D’Antoni za Browna – czy z deszczu pod rynnę?
Sporo komentarzy pochłonął w mediach wczorajszy angaż przez Lakers Mike’a D’Antoni (nie tylko amerykańskich). Praktycznie nie było portalu, który w mniejszym lub większym stopniu nie opisałby nieoczekiwanej zmiany miejsc na stanowisku trenera 17-krotnych Mistrzów NBA. Nie brakuje pozytywnych komentarzy, wiele z nich jest zachowawcza, ale są i negatywne, czasami wyśmiewające zmianę jakościową (a praktycznie jej brak) na ławce jakże zasłużonego w NBA klubu. Najciekawsze jest to, że Mike D’Antoni nie jest jeszcze w pełni sprawny, by w 100% zaangażować się na stanowisku trenera Jeziorowców. Wielu z nas jeszcze nie widziało pierwszego meczu klubu z Kalifornii z nowym szkoleniowcem, a już krytykuje tę zmianę. Czy słusznie? Sam przyłączam się do tych obaw i ten poniżej tekst nie będzie w pozytywnym tonie.
Zapraszam do wyrażania swoich przemyśleń w komentarzach.
Kilka dni wstecz, na łamach naszego blogu, wyrażaliśmy obawy związane z taktyką ataku Lakers, Princeton offense. Marek doskonale podkreślił taktyczne walory ataku Mike’a Browna i Eddiego Jordana (trzeba powiedzieć, że to z przyjściem trenera ataku przyszedł pomysł na zmianę charakteru Lakers; niestety na gorsze). Osobiście, tuż po transferze Dwighta Howarda do Kalifornii, włączałem hamulce przy hurra-optymistycznych zapałach kolegów i czytelników.
Dziś w stylu Jacka Gmocha;-) zajmę się nieco obawami związanymi z taktycznym przestawieniem drużyny Kobego Bryanta, a na razie w mniejszym stopniu Dwighta Howarda i Steve’a Nasha.
Zacznijmy od osoby Phila Jacksona, który miał być lekarstwem na całe zło w obronie i ataku Jeziorowców. Całą sytuacją doskonale zajął się Maciek, przypominając dlaczego warto przywrócić Mistrza Zen do Lakers oraz jakie są ‘przeciw’ jego angażowi w L.A. Jak wiemy Phila nie ma, Jacksona nie będzie i niektórym licznym fanom Lakers bardzo ciężko jest w ten fakt uwierzyć. 6-krotny Mistrz NBA z Bulls i 5-krotny zdobywca pierścienia z Lakers był faworytem numer jeden, który jako wielki autorytet dla Kobego, Steve’a, Pau’a czy Dwighta miałby przywrócić spokój w szeregach purpurowo-złotych oraz zadbać o większą motywację w obronie oraz stare-znane-lubiane schematy ofensywne.
Co nam zgotuje Mike D?
Analizując przypadek Jacksona – przy jego horrendalnych wymaganiach (wysoka gaża i rola klubowego managera) – to trener D’Antoni jest w stanie nawiązać do osoby Jacksona, poprzez dobry kontakt z zawodnikami. To, że Mike będzie miał doskonały kontakt ze Stevem Nashem to jest niemal pewne. Ważne jest to, iż Kobe Bryant też świetnie wspomina współpracę ze szkoleniowcem i obaj mają coś do powiedzenia w kwestii włoskiej;-) Najgorzej może pójść nowemu trenerowi z osobami Howarda oraz MWP, ale jeśli przyjdą pierwsze wygrane – w szybszym tempie aniżeli przyszło to za Mike’a Browna – to możemy być świadomi, iż klimat szatni Lakers będzie dość optymistyczny.
Największy problem wg mnie – mimo posiadania defensywnych pracusiów jak Howard, MWP, Hill oraz Ebanks – stanowi defensywa. Wszyscy doskonale pamiętamy, że Suns za czasów nowego trenera Lakers praktycznie nie bronili i traktowali ten element gry jako zło konieczne. Jednakże fantastycznym atakiem i drużyną w składzie z Nashem, Joe Johnsonem, Quentinem Richardsonem, Shawnem Marionem i Amar’e Stoudemirem doszli do finałów konferencji, podczas których ulegli Spurs (kontuzji nabawił się w jednym z meczów JJ). Pamiętajmy, że w L.A. oczekiwania są dużo wyższe!
