Spotykanie rozgrywane w Toronto w nietypowej porze dostarczyło zgromadzonym kibicom olbrzymiej ilości emocji. Mieliśmy wszystko – serie Spurs, zrywy gospodarzy, rzuty praktycznie równo z syreną i aż dwie dogrywki.
Bohaterem meczu został Tony Parker, który w sumie uzbierał 32 punkty, z czego 6 w drugiej dogrywce, czym przypięczętował wygraną swojego zespołu.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | OT | II OT | Wynik |
San Antonio Spurs | 11-3 | 24 | 25 | 20 | 19 | 9 | 14 | 111 |
Toronto Raptors | 3-11 | 25 | 24 | 21 | 18 | 9 | 9 | 106 |
W skrócie
Już przed startem spotkania wydawało się, że będziemy się koncentrować przede wszystkim na dwóch pojedynkach Tima Duncana z Jonasem Valanciunasem i Tony’ego Parkera z Kylem Lowrym. Każdy z wymienionych dał z siebie tyle ile mógł co odbiło się na jakości meczu.
Otwierające minuty pokazały jak wiele młody środkowy musi się jeszcze nauczyć. Doświadczony Duncan ogrywał go z łatwością i po pierwszej kwarcie mogło się wydawać, że Big Fundamental otrze się nawet o triple-double.
Raptors jednak nie odpuszczali. Z biegiem czasu Litwin zaczął się odgryzać i pokazał całkiem bogaty wachlarz zagrań. Trafiał z półdystansu, po dobitkach, a także kilka razy umiejętnie wykorzystał przewagę siły wbijając się pod samą obręcz.
Kopa nierówno grającym gospodarzom dał zmiennik – Ed Davis. 23-letni silny skrzydłowy w zaledwie 22 minuty na parkiecie zanotował 15 punktów i 14 zbiorek (aż 8 z nich na atakowanej tablicy). W tym miejscu warto zadać pytanie trenerowi Casey’owi – dlaczego Davis nie otrzymał więcej minut kosztem tragicznie grającego Bargnaniego. Włoch był niesamowicie nieskuteczny. Trafił tylko 2 z 19 oddanych rzutów (w tym 0/7 z dystansu) i przy takiej dyspozycji moim zdaniem nie powinien spędzić na boisku aż 36 minut.
Pierwsi możliwość rozstrzygnięcia spotkania na swoją korzyść mieli goście. Za trzy trafił Ginobili, a po chwili dwa oczka dołożył Duncan i Spurs prowadzili 88-86. Pod drugą obręczą świetnie się jednak odnalazł Valanciunas i Ginobili nie miał wyjścia faulując go i wysyłając na linię. Młodzian wytrzymał, trafił dwukrotnie, ale piłka znów trafiła do drużyny Popovicha. Tony Parker przedryblował większość z 24 sekund i na 3 sekundy do końca próbował wbijać się pod kosz. Omal nie stracił jednak piłki i ostatecznie oddał jedynie rzut rozpaczy z dystansu, który okazał się niecelny.
Pierwsza dogrywka była wymianą ciosów, ale lepiej z niej wyszli Spurs. Na 24 sekundy do końca prowadzili 94-90, jednak Raptors jeszcze raz pokazali pazur. Z dystansu trafił Lowry. Gospodarze musieli faulować, ale skuteczny z linii był Ginobili. Na 14 sekund do końca Casey przechytrzył Popovicha i nie rozpisał akcji kończącej się rzutem z dystansu, a Jose Calderon świetnie odnalazł pod koszem DeRozana. Po chwili znów faul i tym razem Gary Neal. Obrońca nie wytrzymał presji i trafił jedynie drugi rzut. DeRozan zaatakował obręcz, nie trafił i gdy wydawało się że Spurs mają mecz w garści – wyrwał ofensywną zbiórkę i dobił na 0.9 sekundy do końca. Czas więc na drugą dogrywkę.
W niej goście nie pozostawili już złudzeń. Rozpoczęli od trójki Greena, a dzieła zniszczenia dokończył Parker.
Dla Raptors to trzecia porażka w tak wyrównanym meczu z rzędu. Jednym punktem przegrali zarówno z Bobcats jak i Pistons. Nie jest łatwo pozbierać ekipę po czymś takim, ale mimo wszystko kibice ekipy z Toronto muszą odnaleźć we wczorajszym meczu kilka pozytywów.
Przede wszystki Kyle Lowry wraca do siebie. Coraz więcej zespołowi zaczyna dawać Valanciunas. Wartościowe minuty dostarczają walczaki – Davis i Johnson. Gdyby jeszcze Raptors mogli postraszyć kimś na dystansie to może ich bilans nie byłby tak słaby…
Istotna informacja dla ludzi grających w zakładach sportowych – po ponad 40 minutach przeciwko Raptors można się spodziewać, że trener Popovich da przeciwko Wizards odpocząć Duncanowi i Parkerowi.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Spurs: Duncan 26, Blair 2, Parker 32, Neal 4, Green 13, a także Bonner 0, Splitter 5, Diaw 11, Mills 3, de Colo 0, Ginobili 15
Raptors: McGuire 0, Bargnani 4, Valanciunas 22, Lowry 20, DeRozan 29, a także Davis 15, Johnson 4, Calderon 9, Ross 3
Bargnani… Tragedia…
Toronto kolejny raz miało ogromną szansę na win. I kolejny raz wg mnie coach Casey, wielbiony przez niektóre stacje w USA zapierdzielił mecz. O ile wczoraj Valanciunas mógł grać w końcówce – naprawdę prezentował się świetnie w ataku, o tyle Bargnani wszedł na 4tą kwartę.. Obrońcą jakim jest marnym chyba sam on wie, ale nawet w ataku wyraźnie mu nie szło. Rozumiem, że Andrea chciał sie w końcu przełamać, ale ten coach nie powinien mu pozwolić grać w takim momencie. Ed Davis mecz życia, ale na końcówkę 4Q i dogrywki chyba Casey znowu nie wytrzymał presji. Szkoda, bo podobnie jak trener Washingtonu i Detroit kompletnie nie radzi sobie na ławce. Tym bardziej, że Raptory naprawdę nie mają takiego złego składu. Są kluby o wiele słabsze, jednak prezentujące pewien poziom, szczególnie na ławce trenerskiej.
Btw. gdy na konferencji dziennikarze zapytali go dlaczego grał Bargnani – to odpowiedział, że „That’s our main guy”. Kurde, rozumiem że chce mu pomóc odzyskać formę, ale lepiej i dla Raptors i dla samego Bargnaniego byłoby gdyby zamiast 2/19 miał 4 mecze z 1/5 i powolny powrót do dyspozycji.
Bargnani w słabej formie nie jest. Po prostu miał słabszy dzień. Gdyby mięli piach na ławce, możnaby zrozumieć. Akurat w ten wieczór Ed Davis miał chyba mecz życia i zbierał niemal każdą piłkę na atakowanej tablicy. W innych meczach podobna sytuacja była z Amirem Johnsonem (świetny mecz i końcówka na ławie) i Valanciunasem (tragedia i grał). Ten Casey nie ma pojęcia co się dzieje na parkiecie. O ile Wittman w Washingtonach wydaje się być podniecany przegranymi, Casey wygląda na stremowanego, a spocony jest bardziej niż niektórzy jego gracze