Jeszcze na sześć i pół minuty przed końcem meczu gracze Indiany mieli 14 oczek przewagi nad zespołem Atlanty. Potem jednak gracze Hawks wzięli się ostro do roboty i dzięki serii 18 punktów z rzędu wyszli na prowadzenie i ostatecznie pokonali drużynę przyjezdnych 89-86
Dzisiejsza wygrana Hawks jest już ich 10 z rzędu we własnej hali nad zespołem z Indiany. Atlanta przystąpiła do spotkania już z Joshem Smithem, którego zabrakło w zwycięstwie nad uczestnikiem poprzednich finałów Oklahomą City Thunder ze względu na zwichnięcie stawu skokowego, natomiast w składzie Pacers zabrakło Danny’ego Grangera, który będzie pauzował przez 3 miesiące z powodu kontuzji kolana.
Początek spotkania nie zwiastował tak dramatycznej końcówki. Jastrzębie przystąpiły do meczu z wysokim składem ze Smithem na pozycji nr 3, Alem Horfordem na czwórce i Zazą Pachulią jako centrem. Pierwsze minuty rywalizacji z Pacers były bardzo wyrównane, a prym wśród obu drużyn wiedli właśnie Smith i David West. Skrzydłowy Atlanty miał udział w pierwszych 11 z 13 punktów drużyny, zdobywając 7 oczek i dwukrotnie asystując swoim kolegom, a z jego grą nie mógł poradzić sobie kryjący go w pierwszych minutach Sam Young, ustępujący mu umiejętnościami i warunkami fizycznymi. Z kolei West był najskuteczniejszym graczem Pacers rzucając 8 z pierwszych 14 punktów dla zespołu gości.
Rywalizacja toczyła się punkt za punkt i żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać znaczącej przewagi i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 25:22 dla Indiany. Początek drugiej części spotkania toczył się tak samo i kiedy Hawks mieli na koncie 5 punktów więcej niż przeciwnicy, trener Pacers Frank Vogel poprosił o czas. Przerwa w grze nie podziałała na zawodników gości i w pewnym momencie przewaga Atlanty wynosiła już 11 oczek, jednak celny rzut za trzy punkty George’a Hilla dał sygnał do ataku. Indiana w ostatnich czterech minutach drugiej kwarty zanotowała run 16-6 i na przerwę schodziła tylko z 1 punktem straty do zespołu Hawks.
Pierwsze minuty trzeciej kwarty były tak samo wyrównane jak poprzednie, jednak od stanu 62-56 dla Atlanty kolejne minuty to totalna dominacja drużyny gości, którzy rzucili 18 punktów z rzędu, a tą serię przerwał celną trójką DeShawn Stevenson. W odpowiedzi celnie zza łuku przymierzył Hill i przed decydującą częścią meczu Pacers prowadzili 77-65.
Start czwartej kwarty to seria nietrafionych rzutów i zarówno jednej, jak i drugiej drużynie ciężko było znaleźć drogę do kosza. Na 6 i pół minuty do końca meczu Hill trafił prosty lay-up spod kosza i to były przedostanie punkty zespołu z Indiany w tym meczu. W międzyczasie gospodarze zanotowali run 18-0, a za zdobywanie punktów wzięli się Kyle Korver, który trafił dwukrotnie za trzy, Al Horford i Jeff Teauge i na 30 sekund do końca Hawks prowadzili 87-83. Wielką trójkę rzucił jeszcze Lance Stephenson i trener Atlanty poprosił o czas. Ostatnia akcja została rozegrana wzorowo przez graczy Jastrzębi. Piłkę z boku wyprowadzał Smith, krycie zgubił Lou Williams i zapakował w sytuacji sam na sam z koszem. Do wyrównania próbował doprowadzić jeszcze desperackim rzutem za trzy Hill, ale piłka w ogóle nie doleciała do obręczy, a dobitkę Westa zablokował jeszcze Horford i drużyna Atlanty ostatecznie pokonała Pacers 89-86.
Hawks odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu, a wygraną zawdzięczają większej ilości zebranych piłek (51-41), przewadze zdobytych punktów w pomalowanym (48-36) oraz fatalnej skuteczności Indiany w czwartej kwarcie, którzy trafili tylko 4 z 19 rzutów i zdobyli w sumie 9 punktów przy 24 gospodarzy.
W kolejnym spotkaniu, w piątek, Atlanta podejmie u siebie Miami Heat, natomiast Pacers zagrają na wyjeździe z Minnesotą Timberwolves.
Indiana Pacers – Atlanta Hawks 86:89 (25:22, 25:29, 27:14, 9:24)
You must be logged in to post a comment.