Wcale nie lepiej wyglądała defensywa nowojorczyków za czasów pracy trenera D. w Big Apple. Tam praktycznie jedynym sukcesem było zagoszczenie w play offs, wygranie 10 spotkań RS z rzędu a następnie seryjne porażki. Na trzeci sezon pracy nie do końca trenerowi pozwolili klubowi sternicy. Efekt pracy D’Antoniego to słaby dialog z liderami drużyny (zwłaszcza z Melo Anthonym), niedostateczne wykorzystanie potencjału swoich podopiecznych, nie tylko w ataku, ale również w obronie oraz gasnący autorytet w oczach graczy.
Myśl jaka mi się nasuwa: co było większą wpadką trenerów Jacksona i D’Antoniego, ostatni sezon P.J. z Lakers i blamaż z Mavs, czy niewykorzystanie potencjału Knicks i bardzo średnie rozgrywki M.D. wraz z ostatnią jego drużyną? Również odwołując się do osoby stawianego wysoko przez media Jerry’ego Sloana, odejście Alexa Fergusona koszykówki odbyło się w niesmaku..
Brak zadaniowców..
Idąc dalej w defensywę trzeba zaznaczyć, iż mistrzowskie teamy Phila Jacksona zawsze miały w swoich składach wybitnych zadaniowców w tej sztuce. Z nostalgią niejeden z Was wspomina Horace’a Granta i Rona Harpera czy Johna Salley’a (każdy grał pod Jacksonem w Chicago i L.A). Oczywiście Jackson musiał też mieć – mistrzów – kreatorów – tej obrony czytaj: Michael Jordan, Scottie Pippen i Dennis Rodman a następnie Robert Horry, Rick Fox, Shaq o’Neal oraz w końcu rosnący w siłę Kobe Bryant. Patrząc czysto teoretycznie dziś mamy najsłabszy defensywnie – pod względem potencjału – zespół Jeziorowców. Każdy bliżej śledzący NBA fan , widzi spadającego z piedestału Bryanta, miękkiego pod koszami i stroniącego od walki Gasola, coraz wolniejszego MWP oraz nigdy nie słynącego z solidnej defensywy Nasha..Jest wprawdzie Superman defensywy, Howard, wokół którego można wiele zbudować, ale to nie przyjdzie z dnia na dzień, do tego momentu najlepszego potrzeba czasu i wielu spotkań. Pierwsza ważna rzecz podsumowując nastawienie defensywne Lakers, to fakt, że ten zespół bardziej niż kiedykolwiek dotąd potrzebuje wysokiej klasy speca od defensywy by biegł z pomocą nowemu trenerowi (Wiemy co świetnie robił Tom Thibodeau w Bostonie lub Dwayne Casey w Dallas).
Lecimy do ataku nowi Lakers, a w nim widzimy numer 1 centra ligi, wokół którego należy skoncentrować ofensywę drużyny. Dlaczego? Może się obrazić i za parę miesięcy nie podpisze prolongaty..Smutne ale prawdziwe fani Lakers. Jednak realnie rzecz biorąc tego centra trzeba wykorzystywać do wszelkiego rodzaju akcji dwójkowych, począwszy na pick’n’rollach ze Stevem Nashem. Trzeba pamiętać ,że charakterny, zwłaszcza gdy przegrywa, bywa Kobe Bryant. Po zabiegach odchudzających i kuracjach na chore kolano Bryant ma się lepiej, mniej rzuca, rzadziej wchodzi pod kosz, słabiej broni ale ciągle chce być wielki. Ciągle lubi mieć piłkę w rękach, a u D’Antoniego najczęściej miał ją Nash. Pamiętacie jak w zeszłym roku piłkę w ręce brał Carmelo i Knicks przegrywali mecz za meczem. Co się później działo, gdy Mike D. postawił na Jeremy’ego Lina i na moment zabrakło papierowego lidera Knicks (Dziś Anthony to nieco inny gracz, motywowany przez Woodsona oraz Kidda)? Siłą ataku nowego szkoleniowca Lakers jest rozpoczynanie niemal każdej akcji przez swoją jedynkę, w drugim kroku szukanie wolnych partnerów na obwodzie, a ostatecznie możliwość grania poprzez pick’n’rolla. Trudne raczej to nie jest, ale potrzeba znów czasu by wpoić je graczom i przestawić tok rozumowania z Princeton offense..
Czas ciągle goni nas!
