Jak się wczoraj okazało środowy mecz przeciw Detroit Pistons był dopiero rozgrzewką. W rozegranym dzisiejszej nocy spotkaniu w Philips Arena James Harden pobił rekord kariery zdobywając 45 pkt, a jego zespół pokonał Atlanta Hawks 109-104 odnosząc drugą wygraną w bieżących rozgrywkach.
Spotkanie Rockets – Hawks to pojedynek dwóch graczy, którzy walczyli w zeszłym roku o miano najlepszego rezerwowego ligi. Najlepszym wchodzącym z ławki w sezonie 2011-12 był James Harden, ale spore szansę na ten tytuł miał także Lou Williams występujący wówczas w zespole Philadelphia 76-ers. Harden rezerwowym już dawno nie jest ( a przynajmniej kto o tym pamięta …), a „Sweet Lou” pierwszy mecz w barwach nowego zespołu zaczynał podobnie jak w Phila – na ławce rezerwowych.
W zespole Rockets do pierwszej piątki powrócił Patrick Patterson, który opuścił mecz w Detroit z powodu kontuzji. Tym samym Marcus Morris musiał zadowolić się miejscem wśród poza pierwszą piątką.
Początek meczu to niewielka przewaga gospodarzy. Bardzo dobrze w zawody wszedł Devin Harris, który ku uciesze fanów z ATL przez pierwsze pięć minut meczu rzucił dziewięć punktów. W zespole gości powoli się rozkręcał James Harden, który swoje punkty jeszcze przeplatał z koszami kolegów. Świetnie spisywał się Marcus Morris, który mimo że wchodził z ławki to po pierwszych dwunastu minutach miał na swym koncie już 10 pkt. Pierwszą część gry efektownym Tip in dunkiem zakończył nowy nabytek Teksańczyków – Cole Aldrich i to Houston prowadziło 28- 21.
W drugiej kwarcie rozpoczął się popis duetu Harden-Lin. Obaj absolutnie zdominowali grę ofensywną Rakiet. Absolwent Harvardu kończył akcję głównie po dynamicznych wejściach pod kosz, a Harden … Harden trafiał z każdej pozycji. W obozie bezradnych gości nadzieje na dobry wynik dawali Lou Williams wraz z Al’em Horfordem, którzy nie pozwalali przeciwnikom na powiększenie prowadzenia.
Po sześciu minutach trzeciej odsłony Rakiety prowadziły już 68-52 i wydawało się, że odniosą łatwe zwycięstwo. Na szczęście zespół Hawks ocknął się na czas i zaczęła się mozolna pogoń za wynikiem. Ogromna w tym zasługa wspomnianej dwójki Williams – Horford, a także Josha Smitha. To po jego Lay-upie Jastrzębie objęły prowadzenie 88-87 na 7 minut przed końcem meczu.
Dwie decydujące o losach meczu miały miejsce niecałe dwie minuty później, a ich autorem był James Harden. Przy stanie 92 -92 gwiazdor Rockets dwukrotnie indywidualnymi akcjami powiększał dorobek swego zespołu (obie akcję and1) wywalczając tym samym dla Houston przewagę, która została utrzymana już do końcowej syreny. Po akacjach Hardena była jeszcze trójka Parsonsa i tym samym Rakiety wygrywają w Atlancie mając obecnie bilans 2-0.
Nie mogło być inaczej i najlepszym graczem Rakiet był Harden. Pobił swój rekord kariery rzucając 45 pkt, a do tego dołożył jeszcze siedem zbiórek i dwie asysty. Znakomicie uzupełniał go swoją grą Jeremy Lin, który także zaliczył jak na razie najlepszy występ w barwach Rakiet. Zdobył 21 pkt i asystował 7 razy i zebrał 10 piłek . Tym samym był blisko zdobycia Triple-double (zabrakło 3 asyst). Jak już jesteśmy przy rekordach to w zespole gości był jeszcze jeden gracz, który pobił rekord kariery w zdobyczach pkt, a mianowicie mam na myśli Marcusa Morrisa. Dzięki 17 oczkom był trzecim strzelcem zespołu.
