Dobra gra Chrisa Paula i Blake’a Griffina wsparta skuteczną defensywą i bardzo głęboką ławką rezerwowych sprawiły, że Los Angeles Clippers wygrali drugie spotkanie w tym sezonie przeciwko San Antonio Spurs.
Ekipa Del Negro tym samym wyprzedziła w tabeli Ostrogi, którzy dodatkowo stracili na 4-6 tygodnii Stephena Jacksona.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Los Angeles Clippers | 8-2 | 18 | 29 | 24 | 21 | 92 |
San Antonio Spurs | 8-3 | 28 | 14 | 21 | 24 | 87 |
W skrócie
Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla gospodarzy, którzy już po kilku minutach osiągnęli ośmiopunktową przewagę. Spurs trafiali z dystansu, wykorzystywali pudła przyjezdnych, a dodatkowo świetnie do gry wprowadził się Manu Ginobili.
Tylko dwie rzeczy mogły martwić kibiców w San Antonio po otwierających 12 minutach. Pierwszą był uraz Stephena Jacksona, który uszkodził palec przy próbie przechwytu i pomimo starań musiał opuścić plac gry. Drugą to, że Clippers z łatwością punktowali w pomalowanym.
Wprowadzeni przez Del Negro zmiennicy zaczęli jednak udowadniać swoją wartość. Dobrze grał ambitny Bledsoe, a skutecznością imponował Matt Barnes. Spurs tymczasem na boisko wprowadzili powracającego po kontuzji Gary’ego Neala. Obrońca szybko wprowadził się do gry trafiając trudny floater, ale później za mocno forsował swoje ofensywne akcje w sytuacji gdy miał obok siebie świetnie dysponowanego Manu.
Clippers po mału wracali do gry i gdyby nie ofensywne zbiórki Spurs bardzo szybko by odrobili straty. Zaskakująco minuty w drugiej kwarcie dostał Nando de Colo. Francuz grał w obwodowej parze z Pattym Millsem, ale pomysł zupełnie nie wypalił bo nie dość, że ofensywa zupełnie się zatrzymała to jeszcze SAS przestali bronić.
Po połowie drugiej kwarty i kolejnej dobitce Barnesa goście byli już na prowadzeniu. W tym okresie atak Spurs opierał się prawie wyłącznie na Tiago Splitterze, który po kolejnych przewinieniach był skuteczny na linii rzutów wolnych.
Clippers zaczęli jednak uciekać i po zaliczeniu zrywu 19-2 prowadzili już 41-33. Do końca połowy obraz gry wiele się nie zmienił i podopieczni Del Negro schodzili do szatni z pięciopunktowym prowadzeniem.
W drugiej połowie goście kontynuowali dobrą grę w obronie powodując frustrację Popovicha. Na atakowanej połowie do gry włączył się Chris Paul i DeAndre Jordan, którego post-up moves poprawiły sie diametralnie od zeszłego sezonu.
W końcówce trzeciej kwarty bohaterami spotkania zaczęli być sędziowie, których kolejne gwizdki były tendencyjne na korzyść Clippers. Dwukrotnie nie odgwizdano oczywistych przewinień na Duncanie i Ginobilim co doprowadziło miejscowych do wściekłości. Kolejny odgwizdany faul w ataku Spurs sprawił, że z trybun można było usłyszeć tradycjne „referees suck”. Gdy na dwie minuty do końca tej odsłony prowadzący w końcu odgwizdali przewinienie LAC + faul techniczny Jordana w AT&T mieliśmy ironiczny wybuch euforii.
Za każdym razem gdy Spurs zbierali się na zryw, goście byli w stanie odpowiedzieć. Motorem napędowym miejscowych był Matt Bonner, który w trzy minuty zdobył osiem punktów. Dwukrotnie podopieczni Popovicha zbliżali się na zaledwie dwa oczka (na dwie i pół, a także minutę do końca), ale to było wszystko na co pozwolili im Clippers.
Dwa razy szansę na wyrównanie stanu meczu miał Gary Neal, ale za każdym razem jego rzuty okazywały się niecelne. Wynik meczu przypieczętowały punkty Paula i Bledsoe.
Spotkanie ukazało dwie niepokojące, ale niestety dla fanów Spurs oczywiste kwestie. Przede wszystkim w San Antonio brakuje podkoszowego obrońcy, który jest w stanie przeciwstawić się atletom jak Griffin czy Jordan. Tim Duncan jest w świetnej formie, ale mimo świetnej średniej bloków nie jest już postrachem pod obręczą. Tymbardziej takimi graczami nie są Diaw, Splitter czy Blair. Ma to o tyle znaczenie, że o ile matchup przeciwko Thunder wygląda dość dobrze, o tyle przeciwko Grizzlies, Clippers czy Lakers będą duże problemy.
Druga kwestia jest taka, że wciąż uważam Spurs za faworytów do osiągnięcia najlepszego bilansu w lidze. Wszystko dlatego, że są bardzo regularni i zaliczają bardzo mało wpadek przeciwko słabszym rywalom. Problem polega na tym, że w ich przypadku ostatnio nie oznacza to zbyt wiele. W ciągu ostatnich dwóch lat mieli najlepsze bilansy, ale nie przełożyło się to na pierścienie. Po statement games z Clippers i Knicks widać, że zmotywowany i bardzo silny rywal jest w stanie wygrać w San Antonio licząc przede wszystkim na swoje umiejętności, a nie na szczęście i kontuzje rywali.
Ciekawostki:
- Lekarz Spurs był najbardziej aktywnym członkiem sztabu gospodarzy w pierwszej połowie. Medyk pełnił rolę cutmana i łatał Jacksona (palec), Greena (zęby) i Splittera (kolano).
- Przez kilka minut drugiej kwarty na boisku jednocześnie mieliśmy trójkę Francuzów w drużynie San Antonio (Parker, Diaw, de Colo)
- Poza Jacksonem w najbliższych spotkaniach nie będzie mógł również występować kontuzjowany wcześniej Kawhi Leonard.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Clippers: Griffin 16, Butler 0, Jordan 13, Paul 19, Green 2, a także Odom 2, Barnes 14, Turiaf 4, Hollins 2, Bledsoe 9, Crawford 11
Spurs: Duncan 20, Jackson 2, Blair 6, Parker 11, Green 6, a także Bonner 10, Splitter 9, Diaw 1, Mills 0, Neal 7, de Colo 0, Ginobili 15
Świetny mecz. Szkoda, że gwizdki naoglądali się reklam z Blejkami i Paulami. Skubani, nie kapuje jak można tak jednostronnie sędziować i kibicować jednej drużynie. Ten najczarniejszy z sędziów był najbardziej jednostronny. Myślałem, że Pop odwinie mu podczas timeoutu, gdy poleciał do niego dyskutować. Z meczu w Clipps najbardziej na plus post-upy Jordana i offensive reboundy Bledsoe. DJ zrobil niesamowity postęp.
Bledsoe takze zrobil niesamowity postep.Jak wroci Hill i Billups to mam nadzieje,ze to Bledsoe nie straci minut