Wracając nieco do wyboru nowego szkoleniowca, wydaje mi się, iż nie do końca Mitch Kupchak podążał za mediami i nie stawiał w ogóle na Jerry’ego Sloana. Szczerze powiem – szkoda. Powód wydaje się prosty, Sloan jak nikt inny z doświadczonych trenerów nie miał okazji pracować z takim Dream Teamem (przynajmniej na papierze;-). Ponadto ma wielkie doświadczenie w pracy z gwiazdami – trudnymi charakterami – Johna Stocktona i Karla Malone’a. Wie jak doskonale korzystać z pozycji wspaniałego rozgrywającego i swoje prime osiągał z nie najmłodszymi graczami jak Hornacek, Russell, Ostertag, Morris czy Foster (ewenementem u Sloana było wprowadzanie takich młodych jak Howard Eisley i Shandon Anderson). Radził sobie z dzieleniem minut i szachowaniem siłami swoich weteranów i zadaniowców. Dziś realnie patrząc, bardziej ustawiana gra z dominującymi pick’n’rollami – przy wiekowo zaawansowanych Lakers (Gasol, Bryant, Nash, MWP, Blake, Jamison) leżała by trzydziestolatkom bardziej aniżeli run’n’gun czy seven seconds to shot. Pamiętamy chaotyczne ataki Knicks, których czasami mieli dość fani w MSG. Wspominamy też, że Suns grali świetnie, pięknie i mile dla oka, ale nie w decydujących meczach sezonu, kiedy mierzyli się z twardą defensywą rywali ; wszak to defensywa przynosi mistrzostwo a D’Antoni z tego niestety nie słynie.
Można grać pięknie, można grać efektownie – możemy liczyć na piękne alley opp’y Nasha kierowane do Howarda, popisowe rzuty Kobego, wiele swobody w ataku dla pick’n’rollowych zagrań Kanadyjczyka z Hiszpanem i może nawet, ciekawe trójkowe rozwiązania (choć to nie gra w trójkątach Jacksona) to wydaje mi się, że nowemu opiekunowi Lakers brakuje kilka istotnych faktów do realizacji jego taktyki.
Poskładać klocki i może znaleźć nowe elementy.
Kobe Bryant już tak nie biega do szybkiego ataku jak przed 5 laty i nie miewa tak zdrowych kolan. Steve Nash coraz częściej zmuszony jest do odwiedzania gabinetów lekarskich a jeśli jego zabraknie to nie do końca wiemy co zmajstruje Steve – ale Blake!? Pamiętajmy, że Jackson poza rokiem gry z Garym Paytonem nigdy w składzie nie miał jakiegoś wybitnego playmakera i wolał na tej pozycji solidnego defensora bądź typowego shootera z nastawieniem na rzut za 3pkt. Nash wydaje się, że odnalazłby się zarówno w trójkątach – bo przecież rzut ma doskonały – a i również znajdzie się w taktyce swojego starego-dobrego znajomego Mike’a D. O Sloana pick’n’rollach nie wspomnę, bo 2-krotny MVP jest to nich stworzony. Wiele osób oczekuje nowego show-time’u – może nawet podań i spektakularnych zagrań z czasów Magica Johnsona. Jednak do wykonania tego zadania nie przewiduję w drugiej roli ani powolnego Ron-Rona ani na ławce Lakers nie widzę graczy kwapiących się do biegania (no może poza debiutantami lub schowanym gdzieś w cień Jodie Meeksa). Brakuje też snajperów obwodowych, bardziej regularnie trafiających zza łuku, bowiem by spełnić w 100% założenia ofensywne D’Antoniego i Nasha to trzeba grać bardziej przestrzennie i rozrzucać podaniami rywali, szukając wolnego strzelca na łuku (Nash, Bryant, czasem Meeks lub Blake ale kto jeszcze?). Obwód z ławki Jeziorowców wydaje się równie słaby jak za czasów Jacksonowych bojów z 2011 roku, w play offs, przeciwko Mavericks. Niestety.
