Powrót do źródeł pod takim hasłem wchodzą w 67. sezon NBA Sieci czyli team, który przez ostatnie lata rezydował w New Jersey i Newark. Nie wszyscy pamiętają, że ekipa Nets swoją wielką przygodę z ligą rozpoczęła od Nowego Jorku a pierwsza nazwa tego klubu brzmiała New York Nets. Tym razem zespołem sterują miliarderzy Mikhail Prokhorov oraz Jay-Z i planem drużyny jest awans do finału NBA w ciągu trzech następnych sezonów. Dla Nets ostatnie finały miały miejsce nie aż tak dawno, bo w 2003, przy przegranej konfrontacji z San Antonio Spurs. Wówczas drużynę prowadził Jason Kidd, wsparty Kenyonem Martinem i Richardem Jeffersonem. Dziś trzon przebudowanej drużyny, aspirującej do play offs tworzą Deron Williams, Joe Johnson, Gerald Wallace oraz Brook Lopez. Jaki to będzie sezon dla Nets?
Off-season pokazało, że sternicy bardzo poważenie zabrali się za wzmocnienia składu, przede wszystkim wygrywając batalię o Derona Williamsa. Udało się też dopiąć wymianę z Atlantą Hawks i pozyskać Joe Johnsona, a w ostatniej chwili dokooptowano amnestionowanych Josha Childressa oraz Andray’a Blatche. Dwaj ostatni mają nadzieję na odbudowę swojej pozycji wśród nowych Nets.
Nowojorskie Sieci, brooklynskie Nets.
Nets powstali w 1966 roku, dzięki Arthurowi Brownowi magnatowi finansowemu, a rok później dołączyli do ABA. Początkowo klub nosił nazwę New York Americans, ale przy przenosinach do Newark postanowiono zmienić ją na Nets, by rymowała się z dwoma innymi klubami z MLB – Mets, z AFL – Jets. Oczywiście druga przesłanka oznaczała siatkę przy obręczy kosza. Klub w tamtym czasie był bliski pozyskania Lew Alcindora (później Kareem Abdul-Jabbar). Przy okazji wielkiego centra, warto wspomnieć, że Sieci w latach 80’tych namawiały na kilka spotkań, by podnieść wizerunek klubu, emerytowanego Wilta Chamberlaina. Pierwszą gwiazdą Nets został jednak Rick Barry, prowadzący zespół w 1972 roku do pierwszych finałów klubu. Przed sezonem 1973-74 zespół pozyskał Juliusa Ervinga, którego numer ‘32’ jest do dziś zastrzeżony, a który z kolei dał Sieciom pierwszy tytuł Mistrza ABA. Dwa lata później Doctor J znów poprowadził swój zespół do największego trofeum ligi.
W ’76 nastąpiła transmisja Nets, Spurs, Nuggets i Pacers do ligi NBA. Nasi bohaterowie zadomowili się w New Jersey, walcząc w środku stawki silniejszej ligi. O ile pierwsza połowa lat osiemdziesiątych wiązała się z bilansami na poziomie 50% i klub zahaczał o play offs, o tyle druga faza lat 80’tych była katastrofalna w ilości zwycięstw. Warto zaznaczyć, iż zespół nie miał szczęścia ani do nowych nazwisk (np. Dennis Hopson wybrany ponad Reggie Millerem czy Scottiem Pippenem), ani do zdrowia graczy (Mike Gminski).
Złą passę przełamali nowi, wybrani w drafcie, gracze, których kojarzycie z całkiem ciekawych karier czy awansu do All Star Game: Kenny Anderson i Derrrick Coleman. Ich wspierał chorwacki fenomen, Ś.P. Drazen Petrovic (przedwcześnie i nieszczęśliwie kończący swoją przygodę w koszykówką). Nowi Nets to również siedzący za ich sterami Ś.P. trener-legenda – Chuck Daly. Wszystkie zabiegi wspomnianych graczy i trenera kończyły się na pierwszej rundzie play offs.
Zastanawiam się czy kiedykolwiek słyszeliście też o pomyśle Jona Spoelstry, współwłaściciela klubu, by w 1994 roku, przemianować nazwę klubu na NJ Swamp Dragons (niczym zespół ligi chińskiej;-). Drugi – główny – udziałowiec zawetował pomysł rok później i na szczęście do zmiany nie doszło!
