Pierwszy występ Grizzlies pod nową banderą na własnym boisku łączył się z wieloma ciekawymi wydarzeniami. Najpierw nastąpiło oficjalne przywitanie Roberta Pary jako nowego właściciela Miśków, później David Stern odczytał podziękowania dla Michaela Heisleya, czyli ex-właściciela tego klubu, a jeszcze później mimo kiepskiego początku drużynie Memphis udało się wygrać czwarte spotkanie otwarcia przed własną publicznością… w osiemnastoletniej historii organizacji.
Jako, że Memphis, a wcześniej jeszcze Vancouver, Grizzlies nie najlepiej radzili sobie do tej pory z pierwszymi meczami sezonu na własnych obiektach, to zachodziła spora obawa, że i wczoraj nie daliby rady. Do FedExForum przyjechała bowiem całkiem ciekawa ekipa Utah Jazz, która już niejednokrotnie pokazywała, że wie jak gra się przeciwko teamowi Lionela Hollinsa.I rzeczywiście – pierwsza odsłona meczu wskazywała na to, że Al Jefferson, Paul Millsap i Gordon Hayward zaliczą kolejne wielkie mecze przeciw Niedźwiadkom i poprowadzą swój zespół do pewnego zwycięstwa. Ostatni, opisywany przeze mnie mecz Grizz z Warriors awizowałem jako pojedynek świetnych frontcourtów, tutaj można było napisać dokładnie to samo. Naprzeciw tercetu podkoszowego gospodarzy wyszły przecież takie tuzy jak Al Jefferson, czy Paul Millsap, dodatkowo wspomagani przez wieczny talent w postaci Marvina Williamsa i świetnych rezerwowych Derricka Favorsa (14 pkt. i 8 zb.) i Enasa Kantera.
Jazzmani zanotowali doskonałe wejście w tę konfrontację bardzo szybko zyskując kilkupunktowe prowadzenie. Działo się tak za sprawą wspomnianych już Jeffersona, Millsapa i Haywarda, którzy w tej ćwiartce zapisali na swoje konto kolejno 4,6 i aż 11 punktów. Defensywa Memphis nijak nie potrafiła sobie poradzić zwłaszcza z Haywardem (19pkt. 5zb.), który raz za razem dziurawił ich kosz.
To w połączeniu ze słabą grą w tej odsłonie Gaya, Randolpha i Gasola powodowało, że na koniec tej kwarty wynik brzmiał 25-18 dla przyjezdnych i jasne było, że obraz gry musi ulec zmianie, jeśli Gtizz chcą sięgnąć po zwycięstwo.
Druga część meczu przyniosła połowiczną zmianę w sposobie prowadzenia gry przez gospodarzy. Udało im się dogonić rywali i nawet uzyskać pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu. Do szatni w lepszych humorach schodzili jednak goście, którzy dzięki trafieniu dystansowemu Mo Williamsa przed drugą połową prowadzili trzema oczkami.
Trzecia kwarta to już zażarta walka na zasadzie punkt za punkt. Świetnym energizerem z ławki dla Grizz okazał się Quincy Pondexter, który właśnie w tamtym momencie meczu rzucił osiem ze swoich czternastu punktów. Niepokoić mogła za to ciągle gra Gaya, który niemiłosiernie pudłował (3/17 z gry w meczu). Na całe szczęście swój rytm gry odnalazł Gasol (22 pkt. 8 zb. 8 as. 10/10 z wolnych), który bardzo umiejętnie wykorzystywał przewagę wzrostu w match-upach z wysokimi Utah.
Kluczowym momentem tej kwarty (a zarazem całego meczu) był ośmiopunktowy serial ekipy Hollinsa. Gracze Jazz nie odpowiedzieli na to, choćby jednym oczkiem i szybko, ze stanu remisowego, zrobiła się bezpieczna przewaga ulubieńców miejscowej publiczności.