Mamy listopad, drugi tydzień rozgrywek za nami, Lakers są z bilansem 3-4 i czekają na swojego nowego, leczącego uraz trenera. Ciągle mają potencjał by wygrać swoją dywizję, mogą też śmiało powalczyć o tryumf w konferencji. Czy jednak starczy im potencjału, siły, zdrowia i cierpliwości przy realizowaniu nowej taktyki by spełnić te letnie marzenia fanów? Czy za kilka miesięcy nie będziemy się drapać po głowach myśląc, a nie lepiej było postawić na bardziej zasłużonych trenerów, grających w przeszłości o wysoką stawkę?? Być może Mike’owi D’Antoni będzie sprzyjało szczęście, motywacja w osobach Howarda, Bryanta i Nasha – dla dwóch z trzech chęć zdobycia mistrzostwa ligi jest ogromna – przyniesie niesamowite efekty i da Lakers nową siłę w pokonywaniu kolejnych rywali. Kto wie czy ex trener Knicks i Suns swoją prostą taktyką (czasami najprostsze formy gry są najskuteczniejsze, zwłaszcza dla wybitnych graczy -> tak jest w play offs przy stwarzaniu przewag) nie wzbudzi zamiłowania fanów do nowego charakteru Lakers, a Nash-Bryant-Howard zapomną o wpadce z początku sezonu, z Mike’m Brownem za sterami.
Puentując: pytając mnie dzisiaj jakie szanse widzę wśród Lakers na wywalczenie mistrzostwa już w tym sezonie, odpowiem tak samo jak wcześniej za kadencji Browna: „mistrzostwa może jeszcze nie wygrają, ale będą się bić z Oklahomą o finał NBA”. Dlaczego: „mają w składzie wiele talentu i wiele możliwości, ale to wszystko wokół nich i w nich potrzebuje czasu oraz pracy (cierpliwej pracy)”. Na efekty bowiem czasami pracujemy latami, zwłaszcza w grach zespołowych
dobry tekst robicie wszycy redaktorzy kawał dobrej roboty – darmowej dla nas czytelników roboty,propsy dla was
Kobe nie próbuje być wielki-on nadal jest wielki
Bardzo dobry tekst. Jestem fanem lakersów i lubię czytać różne spostrzeżenia oraz punkty widzenia tak utalentowanej drużyny jakimi sa lakers ale także inne zespoły.
Czas zweryfikuje d’antoniego cytując fragment tekstu
„czasami najprostsze formy gry są najskuteczniejsze, zwłaszcza dla wybitnych graczy ”
może wypali
*innych zespołów :)
Obecny skład Lakers nie nadaje się do gry run’n gun jak za najlepszych czasów w Phoenix. Gasol i MWP to nie są zawodnicy do biegania do kontr. Zwłaszcza ten pierwszy znacznie lepiej czuje się w ataku pozycyjny i grze tyłem do kosza. Spodziewajmy się wymiany Gasola w czasie sezonu.
to oczywiste. Tutaj pasowałby w składzie będący w formie Lamar Odom, a marzeniem trenera byłby Josh Smith. Gdy pisałem tekst myślałem by o tym wspomnieć;-)
bardzo dobry artykuł.
Jesli chodzi o Lakersów. to niestety brak gry w obronie może się odbić czkawką w najważniejszych meczach, co oczywiście życie zweryfikuje,,,,
Mowiac krotko moze byc naprawde zabawnie.Obrona Lakersow bedzie wygladac zabawnie a wyniki moga byc rozne.Mam nadzieje,ze Smith zostanie w Hawks.Pokaze klase,bo brakuje graczy lojalnych druzynie.
Moim zdaniem to zły ruch i w ogóle nic z LAL nie wyjdzie. Nash to już dziadek. Będzie łapał kontuzje. Na play-offy się już nie nadaje. Howard i Bryant to ciągle podstawa. Moim zdaniem powinni ten sezon odpuścić i skupić się na przebudowie, ale z głową. Wymienić Gasola, wymienić MWP. Dodać kilku zadaniowców i oprzeć się świadomie na DH12 i drugiej opcji – KB. Jamison gra taki piach… żal.pl . Może przy D’Antonim zacznie grać lepiej, bo on powinien dawać Lakersom te 10-15 punktów z ławki. Facet ma 36 lat, ale jak patrzę na Pierce’a to w porównaniu dopiero widać wielkość The Truth. Wszyscy mówią, że Kupchak jest geniuszem, a moim zdaniem właśnie wpakował klub w największe g. od lat. Salary cup na niebotycznej wielkości, a ten skład ma tylko możliwości na papierze. W dodatku DH12 może po roku zdezerterować. Nie widzę, żeby ten zespół był na miarę finału konferencji. OKC i Spurs wygrają z nimi w serii.
Woy9 znakomity felieton! Również czuję spore rozczarowanie, że włodarze LA nie dali szans Sloanowi, byłaby to niewątpliwie bardzo atrakcyjna postać, mogąca tchnąć nowego ducha w tą ekipę.