Wizerunek klubu zyskał w czerwcu 2001, kiedy sternicy klubu porozumieli się z Phoenix Suns w sprawie zamiany Stephona Marbury’ego na Jasona Kidda. Rok wcześniej zespół dostał w drafcie numer 1, Kenyona Martina, ale poważna kontuzja skrzydłowego nie pozwoliła mu rozegrać pierwszego sezonu. Leadership Kidda i energię jako wniósł było widać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Za chwilę Sieci zdominowały konferencję wschodnią ogrywając innych zmierzających do finału NBA – Pistons i Pacers. Dzisiejsi Nets marzą by przywrócić te najlepsze chwile w ich historii.
Letnie wzmocnienia dla Derona Williamsa.
Brooklynskie lato upływało w atmosferze niepewności przy osobie ich dotychczasowego lidera, Derona Williamsa. Gwiazdor bowiem głęboko się zastanawiał nad przenosinami do Dallas, ale ostatecznie 11 lipca podpisał 5-letni kontrakt z Nets na wartość 98,7 mln USD. Zaraz po informacji o nowej umowie dla D-Willa rozpoczęły się spekulacje kto jeszcze może wzmocnić Sieci. Tego samego dnia Jay-Z i Mihkail Prokohorov doszli do porozumienia z Dannym Ferrym i z Atlantą Hawks, ustalając szczegóły wymiany z Joe Johnsonem z roli głównej. Obwód klubu zyskał jakże potrzebnego shootera.. Chwilę później trzon zespołu był już gotowy, bo na 4-letnie kontrakty przystali Gerald Wallace (40mln USD) oraz Brook Lopez (61 mln USD). Ostatnim, który uzupełnił pierwszą piątkę, okazał się jednak Kris Humphries (2-letnia umowa na 24mln USD). Na papierze zespół prezentował się całkiem solidnie, a trzeba przyznać, że sternicy mieli odrobinę szczęścia, zostawiając w zespole perspektywicznego MarShona Brooksa. Kilku wartościowych weteranów – jak CJ Watson, Andray Blatche, Josh Childress i Reggie Evans zamykało letnie zakupy Sieci.
Pierwsza piątka: Deron Williams (CJ Watson) – Joe Johnson (MarShon Brooks) – Gerald Wallace (Josh Chlidress) – Kris Humphries (Andray Blatche) – Brook Lopez (Reggie Evans).
Liderzy.
Patrząc na zespół Avery’ego Johnsona to do sukcesu i awansu do play offs potrzebne jest kilka czynników: odpowiednia atmosfera w drużynie, zgranie weteranów, powrót do wysokiej formy Wallace’a i Lopeza czy wysokie chęci do gry w defensywie. Bardzo wiele będzie zależało też od dyspozycji pierwszej piątki, bo kiedy patrzymy w stronę rezerwowych Nets to nie znajdziemy tam wybitnych graczy, mogących na dłużej zastąpić Williamsa, Johnsona i Lopeza. Najwięcej obiecuję sobie po Brooksie a przy dobrym przygotowaniu, trener zespołu może liczyć na dobre dni Blatche. Dziś siła Nets to wyłącznie jednak wykorzystany potencjał pierwszej piątki, przy braku kontuzji – głównie Lopeza. Kiedy patrzycie na nazwiska Williamsa i Johnsona to pewnie niejeden z Was myśli o należytym dzieleniu się piłki. Zobaczymy czy sezon zasadniczy potwierdzi całkiem solidne rezultaty z pre-season?
Słabe i mocne strony zespołu.
In minus – wąska ławka, zwłaszcza, kiedy z gry wypadnie Brook Lopez lub Deron Williams – dwie arcyważne pozycje w kadrze A. Johnsona.. Zagadkowa dyspozycja Geralda Wallace’a, który w poprzednim sezonie bardzo przeciętnie i bez fajerwerków wprowadził się do Nets. Podczas przygotowań G-Force jakoś specjalnie się nie wyróżniał, a doskonale wiemy, że bez jego wielkiego zaangażowania w obronie, walce na tablicach i defensywnemu graniu jeden na jeden przeciwko czołowym postaciom tej ligi, brooklynczycy nie mogą liczyć na zbyt wiele. Moje pytanie czy 30-letni ex Ryś poradzi sobie w nowym otoczeniu, godząc się z rolą gwiazdy drugiego planu? Wszak ostatni rok w Portland do wielce udanych nie należał..
