku to zasługa nie tylko the Truth ale również Jasona Terry, który momentami niszczył defensywne zapędy gospodarzy, kończąc mecz ze 100% skutecznością i 5-cioma trafieniami!
Do tego dobrego bostończycy dołożyli 54 oczka w strefie podkoszowej.
Kiedy wydawało się, że goście dadzą już spokój domownikom na przestrzeni finałowych 12 minut, Doc Rivers posłał do boju głodnego gry skrzydłowego, Krisa Josepha. 23-latek wrzucił przeciwnikom 11 punktów, przy wysokiej skuteczności 5-7 z gry, będąc głównym motorem napędowym akcji Celtów i powiększył przewagę o kolejne 16 oczek! Nets ostatnie 12 minut oddali bez jakiegokolwiek oporu..
Wynik: 115-85 dla Celtów (27:15, 32:29, 25:26, 31:15).
Punkty: Lee 18, Pierce 18, Terry 15, Garnett 14, Rondo 14, Sullinger 12 i Joseph 11 oraz Lopez 14, Johnson 11, Wallace – Johnson – Humphries po 10.
Wygląda na to, że jednak Jared Sullinger i Courtney Lee będą w pierwszej piątce na początku sezonu. Bass jest jakby trochę przygaszony, a Terry zawsze lepiej się czuł z ławki.