Kobe Bryant zaczął obecny sezon w świetnym stylu i przewodzi lidze w punktach, których zalicza średnio 27.3 na mecz. Zabrał też główne argumenty hejterom. Po pierwsze, rzuca na skuteczności 53% z gry i 41% za trzy. Podejmuje dobre decyzje rzutowe, nie forsuje rzutów. Do tego notuje 5.2 asysty na mecz. Nie rozumiem czasem, czemu wszyscy się tak przyczepili do jego podań, w końcu jego średnia asyst w karierze to 4.7 na mecz.
Bryant miał już w tym sezonie dwa spotkania z ponad 35 punktami. W środę z Sacramento zdobył ich 38, a 2 listopada w meczu z Clippers, miał 40 oczek. Mimo tego oba te spotkania zostały przegrane przez Jeziorowców i to całkiem wysoko, bo w derbach różnica wyniosła 10 oczek (95-105), a z Kings Lakers przegrali 16 punktami (97-113).
O czym to świadczy? O tym, że drużyna z L.A. pozbawiona swojego lidera wyglądałaby bardzo marnie, jeśli nawet jego świetna gra nie daje im zwycięstwa. Wiadomo, każdy Jordan musi mieć swojego Pippena, a bez kolegów Bryant sam meczu nie wygra..
A co jeśli Kobemu coś się stanie i nie zagra? Kto przejmie rolę lidera? Obecnie, bez Steve’a Nasha, z grającym na 80% swoich możliwości Howardem i słabiej grającym Gasolem, wydaje się, że nikt. Jednak z czasem ta sytuacja powinna się zmienić, wraz z powrotem Nasha i całkowitym wykurowaniem się Dwighta Howarda, powinni oni w znaczącym stopniu odciążyć Kobego. Akcje pick’n’roll tej dwójki powinny być grane często i stanowić znaczący procent akcji Lakers.
Średni wskaźnik +/- Bryanta to +10.91. Tyle średnio punktów więcej od rywala zdobywają Lakersi, gdy Kobe jest na parkiecie. To jeden z najwyższych wskaźników +/- w lidze. Bryant miał tylko dwa mecze, z tą statystyką na minusie. Z Mavs (-1) i Clippers (-7). Czyli jednak nie dawał, aż tyle Lakersom w derbach? Nie, po prostu jego partnerzy grali słabiej, na co Black Mamba nie miał wpływu.
Co zatem się stanie po odejściu Kobego na emeryturę? Myślę, że do Lakers przyjdzie ktoś nowy, na jego miejsce. Wiadomo, drużyna z L.A. to potentat, każdego gracza mogą przekonać pieniędzmi. Także, Jeziorowcy nie powinni się martwić, o to co będzie.
Póki co, poprawy bilansu nie będzie, drużyna z L.A. powinna się trzymać na poziomie 50% wygranych. Z czasem jednak powinno być dużo lepiej, przede wszystkim powinien tu zaważyć powrót Steve’a Nasha. On świetnie się odnajdzie w filozofii gry Mike’a D’Antoniego. Z czasem do pełnej dyspozycji wróci też Dwight Howard.
Ale na razie to Kobe ciągnie drużynę. Bez niego Lakers „leżą” . Chyba obecni Lakers są najbardziej uzależnioną ekipą od jednego gracza. Z czasem to się zmieni, ale tymczasowo Black Mamba ciągnie tą drużynę.
Jedynym graczem, który może być równie ważny dla ekipy jest LeBron James. Bez niego Heat grają dużo słabiej. LBJ potrafi sobie poradzić sam, bez D-Wade’a Miami ma bilans 16-3 w ciągu gry Big Three. Jest to zasługa przede wszystkim 3-krotnego MVP. Ale jeszcze większą wartość miał w Cavs, w pierwszym sezonie po odejściu Cleveland miało jeden z najgorszych bilansów w lidze. A w ostatnim sezonie z LeBronem byli w półfinale konferencji. Kobe słabszą drużynę też by ciągnął na wysokim poziomie. Może nie na tym co LeBron, ale finał konferencji byłby w zasięgu takich Lakers. Nie zaprzeczajmy, obaj są graczami wybitnymi. Nie powinno się żadnego z nich „hejtować”. Bez nich ta gra wyglądałaby zupełnie inaczej. I właśnie za to ich lubię.
zgadzam sie mnie tez drazni hejtowanie lbj i kobego pomimo ze nie lubie brona szanuje goscia no a kobe to jest kobe uwielbiam typa ;)
’Kobe słabszą drużynę też by ciągnął na wysokim poziomie. Może nie na tym co LeBron, ale finał konferencji byłby w zasięgu takich Lakers’. Boże czytam i się za głowę łapię. Jakim cudem Kobe ciągnąłby słabszą drużynę niż ma teraz na wysokim poziomie, ho ho nawet do finału konferencji. Byli już tacy Lakers- Parker, Kwame Brown itd, i coś sobie z KObasem nie pograli w PO. Pytam jakim cudem Lakers z mięsem w składzie graliby lepiej niż mając obok Kobego Pau Gasola i Dwighta Howarda? Litości…