Jeszcze po pierwszej połowie goście z Dallas mogli myśleć o osiągnięciu dobrego rezultatu w Indianie. Później jednak coś się zacięło, a Pacers włączyli wyższy bieg i dzięki runowi 13-2 na początku czwartej kwarty, jakiekolwiek szanse na osiągnięcie dobrego rezultatu zawodnicy Mavs musieli odłożyć między bajki
Spotkanie miało pełno podtekstów, ponieważ oba kluby mają wiele wspólnego ze sobą, jeśli chodzi o historię trenerów i zawodników. Trenerami Pacers byli przecież członkowie obecnego składu szkoleniowego Dallas – Rick Carlisle, w latach 2003-2007 i jego asystent Jim O’Brein, który zajmował stanowisko head coacha Indiany od 2007 do 2011 roku.
Również kilku zawodników reprezentowało barwy zarówno jednej, jak i drugiej drużyny. W Pacers grał zakontraktowany na początku sezonu Troy Murphy (2007-10), a w Mavs Gerald Green (2008-09). Warto jeszcze dodać, że przecież przed sezonem oba zespoły wymieniły się zawodnikami. I tak do drużyny Dallas powędrowali Darren Collison i Danthy Jones, a w przeciwną stronę Ian Mahinmi. Doskonale więc widać, że na to spotkanie nikt specjalnie motywować się nie musiał i każdy miał coś komuś do udowodnienia.
Do składu Mavs po 5 meczowej absencji, spowodowanej kontuzją kolana powrócił Shawn Marion. Pod jego nieobecność Dallas wygrało 2 mecze (Raptors, Wizards) i poniosło 3 porażki (Knicks, Bobcats i Wolves). Podczas tych spotkań szczególnie brakowało dobrej defensywy skrzydłowego, a sam zawodnik mówił przed meczem, że cieszy się już z powrotu do gry, a brak gry i rehabilitacja były dla niego męczące.
Dla Indiany wygrana w tym spotkaniu miała duże znaczenie, bowiem pozwoliła by uniknąć drugiej już w sezonie serii trzech porażek z rzędu. Pacers, typowani przed sezonem jako druga, trzecia siła Wschodu zawodzą. Do meczu z Mavs trafiali średnio 87,8 punktów na mecz na 39,8 procentowej skuteczności i byli pod tym względem najgorsi w lidze. Duże jednak znaczenie ma tutaj brak Danny’ego Grangera, którego kontuzja kolana wyłączyła z gry na trzy miesiące. Zdobywający w ubiegłym sezonie 20,2 punktu w meczu wydatnie poprawiłby obydwie niechlubne statystyki.
Ale nie tylko brak Grangera jest główną przyczyną problemów Indiany. Słabo spisuje się również Roy Hibbert. Center, który tego lata podpisał czteroletni kontrakt na sumę 58 mln dolarów rzuca jedynie 8,2 pkt na mecze na 38 proc. skuteczności. Dla porównania w zeszłym sezonie, kiedy został wybrany do All-Star Game te średnie wynosiły odpowiednio 15,5 i 49,7 proc.
Mecz lepiej rozpoczęli gospodarze, a wiodącą postacią był Paul George, który zdobył na początku spotkania 5 punktów i zaliczył przechwyt zabierając piłkę O.J. Mayo. Szybkie 7-0 oraz 5 spudłowanych rzutów z gry i dwie starty i trener Rick Carlisle zmuszony był poprosić o czas. Słowa head cocha Mavs musiały chyba podziałać mobilizująco na zawodników gości, którzy szybko odrobili straty notując run 12-2, z czego połowa punktów to zasługa centra Dallas – Chira Kamana. Następnie spotkanie było już wyrównane i obie drużyny po pierwszej kwarcie miały na koncie po 24 oczka.
Początek drugiej kwarty to popis rzucającego obrońcy Mavs. Mayo rzucił w tym czasie 8 punktów i wyprowadził przyjezdnych na pięciopunktowe prowadzenie. Dallas jednak w dalszej części meczu było bardzo nieskuteczne. W całej kwarcie trafili tylko 6 rzutów z gry i gdyby nie to, to po pierwszej połowie mogliby prowadzić więcej niż 49-48.
Trzecia kwarta jeszcze przez pierwsze cztery minuty do stanu po 54 toczyła się w miarę wyrównanie. Później jednak wyższy bieg włączyli gospodarze, systematycznie powiększając swoją zdobycz punktową, na którą Mavs nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi i przed decydującą częścią spotkania mieli 9 punktów straty do gospodarzy.
Czwarta kwarta rozpoczęła się od szybkiego runu Indiany 11-2, a kończąca go trójka Sama Younga, pozwoliła osiągnąć Pacers 18 punktowe prowadzenie i było już wiadomo, że jest po meczu. Dallas nie byli się w stanie zbliżyć na tyle dostatecznie, by myśleć o jakimkolwiek odrobieniu strat i Indiana wygrała całe spotkanie 103-83. Tak wysokie zwycięstwo Pacers jest najwyższym nad Mavericks od 15 lat.
Wśród gospodarzy aż sześciu zawodników przekroczyło granicę 10 punktów, najwięcej rzucili David West i George Hill – po 15. Ten pierwszy zebrał jeszcze z tablic 7 piłek, a rozgrywający Indiany dołożył do swojego strzeleckiego dorobku 7 asyst i 5 zbiórek. Po stornie gości na pewno, jako udanego powrotu do Indiany nie zaliczy Darren Collison. Były rozgrywający Pacers rzucił co prawda 10 punktów, ale trafil tylko 3 z 10 rzutów z gry i miał najgorszy wskaźnik +/- w drużynie, który wyniósł -19.
Kolejny mecz Mavs zagrają już dzisiaj na wyjeździe z Cleveland Cavaliers, natomiast Indiana w niedzielę przystąpi do pojedynku z liderem Konferencji Wschodniej – New York Knicks.
Dallas Mavericks – Indiana Pacers – 83-103 (24:24, 25:24, 18:28, 16:27)
You must be logged in to post a comment.