Ostatnia część meczu to już pełna kontrola wydarzeń boiskowych przez drużynę Memphis. Kiedy tylko Jazzmani, choć trochę zbliżyli się do swoich rywali, to ci w przytomny sposób rozgrywali akcje, odzyskując bezpieczną różnicę punktową. Ważne dla Niedźwiadków było to, że skuteczność na linii rzutów wolnych utrzymywał Gay. Swoje dodał także bardzo równo grający Mike Conley (16 pkt. 5zb. 4as. 7/10 z gry) i kolejne zwycięstwo Niedźwiadków stało się faktem.
Stało się tak dlatego, że zabrakło przede wszystkim dobrej gry Ala Jeffersona (11 pkt. 10 zb.) Środkowy Utah mógł do tej pory swych dzisiejszych przeciwników uznawać za jednych z najbardziej fortunnych dla niego rywali, niestety dla niego i dla zespołu, wczoraj nie umiał tego potwierdzić.
Obydwie ekipy zagrają swoje następne mecze w środę. Memphis pojadą do Milwaukee, a Utah podejmie w Energy Solutions Arena Los Angeles Loosers Lakers.
Liderzy:
Memphis:
Punkty: Gasol 22, Randolph i Conley 16
Zbiórki: Randolph 18, Gasol 8, Speights 6
Asysty: Gasol 8, Bayless i Conley 4
Przechwyty: Allen 3
Bloki: Gasol 3
Utah:
Punkty: Hayward 19, Mo Williams 17, Favors i Millsap 14
Zbiórki: Jefferson 10, Favors i Millsap 8
Asysty: Mo Williams 8, Millsap 4, Foye 3
Przechwyty: Favors 3
Bloki: Millsap 3
Gracz meczu:
Marc Gasol (Grizzlies) – Kapitalne statystyki z tego meczu to tylko potwierdzenie tego, jak dobrze grał tego wieczoru Hiszpan. Pomimo naprawdę trudnego zadania borykania się z dobrymi wysokimi Jazzmanów udało mu się wypełnić przedmeczowe założenia w 100%. Wydaje mi się, że młodszy z braci Gasolów w każdym meczu chce pokazać, że w niczym nie ustępuje swojemu sławniejszemu 'pierwowzorowi’. W tym meczu z całą pewnością pokazał, że wszechstronność Pau’a wcale nie jest mu obca.
Antybohater meczu:
Marvin Williams (Jazz) – Swoim pierwszym, doskonałym spotkaniem w barwach Utah dał kibicom nadzieję, że nie będzie tylko wielkim obciążeniem dla klubowej salary, ale może wreszcie zrealizować swój talent. Kolejne trzy pojedynki, to już stary, dobry Marvin. Kwintesencją tego, jak dziwny jest to zawodnik niech będzie rzut oka na statystyki: 30 minut gry, sześć punktów, zaledwie pięć rzutów – jednym słowem – zawód. Gdybym był Ty’em Corbinem wysłałbym Williamsa na ławkę i spróbował wariantu z Millsapem na trójce – wtedy w miejsce Marvina do składu mógłby wskoczyć niezwykle utalentowany Favors (kolejny dobry występ)
Marvin antybohaterem? jak on piłkę widywał często jak świnia niebo. Antybohaterem zarówno tego meczu jak i całego sezonu jest póki co Big Al, którego poza nabijaniem cyferek w statystykach nic nie interesuje. Obrona Ala jest równie efektywna/efektowna jak ofensywa Asika, o ile Marvin zawalił mecz z Oklahomą i kiepsko wypadł ze Spurs, to tutaj nie ma co o nim pisać, bo mało gry było do niego, za to Jazz strasznie próbowała grać do swoich wysokich, którzy byli cholernie statyczni, może poza Favorsem. Do tego Corbin, który jest jednym z najsłabszych trenerów w lidze i oto mamy wynik spotkania. Jeśli Utah dalej będzie tak bronić jak do tej pory to PO uciekną, niestety, ale tu potrzebna jest szybka pomoc hydraulika…