Phoenix Suns pokonali na wyjeździe Charlotte Bobcats odnosząc drugie zwycięstwo w sezonie. Świetny mecz zaliczył Marcin Gortat, który pobił swój rekord bloków.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Phoenix Suns | 2-3 | 31 | 29 | 25 | 32 | 117 |
Charlotte Bobcats | 1-2 | 22 | 24 | 28 | 29 | 110 |
23 punkty, 10 zbiórek,7 bloków, 2 asysty, 1 przechwyt, 10-14 z gry – już chyba nikt nie może zaprzeczyć stwierdzeniu, że Marcin Gortat jest liderem Suns po obu stronach parkietu. Polak rozegrał świetny mecz, bijąc przy okazji swój rekord bloków w jednym spotkaniu, który dotychczas wynosił – 5.
Kto wie, czy gdyby nie skuteczność Gortata i niesamowity popis strzelecki Shannona Browna w ostatniej kwarcie, Suns nie schodziliby z parkietu pokonani. Swoim starym, dobrym zwyczajem ekipa z Phoenix w drugiej połowie trwoniła konsekwentnie, przewagę zdobytą w pierwszej połowie. Po 24 minutach Suns wygrywali 60-46, a na parkiecie oglądaliśmy festiwal bloków, których gracze obu zespołów zaliczyli w tym czasie aż 17.
Najlepszą połowę w barwach „Słońc” zanotował Michael Beasley, który już do przerwy miał na swoim koncie 16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. B-Easy w końcu wyglądał jak zawodnik poczuwający się do odpowiedzialności za zespół, potrafiący powstrzymać się od oddawania bezsensownych rzutów.
Za pierwsze 24 minuty pochwalić należy także Gorana Dragica, który zaczął mądrzej selekcjonować swoje rzuty, a więcej piłek dogrywał pod kosz, gdzie Gortat i Scola dzięki swojemu doświadczeniu bili na głowę Bismacka Byombo i Byrona Mullensa, co przełożyło się na 26 oczek z pomalowanego Suns w tym okresie. Ten ostatni już w pierwszej połowie był ofensywnym liderem Cats, ale dopiero w trzeciej kwarcie celnymi rzutami z dystansu rozpoczął pościg za Suns.
Mullens (24 pkt, 8 zb, 6-10 za trzy) trafił w trzeciej ćwiartce cztery razy zza łuku, a swoją cegiełkę dołożył także totalnie zawodzący w pierwszej połowie Michael Kidd-Gilchrist (9 pkt, 8 zb, 3 ast, 3 blk). Bobcats zaczęli agresywniej i przede wszystkim wyżej bronić, przez co prowadzący w pewnym momencie 16 punktami Suns, zupełnie się pogubili i przed ostatnia odsłoną było tylko 81-85.
Wynik mógłby być jeszcze korzystniejszy dla gospodarzy, gdyby nie dobra postawa Gortata w defensywie. Polak w samej trzeciej kwarcie trzy razy zablokował atakujących kosz rywali, aczkolwiek należy zrzucić na niego nieco winy za celne trójki Mullensa, który oddawał rzuty z czystych pozycji.
Dobre minuty zaliczył Kemba Walker, który w końcu mniej skupiał się na rzucaniu (2-9 z gry w pierwszej połowie), a zaczął rozgrywać. Jego 5 asyst w trzeciej kwarcie oraz przyspieszenie ataku mocno przyczyniło się do zmniejszania strat.
Czwarta odsłona rozpoczęła się od dwóch trafień miejscowych i po punktach Tyrusa Thomasa (10 pkt) z lewego rogu, na tablicy pojawił się wynik po 85. Bobcats ambitnie walczyli, ale nie byli w stanie nic zaradzić na skuteczność Shannona Browna (24 pkt, 6-8 za trzy). Rezerwowy rzucający obrońca Suns postanowił zorganizować sobie mały konkurs rzutów za trzy, zakończony jego bezapelacyjnym zwycięstwem. Brown trafił wszystkie 6 prób z dystansu w ostatniej kwarcie, skutecznie wybijając Cats marzenia o wygranej. Warto zaznaczyć, że cztery z tych rzutów oddane były pod presją czasu i przez ręce rywala, przy wyniku cały czas oscylującym wokół remisu, co tylko zwiększa ich wartość.
Brown uratował Suns, ponieważ swoją drugą – tę gorszą twarz pokazał w ostatnich 12 minutach Michael Beasley. Skrzydłowy „Słońć” na siłę chciał zostać bohaterem drużyny, pudłując wszystkie 8 prób z gry. Postawa Beasley’a to spora zagadka, ponieważ wykonał on świetną robotę w pierwszej połowie oraz niezwykle skutecznie walczył na deskach w całym meczu. W ostatniej kwarcie mocno jednak pracował na to, aby zostać negatywnym bohaterem. Ostatecznie zakończył spotkanie z dorobkiem 21 punktów, 15 zbiórek, 7 asyst, 3 bloków i 5 strat, trafiając tylko 7 z 21 prób z gry.
Zwycięstwo Suns dwoma trafionymi rzutami osobistymi w ostatniej minucie przypieczętował Marcin Gortat. Polak rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie, spędził na parkiecie 38 minut, ale Alvin Gentry ma nie lada zmartwienie, ponieważ nie posiada w kadrze żadnego prawdziwego zmiennika na pozycji numer pięć. Kontuzjowanego Jermaine’a O’Neala z przymusu zastępuje Markieff Morris (10 pkt, 4 zb, 5-12 z gry, 15 min), który jednak jest nominalnym silnym skrzydłowym i zdecydowanie lepiej radzi sobie na tej pozycji.
Suns – głównie za sprawą Browna – odzyskali skuteczność w rzutach z dystansu, co zawodziło w pierwszych meczach sezonu.Swoje trójki trafiali także Dragic (16 pkt, 8 ast) oraz Jared Dudley (10 pkt, 2-5 za trzy), który powoli odzyskuje chyba pewność siebie. Goście trafili12 rzutów z dystansu na 27 rzutów, rzucając w sumie z przyzwoitą skutecznością 46.2% z gry w całym meczu.
Gortat do spółki z Beasleyem dołożyli swoją cegiełkę do dominacji Suns na tablicach. Goście zebrali 50 piłek przy 39 Bobcats, ale aż 22 na atakowanej desce. Luis Scola i Beasley zaliczyli po 6 ofensywnych zbiórek.
Kolejne spotkanie „Słońca” rozegrają na własnym parkiecie w piątek, a ich rywalem będą Cleveland Cavaliers.
brawo Marcin i brawo Suns.