Dziś po wielu latach i setkach rozegranych spotkań, zespół Hornets znajduje się w podobnej sytuacji, w jakiej był na początku swojej przygody z NBA, jeszcze za czasów gry w Charlotte.
Kawałek historii…
Wielu starszych fanów i zwolenników koszykówki pamięta z pewnością okres, w którym „Szerszenie” zabzyczały w NBA po raz pierwszy. Był to rok 1988. Młoda, nowa drużyna pojawia się w najlepszej lidze świata. Charlotte Coliseum, własna, świeżo wybudowana hala, zapełniała się po brzegi, a bilety kupowało blisko 24 tysiące osób. Na początku pisałem o tym, że wszystko obróciło się o 360 stopni. Tak, bo to prawda. Dokładnie w 1991 roku, Charlotte Hornets mieli prawo do pierwszego wyboru w drafcie. Do Północnej Karoliny trafił wtedy Larry Johnson, który zapisał się na kartach historii jako jeden z najlepszych podkoszowych, a przede wszystkim pierwszy prawdziwy lider „Szerszeni”.
Pytanie, które zadaje sobie teraz cały koszykarski świat brzmi. Czy Anthony Davis, który również został wybrany z pierwszym numerem i również domyślnie gra na pozycji silnego skrzydłowego, powtórzy sukcesy Johnsona, a może nawet je pobije? Na odpowiedź będziemy musieli trochę poczekać, ale zapewniam Was, warto.
Wracając do czasów, w których telewizor był duży jak szafa, a wyniki sprawdzało się w telegazecie.
Hornets zaczynali jako młody zespół, który z roku na rok stawał się coraz silniejszy. Vlade Divac, Larry Johnson, Glen Rice czy Alonzo Mourning. Między innymi, to właśnie ci zawodnicy stanowili wtedy o sile drużyny z Charlotte. Hornets od początku swojego istnienia budowali swój zespół na podstawie młodych koszykarzy. Tak będzie i w sezonie 2012/2013.
Diametralne zmiany…
Jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie dwa sezony temu, mówiło się o tym, że filarem i zawodnikiem, wokół którego tworzony zostanie zespół jest – Chris Paul. Popularny CP#3 koszykarsko wychował się w mieście, który jest stolicą jazzu. To właśnie tutaj rozwinął swoje umiejętności i z „Rookie of the year„ stał się pierwszym rozgrywającym reprezentacji narodowej. Paul nie doczekał się jednak wsparcia i mimo rozpaczy kibiców, odszedł do Los Angeles Clippers. Jest prawdopodobne, że właśnie z nimi będzie walczyć nawet o mistrzostwo NBA.
Przed Nowym Orleanem mimo wszystko nastała szansa na lepsze jutro…
Wiele zależeć będzie od Erica Gordona, pozyskanego w wymianie właśnie za Chrisa Paula. Jego największym problemem jest stan zdrowia, a dokładniej uraz kolana. Jego stabilne i regularne wsparcie może okazać się kluczem do sukcesów. Drugim najważniejszym zawodnikiem w talii Monty Williamsa jest oczywiście Anthony Davis. Bestia, która nie zna granic. Zawodnik, który pod koszem potrafi rządzić i dzielić, jak swojego czasu robił to Shaquille O’Neal. To właśni z nim związane są największe nadzieje i perspektywy na przyszłość .Jest jeszcze wybrany z 10. numerem w tegorocznym drafcie – Austin Rivers. Wielki talent, chociaż jeszcze nie do końca oszlifowany. Człowiek, który u boku Monty Williamsa może się sporo nauczyć i koszykarsko rozwinąć. Ta trójka + Ryan Anderson, może okazać się trzonem zespołu z Luizjany na kolejna lata.
Zagrożenia
Najbardziej martwię się o kontuzje, które przecież prześladują New Orleans Hornets od kilku dobrych lat. Na tę chwilę pod sporym znakiem zapytania stoi występ w pierwszych spotkaniach Erica Gordona. Rzucający obrońca bowiem ponownie zmaga się z bólem kolan, chociaż nie wiadomo czy jest to coś poważnego. 58 milionów dolarów, które zarząd Hornets zainwestował w Gordona, są w tym momencie wielką niewiadomą. Miejmy jednak nadzieję, że w tym roku kontuzje czy choćby skręcenia będą omijać go szerokim łukiem.
