Brooklyn Nets kontra New York Knicks, te pojedynki będą paraliżowały fanów basketu w Wielkim Jabłku podczas 67. sezonu najlepszej ligi świata. Przedsmak, w małej dawce, otrzymaliśmy minionej nocy przy pierwszej konfrontacji obu drużyn, które za kilka dni zainaugurują wspólnie rozgrywki 2012-13.
Dla Knicks jednak rozpoczęło się to wszystko fatalnie, a wszystko za sprawą urazu podczas pierwszej minuty no1 defensora całej NBA z poprzednich rozgrywek. Tyson Chandler padł na parkiet – po zderzeniu z Geraldem Wallacem – z grymasem na twarzy, następnie zniesiono go z parkietu a – po meczu – halę opuszczał o kulach! To najgorsze z możliwych wieści dla fanów nowojorczyków – pamiętając, że gdzieś na ławce siedział inny podkoszowy, leczący uraz, Amar’e Stoudemire.
Dzisiejsze badania i rezonans magnetyczny mają potwierdzić powagę urazu podkoszowego Knicks, choć pytany o stan zdrowia kolegi Carmelo Anthony, podkreślił, że w jego opinii wyglądało to na mocne stłuczenie . Przypomnijmy tylko, że w szeregach Knicks z urazami walczą: Marcus Camby (łydka), Iman Shumpert (wiązadło kolanowe) oraz JR Smith (Achilles). Efektem kolejnej kontuzji podkoszowego był dłuższy występ 40-letniego Kurta Thomasa..
„I felt great before the game. I was excited. We were up for this game and wanted to set a tone heading into the first [regular season] game. Then I looked at the stat sheet and I played 44 seconds.” – Tyson Chandler.
Ponadto wydawało się, że Mike Woodson wystraszył się przy całym zajściu z Chandlerem i w dalszych fazach meczu dawał pograć głębokim rezerwom z Pablo Prigionim (11 asyst) i Chrisem Copelandem (16pkt ale i 7 strat!).
W pierwszej odsłonie lepiej prezentowali się podopieczni Avery’ego Johnsona, którzy dzięki Joe Johnsonowi oraz Deronowi Williamsowi objęli prowadzenie 23-16. Zwracam wyraźną uwagę na serię rzutów D-Willa, w krótkim okresie czasu punktował on jako jedyny, aż trzykrotnie z rzędu trafiając zza łuku. Efekt, 12 oczek rozgrywającego w 12 minut.
Druga odsłona to jednak skuteczne kontry niebieskich koszulek. Za trzy kolejno trafiali Kidd i White, a z drugiej strony Sieci traciły rytm gry w wyniku wielu zmian w składzie. Niemoc brooklynczyków po trzeciej trójce w kwarcie Knicks (autorstwa Prigioniego) przełamał duet Childress-Watson. CJ rzucił w trzy minuty 7 oczek, a Josh zagrał akcję 2+1. Brooklyn przeważał 35-32. Seria punktów kolejnego gracza, tym razem ze strony Knicks, Ronniego Brewera (9pkt przed przerwą) pozwolił NY wyjść na prowadzenie, które utrzymali gracze Woodsona do przerwy (46:43).
W trzeciej kwarcie, początkowo prym wiedli Knicks, głównie za sprawą udanych akcji Feltona (kolejny floater, następnie reverse lay up i nagle Ray miał 15pkt na koncie). Po trójce Carmelo Anthony’ego przewaga Knicks wzrosła do 6 oczek (56:50). Dwójkowe akcje pary Nets, Williams-Lopez, doprowadziły do kolejnego w tym meczu wyrównania. Trafienia Mychaela Thompsona oraz kolejne Anthony’ego wyprowadziły Knicks do stanu 69:63.
Finałowa kwarta rozpoczęła się alley oppa Copelanda oraz kolejnych punktów – pewniej czującego się – Brewera. Odpowiedzią na udane akcje Knicks były trafienia Andray’a Blatche. Przewaga NY rosła a Thompson dwukrotnie celnie przemierzył zza łuku (81-69). Wynik dla Brooklynu ratował od razu Tyshawn Taylor, rzucając 8 punktów z rzędu. Dzięki debiutantowi z Kansas doszło do dogrywki, choć to Nets byli bliżej wygranej, a pod koszem nie popisał się MarShon Brooks.
Dogrywkę rozstrzygnęły rzuty dystansowe. Tylko na pierwszą celną trójkę w dodatkowym czasie gry – Steve’a Novaka – byli w stanie odpowiedzieć Nets, trafieniem Tornike Shengelii. Kolejne trafienie zza łuku Novaka oraz trzecie w tym meczu Thompsona zapewniły Knicks wygraną nad lokalnym rywalem.
Podsumowując: słabo ze skutecznością w grze radzili sobie Gerald Wallace (1-5) , Carmelo Anthony (4-13), Andray Blatche (3-10) czy MarShon Brooks (2-10).
Wynik: 97 – 95 dla NY Knicks.
Punktowali: Copeland 16, Felton 15, Anthony 15, Thompson 13, Brewer 12 oraz Williams 22, Brooks 11 i Taylor 10.
Patrząc na liczbe asyst obu zespołów (26-8) to się zastanawiam, w którym gra sęp Melo, a w którym D-Will… choć gwoli sprostowania Melo bez asysty, więc w sumie norma wyrobiona
ach Ci hejterzy