To od tego spotkania wszystko się zaczęło – wróciło nasze NBA! Prawie cały koszykarski świat patrzył przynajmniej na pierwsze dwie kwarty tego meczu, aby później przełączyć się już na klasyczny hitowy pojedynek Celtics – Heat, który oprócz tego, że to spotkanie na otwarcie to dodatkowego smaczku dodawało spotkanie Ray Allena ze swoją byłą już ekipą z Bostonu. Kto nie przełączył i obejrzał mecz Cavs myślę, że nie żałuje bowiem oglądanie takiej gry Kyrie Irvinga, Diona Waitersa i Andersona Varejao, który rozegrał dzisiejszej nocy jeden z najlepszych spotkań w swojej karierze to była ogromna przyjemność.
Pierwsze punkty w sezonie 2012/2013 zdobył Trevor Ariza po swoim rzucie w 17 sekundzie spotkania za trzy. W spotkanie świetnie wszedł duet Irving-Waiters, którego drużyna z Waszyngtonu nie potrafiła zatrzymać przez całe spotkanie. Kyrie był dzisiaj bardziej rzucającym obrońcą niż rozgrywającym i przyniosło to należyte skutki – rzucał i trafiał jak w transie. Cała pierwsza kwarta należała do tych dwóch panów i małego popisu Brada Beala, który trafił w swoich pierwszych minutach debiutu dwie trójki z rzędu. Popisywał się również już Anderson Vareajo, który miał już na swoim koncie cztery zbiórki ofensywne.
Ostatecznie ta pierwsza partia sezonu regularnego NBA zakończyła się wynikiem 31 – 24 dla podopiecznych Byrona Scotta, a wyglądali oni wprost bardzo dobrze – bronili, rzucali i wyśmienicie(!) zbierali. Może to dlatego, że rywalami byli Washington Wizards i to bez Johna Walla w składzie?
W drugiej kwarcie dla gospodarzy z Cleveland zaczęły się już schody, bowiem każdy moment kiedy na parkiecie na rozegraniu(?) nie będzie Kyrie Irvinga będzie dla nich momentem ciężkim. Daniel Gibson i Anderson Varejao starali się trzymać wynik, ale Luke Walton (co on tam w ogóle jeszcze robi?) im to uniemożliwiał, który rozegrał dzisiaj fatalne spotkanie – jedyne co zrobił przez te minuty to straty i pudła. Kiedy jednak za Donalda Sloana Byron Scott wprowadził już lidera zespołu Kyrie’go ich gra zaczęła wyglądać znów bardzo imponująco. Pomagali mu również Tristan Thompson, Anderson Varejao i Dion Waiters, którzy wspólnie zdominowali końcówkę drugiej kwarty.
Do szatni po 24 minutach gry „Winno-Złoci” schodzili z 11-punktową przewagą. Imponująco wyglądały statystyki trzech panów – Tristana Thompsona (4 punkty, 5 asyst i 6 zbiórek), Kyrie Irvinga (14 punktów, 2 asysty i 2 zbiórki) oraz bohatera dzisiejszej nocy Andersona Varejao (6 punktów, 2 asysty, 9 zbiórek i 2 bloki).
Na początku trzeciej kwarty mieliśmy pokazać młodego wyglądu nowych Cavaliers – duet Irving i Waiters wprost szalał na parkiecie. Początkowo każdy z nich na wejściu i na gorące przywitanie (jak KG z Rayem) trafił po trójce. Następnie Dion Waiters po wyśmienitej obronie przechwycił piłkę z rąk Bradleya Beala i z kontry zakończył akcję z góry. Mało tego, że już ten duet funkcjonował wyśmienicie to Anderson Varejao zamienił się w bestię i zbierał co popadnie – po dokładnie (równo z syreną) trzech kwartach Andy zebrał 21 piłek co było nowym rekordem jego kariery! Trzecią kwartę Cavaliers wygrali 24 – 23.
Zupełnie inaczej do pozostałych rozpoczęła się czwarta kwarta. „Czarodzieje” zaczarowali parkiet w The Q i rozpoczął się szalony run w ich wykonaniu 16-0! Wizards po trójce Pargo wyszli więc na 2-punktowe prowadzenie. Byron Scott wprowadził bowiem swoją drugą i trzecią piątkę na parkiet z Luke Waltonem na czele, trzeba przyznać, że to chyba bolało każdego fana Cavs. Na parkiet weszli już jednak zastępując Gibsona, Sloana i całe szczęście Waltona – Kyrie, Dion i Tristan. Wszystko zaczęło wyglądać jak w szwajcarskim zegarku, a ostatnie 6 minut spotkania należało do Kyrie „Mr. Fourth Quarter” Irvinga, który znów pokazał, że jest wyśmienitym zawodnikiem w crunch-time. Przepiękne akcje trójkowe i dwójkowe pomiędzy Irvingiem, Varejao i Thompsonem tylko przypieczętowały zwycięstwo „Kawalerzystów”, a – mam nadzieję – chociaż jedna z tych akcji zespołowych będzie w dzisiejszym TOP10.
Spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 94 – 84 dla Cleveland Cavaliers, a jedyne czego brakowało do przypieczętowania career-night Andersona Varejao to jeden punkt i jedna asysta. Wówczas bowiem brazylijski środkowy miałby na swoim koncie triple-double, a tak zakończył swoją noc z 23 zbiórkami (rekord kariery), 9 asystami (rekord kariery) i 9 punktami. Miał na swoim koncie aż 12 zbiórek w ataku i 11 w obronie, co jest niesamowitym wręcz wynikiem. Takim meczem podbił swoją wartość rynkową, bowiem – jak mówią plotki – Cavaliers szukają chętnego na swojego środkowego.
Kyrie Irving zakończył spotkanie z 29 punktami, 6 zbiórkami i 3 asystami. Tristan Thompson udowodnił, że progres jaki poczynił jest ogromny i z każdym meczem będzie wyglądał on coraz lepiej – dzisiaj 12 punktów i 10 zbiórek. Warto dodać, że „Winno-Złoci” wygrali rywalizację na deskach aż 54-39.
Kluczowy matchup pomiędzy wybranymi z trzecim i czwartym numerem Draftu 2012 Bradley’em Bealem i Dionem Waitersem zakończył się zdecydowaną przewagą tego drugiego. Zupełnie zdominował Brada i pokazał, że osoby, które nie były za jego osobą w C-Town (w tym ja) mocno się myliły. Ostatecznie Dion zapisał na swoim koncie aż 17 punktów, 2 zbiórki i 3 przechwyty. Zatrzymał również poprzez swoją bardzo dobrą obronę (cała obrona Cavs była dzisiaj znakomita!) Bradleya na tylko 8 punktach, 3 zbiórkach i 3 asystach.
Najlepszym strzelcem zespołu z Waszyngtonu był Jordan Crawford, który w 28 minut z ławki zdążył rzucić 11 punktów.
dzis chyba bedzie top5, bo 3 mecze tylko;)