Los Angeles Lakers z krytykowanym systemem Princeton offense nie potrafi wykorzystać swojego potencjału i znowu przegrało z młodym zespołem z Portland. Ten scenariusz jeszcze kilka tygodni temu wydawał się niewiarygodny. Widać jednak, że w drużynie z miasta aniołów nie działa dobrze ani ofensywa, ani defensywa. W dodatku Steve Nash nabawił się kontuzji i opuścił parkiet w drugiej kwarcie. Po dwóch meczach nie można jeszcze stawiać znaku zapytania pod projektem „LAL mistrzem NBA 2013”, ale Mike Brown musi bardzo mocno przemyśleć czy jednak nie warto czegoś zmienić. Gdyby Wojtek zadał jeszcze raz pytanie o trenerze, który pierwszy straci pracę (patrz tutaj), Mike Brown jest w tej chwili na najlepszej drodze.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Los Angeles Lakers | 0-2 | 26 | 31 | 19 | 30 | 106 |
Portland Trail Blazers | 1-0 | 30 | 32 | 30 | 26 | 116 |
Podobnie jak we wczorajszym spotkaniu z Mavericks początek meczu mógł napawać optymizmem kibiców Lakers. W pierwszej kwarcie do stanu 23-22 dla Lakers na 4:01 przed końcem drużyna z LA kończyła akcje względnie łatwo. Portland utrzymywał przy życiu LeMarcus Aldridge, który w pierwszej kwarcie rzucił 12 punktów. Niekończącym się koszmarem Lakers są wciąż rezerwowi. Drugi unit drużyny z miasta aniołów jest chyba jeszcze bardziej zagubiony systemem ataku Princeton offense. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 30-26 dla Portland. Po kilku minutach drugiej ćwiarki przewaga Trail Blazers zaczęła jednak rosnąć. Po punktach Batuma wynosiła już 37-30. Wtedy na parkiet zaczęli wracać podstawowi gracze Lakers, którzy zdołali zniwelować przewagę Blazers. Mike Brown bardzo długo trzymał na parkiecie Dwighta Howarda w pierwszej połowie (w całym meczu aż 41:21). Howard ostatnio bardzo dużo czasu poświęcił zmianie techniki rzutów osobistych. Wczoraj z Maverics miał fatalną skuteczność, ale dzisiaj zadziwiająco dobrą (15/19). Po dwóch trójkach Bryanta i akcji zakończonej jego łatwym lay-upem przewaga gospodarzy spadła do jednego punktu – 45-46. Kilka skutecznych akcji gospodarzy, szczególnie Nicolasa Batuma (19 punktów w pierwszej połowie) zarzymały szarżę gości. Połowa zakończyła się wynikiem 62-57 dla drużyny z Portland. W dodatku po zderzeniu z Matthewsem kontuzji nabawił się Nash. Próbował jeszcze wrócić w drugiej połowie, ale po kilku minutach zszedł do szatni.
Trzecia odsłona była przełomowa dla całego meczu. Ofensywa Lakers kompletnie się zacięła. Do stanu 76-79 dla Portland na 3:27 do końca Lakers jeszcze jakoś sobie radzili sobie. Od tego momentu skuteczni gospodarze tylko powiększali przewagę, a podopieczni Mike’a Browna nie potrafili zapunktować. Po runie 13-0 Blazers zakończyli trzecią kwartę przewagą 92-76 (świetna gra z ławki Sashy Pavlovica). Paradoksalnie największą bolączką drużyny z LA była defensywa (paradoksalnie, bo to Princeton offense jest obecnie najbardziej dyskutowane w mediach). Zbiórka i dobitka przez Pavlovica po własnym osobistym przy kompletnej bierności wysokich Lakers była tego dobrym przykładem (Hickson i Batum mięli razem 9 ofensywnych zbiórek).
Ostatnie dwanaście minut nie zmieniły już obrazu meczu. Lakers próbowali gonić, ale skuteczni gospodarze nie dali się zbliżyć na mniej niż 8 punktów. Końcowy wynik 116-106 pokazuje, że problem z ofensywą to jedno, ale Mike Brown powinien zacząć przede wszystkim pracować nad defensywą. 33 punkty Howarda (do tego miał 14 zbiórek i 5 asyst) i 30 punktów Bryanta powinno wystarczyć do zwycięstwa z każdym.
Świetny mecz zaliczyła cała pierwsza piątka Blazers: Batum (26 punktów, 6 zbiórek, 3 przechwyty), Aldridge (19 punktów), Lillard (23 punkty, 11 asyst, chociaż 6 strat), Hickson (13 punktów, 10 zbiórek i 2 bloki), Matthews (22 punkty, 4 przechwyty). Wydaje mi się jednak, że w następnych meczach Terry Stotts powinien nieco zmienić rotację, bo Batum przebywał na parkiecie ponad 40 minut, a to chyba jednak trochę za dużo.
jesli Nash nie bedzie mogl rozgrywac to LAKERSI polegna i musi to zrozumiec Mike Brown. Dla mnie ososbiscie to powinien odejsc bo facet nie wie co kiedy wqprowadzac powinien zostawic stary system i dodac kilka zalozen taktycznych a n ie zmieniac caly system. Najbardziej szkoda mi Nasha bo facet potrafi naprawde wiele i potrafi zachwycac podaniami i akcjami p&r z gasolem i howardem a tu biega po zaslonach porazka Browna z takim zalozeniem
„33 punkty Howarda ( do tego miał 14 zbiórek i 5 asyst ) i 30 punktów Bryanta powinno wystarczyć do zwycięstwa z każdym.” …zwłaszcza z Heat…
bo Batum przebywał na parkiecie ponad 40 minut, a to chyba jednak trochę za dużo.
no sadzac po statsach to chyba jednak nie za duzo;)
W jednym meczu to nie jest dużo, ale w longrunie to tak. Jak ma tyle grać przez cały sezon to się go zajedzie.
Howard 41, Harden 44 a przy Batumie tylko obawy że się go zajedzie – ciekawe
A wyobrażasz sobie, żeby Harden grał 82 mecze po 44 minuty? Nie da się z takimi obciążeniami. Nawet w play-offach najlepsi grają koło 38-40 minut.
wiadomo że nie w każdym meczu będzie tyle grał., dziwie mnie że tylko przy jego osobie jest ta obawa, A jest kilku graczy grało dłużej od niego- zresztą Batum z 40 minutami mieści się w tych widełkach
LAL idzie na rekord 10-72 :D
i gdyby tak bylo bylbym zadowolony.Moze to nauczyloby dzialaczy i kibicow Lakers szacunku i pokory,ze druzyna i system jest wazniejsza od nazwisk i kibicow sezonowcow ?
PS.Jednak nawet po tych przegranych meczach widac w tej druzynie olbrzymi potencjal.
I od razu humor lepszy :)
przypomnę tylko swój felieton po transferze Howarda (chemii to ja w tej ekipie jeszcze nie widzę) http://www.enbiej.pl/2012/08/10/trzy-kubly-zimnej-wody-na-glowe-przy-transferze-howarda/
Nieda się wygrać meczu z tak goownianą ławką.. Przecież 5 graczy nie jest w stanie rzucić 100 punktów.. Mam nadzieję że następny mecz LAL to Bobcats bo inaczej seria będzie trwać ;D
dajcie znać co z Nashem . Czy to coś poważnego?