Serge Ibaka dominował w pierwszej połowie meczu w United Center i w bezpośredniej konfrontacji przeciwko Carlosowi Boozerowi. Czołowy blokujący ligi zaliczył aż 15 oczek i był nadrzędną, ofensywną siłą swojej ekipy. Mimo tego faktu, goście prezentowali poziom zbliżony do poprzednich czterech spotkań, idąc z Bykami łeb w łeb podczas pierwszych 24 minut.
Prowadzenie w tym spotkaniu zmieniało się 9-krotnie. Bulls prowadzili momentami, w pierwszej odsłonie już 8 punktami, podczas gdy Thunder mieli 7 punktową zaliczkę na przestrzeni drugiej kwarty. Samo spotkanie było meczem walki, a z jednej i drugiej strony oglądaliśmy masę błędów, co znalazło przełożenie w ilości strat (43 w sumie, 22 na konto OKC i aż 6 w statystykach najczęściej je popełniającego w całej NBA, Kevina Duranta).
Durantuli znów z pomocą w ofensywie przyszedł najnowszy nabytek Grzmotu, Kevin Martin. Były obońca Rakiet rzucił o punkt więcej, 15, niż wszyscy razem wzięci zmiennicy Bulls! Shooter, który zamienił w składzie Scotta Brooksa, Jamesa Hardena, jak na razie prezentuje się wyśmienicie na dystansie i tym razem trafił 3 z 5 rzutów z gry (jego dorobek punktowy uzupełniło 8 punktów z linii).
O wysokiej skuteczności nie można było mówić patrząc na Russella Westbrooka, tym razem playmaker OKC oddał 22 rzuty, z czego tylko 7 wylądowało w koszu rywali. Na szczęście dla gości, miejscowi nie dostali w ofensywie zbyt wiele punktów z rąk swoich rozgrywających. Kirk Hinrich trafił 5 z 12 rzutów z gry, dodając 5 asyst do swojego dorobku. Z kolei Nate Robinson nie przypominał siebie z poprzednich konfrontacji, w starciu ze swoją byłą drużyną, trafiając tylko raz z sześciu rzutów. Wracając do osoby Westbrooka, swoją niedyspozycję rzutową nadrabiał asystami, rozdając ich 12.
Słabością gospodarzy w tych meczu był ich front court i pozycja numer 4. Carlos Boozer kontynuuje swoją złą passę, 3 spotkań z rzędu z marnymi zdobyczami punktowymi i niską skutecznością. Tym razem silny skrzydłowy trafił 3 z 9 rzutów oraz popełnił 5 strat. Booz i trener Thibodeau nie mogli też liczyć na pomoc, energetycznego zwykle, Taja Gibsona. Numer jeden zmiennik drużyny tym razem dołożył w ciągu 25 minut, tylko 4pkt i 2zb. Boozer w meczu przeciwko Hornets odnotował tylko jeden celny rzut z gry przy siedmiu próbach, podczas gdy przeciwko Orlando oddał aż 18 rzutów, trafiając tylko 6 (28% w sumie).
Nic więc dziwnego, że ofensywa Byków opierała się na niskich pozycjach. Zadziwiająco dobrze przy Thabo Sefoloshy i Kevinie Martinie, radził sobie Richard Hamilton. Rip trafił 7 z 14 rzutów, zapisał na koncie 20 punktów i 8 krotnie zbierał piłkę z tablic. Z jeszcze lepszej strony zaprezentował się, grający swój kolejny mecz powyżej granicy 20 oczek, Luol Deng. Anglik przy 27 punktach, trafił trzykrotnie zza łuku (w sześciu próbach). To trzeci mecz Denga w sezonie, w którym staje się on najlepszym strzelcem zespołu. Tak naprawdę do pełni szczęścia miejscowym zabrakło trafień Robinsona, Belinelliego i Gibsona.
Kiedy gracze Thibsa odskoczyli rywalom na 6 oczek podczas trzeciej ćwiartki, wydawało się, że powoli rozpoczynają dominację na własnym parkiecie. Trafienia Kirka Hinricha (7pkt w kwarcie), Luola Denga i Richarda Hamiltona pozwalały miejscowym realnie myśleć o zwycięstwie (gdyby nie Kevin Durant).
Kluczowym momentem meczu okazała się ostatnia odsłona. W niej prym wiódł skrzydłowy OKC, który w 12 minut wzbogacił swój i drużyny dorobek o kolejnych 10 punktów. Najpierw jednak przyszedł przestój ofensywy Chicago i tylko jeden punkt na konto drużyny, po celnym osobistym Noaha. Bulls nie pomogło kolejne wszechstronne granie Francuza. Środkowy tym razem zdobył 9punktów, 13zbiórek i rekordowe w sezonie 6 asyst.
Dalej przyszły trafienia gości. Najważniejsze, z rąk Duranta w finałowych 35 sekundach meczu. Najpierw rzut z wyskoku, następnie kolejne trafienie z gry i dwa ostatnie osobiste zapewniające gościom ich trzecią wygraną w rozgrywkach (obie ekipy po tym spotkaniu mają podobny bilans po 3-2).
Solidna na ogół defensywa 6-krotnych Mistrzów NBA, straciła w ostatnich 12 minutach, aż 31 oczek.
Podsumowując: Byki, które w poprzednich dwóch sezonach rzadko przegrywały na swoim parkiecie, już 2 raz podczas pięciu pierwszych spotkań nowego sezonu, schodzili z własnego parkietu jako pokonani. Serge Ibaka rzucił 21 oczek, a to jego najlepszy występ od listopada 2010 (dodatkowo dołożył 9 zbiórek i 4 bloki).
Wynik: 97-91 dla OKC Thunder (24-24, 24-23, 18-25, 31-19).
Najlepsi strzelcy: Durant 24 (rekord sezonu!), Ibaka 21 (rekord sezonu), Westbrook 16 (12 asyst), Martin 15 (6zb) i Maynor 10 oraz Deng 27 (tylko 1 zbiórka), Hamilton 20 (8zb), Hinrich 12 (5as), Boozer 9 (11zb) i Noah 9 (13zb, 6as – rekord sezonu).
Nie wiem co się działo w drugiej połowie meczu (bo za bardzo śpiący byłem) ale po pierwszej połowie nie wyglądało to dla byków najlepiej. Chicago broniło naprawde słabo. Oklahoma miała naprawde dużo czystych pozycji i było widać jej o wiele większy potencjał ofensywny. Byki powinny sie cieszyć ze nie przerypały połowy kilkunastoma punktami. Zdecydowanie gorzej ogląda mi sie teraz byków. Lubiłem tamten skład a Korver był moim ulubieńcem. w wielu meczach podrywał publikę swoimi trójkami a ja lubiłem jego rajdy z lewa do prawa by urwać sie pilnującemu i wyjść na względnie czystą pozycje. Byki teraz nie maja żadnego porządnego dystansowca. :-/