In plus – pozostawienie w składzie Derona Williamsa, czyli lidera na lata. Dokooptowanie Joe Johnsona czyli strzelca, gwarantującego średnio 20 punktów w meczu. Doświadczenie przy osobach Williamsa, Johnsona i Wallace’a oraz od wchodzących Childressa oraz Evansa. Tak naprawdę, zespół musi się dobrze poznać, zgrać na boisku i zacząć znajdować swoje przewagi nad rywalami by udowodnić niedowiarkom, że w 3 lata są oni w stanie zagrać w finale NBA (plan właścicieli).
Zagrożenia.
Pozycja Avery’ego Johnsona. Dotychczas trener, który miał okazję prowadzić Dallas Mavericks w finałach NBA 2006 pracował bez presji na wynik. Tym razem po ściągnięciu Johnsona oraz przy zatrzymaniu 4 graczy pierwszej piątki, przy ogromnym nakładzie finansowym, Mistrz NBA z czasów gry dla Spurs musi nie tylko solidnie poskładać swoje elementy, ale także odpowiednio zmotywować swoich graczy do gry po dwóch stronach parkietu. Na pewno dialog z graczami pierwszej piątki będzie kluczowy dla rozwoju Nets. Co jeśli wpadnie kilka przegranych i zespół nie będzie notował dodatniego bilansu?
Dzielenie się piłką. Johnson i Williams to para, która kocha mieć piłkę w rękach. Obaj lubią być w blasku jupiterów, dominować w grze, zdobywając wiele oczek. Czy ich wspólnie granie nie będzie spychało Wallace’a i Lopeza na dalszy plan, a obaj gracze z wyższych pozycji, nie staną się z czasem zadaniowcami? Center Sieci jeszcze przed rokiem był drugą postacią klubu. Niski skrzydłowy z kolei ma wiele do udowodnienia po nieudanej przygodzie z Portland i też chciałby zaistnieć, nie tylko w defensywie drużyny. Jeśli zatem gra przebudowanej ekipy będzie zbilansowana i częściej spotkamy statystyki 5 graczy z punktowymi double figures aniżeli dwie strzelby z dużym dorobkiem punktowym (przy okazji bez zwycięstwa) to o wynik bym się nie martwił.
Defensywa. Williams, Johnson i Lopez to bardziej gracze ataku aniżeli solidni defensorzy. Wiele zależy od ich nastawienia do gry pod własnym koszem oraz ambicji – mimo posiadania lukratywnych kontraktów. Jeśli zbliżą się oni do poziomu zaangażowania Humphriesa i Wallace’a, a na pewno już Evansa, w swoich defensywnych zamiarach, to świetnie będzie świadczyło o ich motywacji i zamierzonych celach. Tutaj po części też leży rola trenera Johnsona, by nastawić zawodników do każdego elementu gry.
Oczekiwania.
Nie ma innego zadania na rozgrywki 2012-13 niż awans do czołowej ósemki Wschodu. Żeby osiągnąć 8 miejsce w konferencji wschodniej Nets muszą być przygotowani na walkę o miejsce do ostatniego meczu RS oraz poziom zwycięstw w granicy 45. Rywalizacja z Knicks, Celtics, Bulls, Sixers, Pacers, Hawks i Bucks będzie nie tylko o awans do PO, ale również od uniknięcie potyczki w pierwszej rundzie z Miami Heat (to jest druga strona zadania). Z całym szacunkiem dla przeprowadzonych transferów i przy nowych umowach, Nets są w stanie dokonać awansu do top8.
Podsumowanie czyli okiem autora:
Oczekiwania względem Nets są podsycane każdego dnia, począwszy do 11 lipca. Gracze po otrzymaniu wysokich kontraktów znają swoje cele, które każdego dnia nakreśla im bliżej Avery Johnson. Jeśli zawodnicy zaczną wygrywać, zbudują odpowiednią chemię w drużynie i ominą ich kontuzję, to wówczas nie ma możliwości by nie awansowali do play offs. Ponadto, w moim przekonaniu stać ich na 42 wygrane w sezonie. Do tego wszystkiego potrzebna jest solidna defensywna i od niej muszą zaczynać marsz w górę brooklynskie Sieci. Miasto jest gotowe na wielkie show oraz drugą koszykarską drużynę NBA w Wielkim Jabłku. Barclays Center wypełni się na pewno po brzegi w oczekiwaniu na lepsze dni Sieci. Zatem powodzenia Sieci i na pewno będziemy na Was uważnie spoglądać;-)