Cele na sezon 2012/2013
Hornets znajdują się w tym momencie w komfortowej sytuacji. Nikt nie wymaga od nich zdobycia mistrzowskiego tytułu ani czołowych lokat. W Nowym Orleanie liczy się przede wszystkim systematyczny progres. Oczy skierowane są raczej w stronę zespołów typu Los Angeles Lakers czy Miami Heat. Hornets z pewnością poprawią fatalny bilans z zeszłego sezonu. Realny wydaje się również awans do PO, ale czy stanie się to już w tym sezonie?
Po pierwszych spotkaniach będziemy wiedzieć już o wiele więcej. W tym momencie Hornets to solidny zespół, który może, ale nie musi powalczyć o tegoroczne Play-offy. Drużyna z Luizjany ma na to jeszcze czas. Nie można zaprzeczyć jednak, że „Szerszenie” z dwoma młodymi i perspektywicznymi graczami będą na pewno jedną z drużyn, którą warto oglądać i śledzić jej poczynania.
Przewidywana pierwsza piątka:
PG – Greivis Vasquez
SG – Eric Gordon/Austin Rivers
SF – Al-Faruq Aminu
PF – Anthony Davis
C – Robin Lopez
Bilans:
41-41
bilans 41-41… Pankowiak nie przesadzaj człowieku bo we wszystkich twoich tekstach strasznie jest to widoczne że jesteś wielkim fanem NOH przez co jesteś strasznie nieobiektywny ;)
Bilans taki jest praktycznie nieosiągalny bo po pierwsze Gordona męczą kontuzje po drugie Rivers może ma talent ale on powinien jeszcze z rok w NCAA pograć a po trzecie ławka jest tragiczna… takie postacie jak Roger Mason czy Hakim Warrick to nie są zawodnicy na zrobiebie playoffs no i oczywiście Anderson który wiele straci na braku Howarda w swoim zespole bo obrona będzie już sie bardziej skupiać na nim ;)
Po pierwsze kolego, po nazwisku to w sądzie…
Jestem fanem NOH, ale myślę, że bilans 41-41 przy dobrych wiatrach jest realny. Przejrzałem właśnie najnowszy MVP Magazyn i tam przypisano im bilans 38-44, czyli nie ma aż tak strasznej różnicy..
Kumpel, po sezonie zobaczymy kto miał rację. Pozdrawiam :)
Uwielbiam to pisanie po nazwisku na enbiej.pl – Pankowiak, Babiarz hehe :)
Kumpel, ale przecież w Hornets takim Howardem dla Andersona będzie Davis, wydaje mi się że on będzie głównie męczony przez obrońców. Wiadomo ze to nie ta klasa co Dwight ale mimo wszystko chyba opcja nr 1 w ataku Szerszeni.
a tak apropo Gordona – czy gdyby nie grał cały sezon to otrzymuje kase?
Chcę nieco obronić Patryka za ten optymistyczny bilans, bo po pierwsze Monty Williams to świetny head coach, radzący sobie i z defensywą oraz z pracą z młodymi graczami. Jego jedynym zmartwieniem pozostaje zdrowie Riversa i Gordona. Team dokonał ciekawych wzmocnień jak wsparcie dla Davisa w osobie Lopeza, Anderson daje punkty z pozycji numer 4 poszerzając spacing, zostawiając izolacje dla no.1 wśród rookies. Vasquez-Gordon/Rivers-Aminu-Anderson-Davis/Lopez wyglądają na solidny team, część graczy doskonale radzi sobie w obronie, a gracze jak Roger Mason, Xavier Henry, Hakim Warrick też są nie byle jakimi zmiennikami. wszystko wg mnie zależy od zdrowia liderów. Może nie 41 ale 35 zwycięstw w moim przekonaniu jest w ich zasięgu. pozdrawiam!
jakoś wszyscy pomijają największą bolączkę w składzie NOH czyli brak solidnego PG bo Vasqueza (z całą sympatią dla Niego) graczem wartym 30 minut w meczu nie jest. Riversowi już teraz zarzuca się samolubną grę a co niektórzy Jego widzą w s5 u boku Gordona….z dziurą na tak ważną pozycję nie mają co liczyć na dobicie do 35 zwycięstw. Choć życzę im tego z całego serca…ale ten sezon to będą głównie przebłyski talentów i docieranie się młodych graczy.
Moim zdaniem ta drużyna będzie miała 30-33 zwycięstw… dlaczego? Davis w pierwszym sezonie nie będzie dominował , Gordon i Rivers to znaki zapytania jeśli chodzi o zdrowie no i ta dziure na 1