Na wyróżnienie zasługuje jeszcze jedno osiągnięcie gracza Rockets. Omer Asik zebrał 19 piłek i co ważne wynik ten jest bardzo zbilansowany pod względem ataku i obrony. W defensywie wywalczył na desce 10 zbiórek i o jedną piłkę mniej na atakowanej tablicy.
Do znakomitej formy Hardena odniósł się po meczu trener Rakiet – Kevin McHale
„I don’t think James needs much fire. He just likes to play. I don’t think he’s thinking about 'I’ve got stuff to prove.’ I think he’s thinking 'What do I have to do to help my team win”
W zespole Jastrzębi najskuteczniejszy był Lou Williams – zdobywca 22 pkt oraz asystował 5 razy. Al Horford dorzucił 14, a Josh Smith 18 pkt i 10 zbiórek. Najlepiej podającym w obozie przegranych był Jeff Teague, który miał 7 podań otwierających drogę do kosza.
Już jutro Rakiety rozegrają pierwszy mecz w sezonie na własnym parkiecie, a ich rywalami będą Portland Trail Blazers. Atlanta natomiast w niedziele pojedzie do Oklahoma City.
HOUSTON ROCKETS (2-0) – ATLANTA HAWKS (0-1) 109-102
(28-21, 25-23, 28-30, 28-28)
J. Harden 45, J. Lin 21, M.Morris 17 – L. Williams 22, J. Smith 18, A. Horford oraz J. Teague po 14
No póki co robi to niesamowite wrażenie. Oczywiście na razie grał przeciwko nie najlepszym zespołom. Jak wystąpi przeciwko Philadelphi czy Chicago jego możliwości ofensywne będą zupełnie inne. Nie mam złudzeń, żeby utrzymał taką formę, ale myślę, że spokojne można liczyć na staty 25 + 5 +5
No póki co robi to niesamowite wrażenie. Oczywiście na razie grał przeciwko nie najlepszym zespołom. Jak wystąpi przeciwko Philadelphi czy Chicago jego możliwości ofensywne będą zupełnie inne. Nie mam złudzeń, żeby utrzymał taką formę, ale myślę, że spokojne można liczyć na staty 25 + 5 +5
Harden to zbawienie dla Lina. Teraz cała uwaga skupia się na Brodzie, a Lin może spokojnie robić swoje. Statystyki na poziomie 15-7 są jak najbardziej w jego zasięgu. Jeszcze jak grę poprawią Asik (ofensywnie) i Patterson to może być ekipa na PO zachodu. A w przyszłym sezonie zgarną jakiegoś 2-go all-stara (PF z Atlanty??) i będzie dużo dobrego w Houston.
Poprawiam mój poprzedni komentarz. Teraz juz wiadomo że jego forma jest naprawde wysoka i że może wziąć na siebie odpowiedzialność w ostatniej minucie meczu. No i jego skuteczność. Miód malina jak na razie. Jeszcze tylko czekam na sprawdzian z jakąś lepsza drużyną. I czekam na mecz z grzmotami.
arden to niesamowicie inteligentny zawodnik. Lin zresztą też dobrze widzi grę. We dwójkę nieźle już mieszają. A jak Jeszcze ofensywnie przebudzi się9o ile to możliwe) Asik to będzie dobrze.A jeszcze sporo talentu w drużynie jest.
Ja zwrócę uwagę na mierną defensywę Hawks i słabiutką walkę na deskach Jastrzębi (58-36 dla Rakiet). Asik ze swoją siódemką w pierwszej kwarcie zmiażdżył Horfora oraz Smitha. Następnie do gry o zbiórki włączył się Lin, autor 10 odskoków!
Ja jeszcze tylko przypomnę, że Hardena większość meczu krył inny brodacz – DeShawn Stevenson – jeden z lepszych defensorów. Czasami przy Hardenie był też Smith i żaden nie dawał rady – J.H robił co chciał …