Bez spektakularnych popisów, ale z cennym doświadczeniem wyniesionym z bezpośrednich pojedynków zakończyli wczorajsze mecze debiutanci. Drummond miał okazję zmierzyć się z Howardem, a Valanciunas dostał od Pekovica nauczkę, którą z pewnością zapamięta na długo.
- W pierwszym starciu wieczoru zobaczyliśmy 3 debiutantów. W barwach 76ers zaprezentował się niewydraftowany rozgrywający Maalik Wayns, który na parkiecie spędził 10 minut i zdecydowanie zawiódł. 0 punktów (0-5 z gry) i 2 asysty to trochę mało jak na zastępcę Jrue Holiday’a. Z kolei w zespole Knicks zobaczyliśmy Pablo Prigioniego i Chrisa Copelanda. Argentyńczyk spisał się przyzwoicie – 2 punkty, 4 asysty i 2 przechwyty. Ocena byłaby z pewnością wyższa gdyby nie słaba skuteczność (FG 1-4) i 2 straty, ale widać, że pomimo wielu wątpliwości najstarszy debiutant tego sezonu dobrze wpasował się w zespół. Copeland w niecałe 2 minuty akcji zdążył oddać jeden celny rzut spod kosza.
- Pistons dostali od Lakers wielkie lanie, ale akurat ich debiutantów za ten stan rzeczy winić nie można. Andre Drummond po raz pierwszy w karierze starł się z Dwightem Howardem. 5 punktów (FG 2-6), 7 zbiórek, 2 bloki i pozytywny wskaźnik +/- (+2 w 22 minuty, dla porównania: Greg Monroe -31 w 26 minut). Drummond choć gra tylko niecałe 17 minut na mecz jest w tym momencie trzecim najlepiej zbierającym graczem Tłoków. Dobrze wypadł także Kyle Singler (+6, najlepszy wskaźnik w zespole), który w 26 minut gry odnotował 11 punktów (FG 4-9), 5 zbiórek i 2 asysty. Skrzydłowy potwierdził w pierwszych spotkaniach tego sezonu, że może być wartościowym zmiennikiem dla Tayshaun’a Prince’a. Póki co ma nawet wyższy od niego PER (15.6 – 12.9). Kim English w 20 minut zdobył 8 punktów (2-4 za 3). Po stronie Lakers wystąpił kanadyjski center (poprzednik Przemka Karnowskiego w Gonzadze) Robert Sacre (2 punkty, 1 blok, 2 straty, 3 faule w 7 minut).
- Z kolei w starciu Suns-Magic zobaczyliśmy aż 5 debiutantów. Łącznie zdobyli 9 punktów z czego ponad połowe zdobył Andrew Nicholson (5 pkt, zbiórka i asysta). W pierwszej piątce zespołu z Florydy pojawił się DeQuan Jones, który nie wykorzystał swojej szansy w sposób należyty. W 16 minut zdobył tylko 2 punkty. Statystowali: Kyle O’Quinn (2 pkt, 1 zb) oraz Luke Zeller (starszy brat Tylera) i Kendall Marshall.
- Jonas Valanciunas (4 punkty, 4 zbiórki, 2 asysty, blok) dostał ciężką lekcję od prof. Nikoli Pekovica. Czarnogórski olbrzym zdominował młodego Litwina pod koszem co sprowokowało go do aż 6 pudeł (2-8 z gry). W defensywie JV robił jednak co mógł i poprawnie wykorzystywał swój rzadko spotykany zasięg do powstrzymywania rywala. Alexey Shved nieźle wypadł w roli 6th mana Timberwolves, ale nadal bardziej niż grą wyróżnia się swoją fryzurą. 8 punktów (2-6 z gry), 4 zbiórki, 4 asysty i 3 straty to jakkolwiek przyzwoity statline. Terrence Ross zagrał tylko 7 minut. Póki co jego obecność na parkiecie nie przynosi żadnych korzyści.