Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Orlando Magic nieśmiało próbują udawać się śladami San Antonio Spurs. Najpierw zatrudnili na stanowisku GMa mającego przeszłość w SAS Roba Henningama. Później miejsce na ławce trenerskiej oddali znanemu z gry i bycia asystentem u Popovicha Jacquesowi Voughnowi.
Biorąc pod uwagę zawieruchę jaka przeszła przez Orlando, Magicy i tak nieźle sobie radzą. Wczoraj jednak mistrz okazał się zdecydowanie lepszy od ucznia. Przed Jacquesem i Robem jeszcze wiele pracy.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
San Antonio Spurs | 13-3 | 29 | 26 | 26 | 29 | 110 |
Orlando Magic | 5-9 | 18 | 23 | 23 | 25 | 89 |
W skrócie
Gdy w preseason ekipa Magic wygrała ze Spurs, Voughn mógł zanotować swój pierwszy mały sukces w starciu z Popem. Wczoraj nie było już tak lekko.
Goście już w pierwszej kwarcie pokazali, że mają zamiar szybko udowodnić kto jest lepszy. Magic ostatni raz prowadzili na 4 minuty przed końcem pierwszej kwarty. Od tego momentu Spurs mieli pełną kontrolę nad przebiegiem meczu.
Prawdziwym katem Vougna był ten, któremu często podawał piłkę w czasie spotkań – Manu Ginobili. Argentyńczyk trafił cztery razy z rzędu z dystansu po tym jak pojawił się na parkiecie (w sumie 6/9). Jeżeli dołożymy do tego świadomych ograniczonego czasu gry Parkera i Duncana to zrozumiemy skąd wzięło się 11 punktów przewagi przed drugą kwartą
Voughn próbował zdziałać coś wpuszczając na parkiet rezerwowych, ale Spurs w dalszym ciągu odjeżdżali. Dodatkowo przyjezdni jak doświadczony bokser skończyli także drugą kwartę z przytupem zdobywając 12 punktów w 100 ostatnich sekund – w tym między innymi trzy po rzucie z dystansu Duncana przed końcową syreną. To była druga celna trójka Big Fundamentala w ciągu ostatnich trzech lat.
Do końca spotkania obraz gry się nie zmienił. Nieskutecznych Magic próbowali ciągnąć Davis (12 puntów, 6/16 z gry), Afflalo (16 punktów, 8/16) i Nelson (14 punktów, 8/16). Trudno jest jednak wygrać spotkanie, gdy pozwala się rywalowi na 52.4% z gry.
Kiepska brona jest w tej chwili jedną z największych bolączek Orlando. +14 w punktach zdobytych w szybkim ataku na korzyść Spurs to nie jest dobra statystyka. Jakby tego było mało, gracze Magic nie byli w stanie wyregulować celowników w rzutach z dystansu – 2/15 (13.3%) przy 11/25 (44.0%) gości wygląda bardzo źle.
Inną zastraszającą liczbą jest suma rzutów wolnych oddanych przez graczy podstawowego składu gospodarzy. Zero. Co ciekawe, to stało się już drugi raz w tym sezonie. Według mnie jest to absolutnie nie do zaakceptowania.
Poza Ginobilim na słowa uznania zasłużył Gary Neal, który miał wiele okazji by pokazać to co umie najlepiej – zdobywać punkty. Wczoraj oddał aż 16 rzutów (najwięcej w zespole) by zakończyć wieczór z 19 punktami.
Cieszy też większa ilość minut, które otrzymał Nando de Colo. To z pewnością zaprocentuje w przyszłości.
Ps. Tim Duncan w tym sezonie, gdy gra poniżej 30 minut jest jak profesor. Wchodzi i pokazuje młodym jak wiele muszą się jeszcze nauczyć.
Ciekawostki:
- Gracze Orlando nazywają trenera Voughna per „Gandhi”
- Dell Demps (Hornets), Danny Ferry (Hawks), Dennis Lindsey (Jazz), Sam Presti (Thunder), Rob Hennigan (Magic) i Kevin Pritchard (Pacers) to aktualni GMowie w NBA wywodzący się z organizacji Spurs
- Manu Ginobili oddał wczoraj 9 rzutów z gry, wszystkie z dystansu.
- Spurs odnieśli wczoraj ósmą wygraną z rzędu na wyjeździe.
- Magic ósmy raz w tym sezonie mieli powyżej 14 strat.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Spurs: Duncan 15, Blair 11, Parker 14, Neal 19, Green 9, a także Bonner 0, Splitter 9, Diaw 3, Joseph 4, de Colo 4, Anderson 2, Ginobili 20
Magic: Davis 12, Afflalo 16, Harkless 4, Vucevic 2, Nelson 14, a także Nicholson 6, O’Quinn 6, Ayon 4, McRoberts 0, Smith 0, Jones 7, Redick 7, Moore 11
You must be logged in to post a comment.