Mecze rozgrywane w Halloween mają swoją specyfikę pod względem publiczności, która przychodzi na nie dziwnie ubrana. Wiem, że minęły już dwa dni, ale wszystkich meczów na raz obejrzeć się nie da, dlatego postanowiłem, że nie pozwolę uciec przebraniom dwóch osób, które szczególnie mnie urzekły.
Pierwszym z nich był goryl. Goryl. Bliżej nieokreślony. Po prostu pojawił się w pierwszym rzędzie Hali Szerszeni i przykuwał co i rusz uwagę realizatorów transmisji.
Chodzą plotki, że jest to jeden z asystentów trenera Monty’ego Williamsa, który woli pozostać incognito. Może jest analitykiem wideo? Kto wie, w każdym razie jego mimika i rozczarowanie po jednym ze złych zagrań Robina Lopeza maluje się na twarzy człekokształtnego równie wyraźnie, co u samego Monty’ego.
Muszę przyznać, że mam pewną słabość do goryli. Na Dworcu Wschodnim w Berlinie, w oczekiwaniu na pociąg powrotny do Polski, do McDonalda o 4 rano wtargnęła grupa przebierańców z gorylem na czele.
Małpa wiozła się, krzyknęła „Und so, meine Damen und Herren?! (coś na kształt „No i co teraz, panie i panowie?!”). Weszli z nim też pingwin i żaba, ten pierwszy życzył nawet wszystkiego najlepszego gościom.
Największą furorę zrobił chyba jednak miś polarny, który wszedł jako ostatni, zamówił burgera, gangsterskim krokiem wyszedł, przekroczył próg drzwi…po czym cofnął się, wskazał demonicznie palcem na jednego z gości McD i wyszedł, zostawiając przy tym całą restaurację w salwach śmiechu.
Wiem, że to dowcip sytuacyjny, ale tego inside joke nie było nawet w MVP, bo po prostu nie wszystko mogliśmy tam zmieścić :)
Z kolei za ławką gości Hornets wspierała kobieta kot. Prawdopodobnie kandydowała do miejscowej drużyny czirliderek, ale came up short.
Zapewne słyszeliście już też o kolegach Joakima Noaha, którzy pojawili się na meczu Chicago Bulls. Fun. Nie można odmówić Halloween, że jest zabawne. W ogóle w tym roku po raz pierwszy w życiu zaakceptowałem te obchody i nawet kupiłem cukierki dla dzieciaków. Niestety, odwiedziły mnie tylko dwie wiedźmy i na tym się skończyło.
PS: Widzę, że goryl urzekł również Rafaela Ueharę, znanego międzynarodowego dziennikarza koszykarskiego. Małpa zdobi teraz jego avatar na Twitterze.
Ten goryl miał też swój moment w kamerze TV gdy próbował napić się coli i za cholerę nie potrafił trafić słomką w pysk :D
Pozytywnie ;]
Goryl to siedzi co mecz w US Airways Center xD