New York Knicks odnieśli siódme z rzędu zwycięstwo we własnej hali, pokonując 106-99 lub Marcina Gortata, Phoenix Suns. Knicks do zwycięstwa poprowadzili Carmelo Anthony i Raymond Felton, którzy rzucili ponad połowę punktów dla zespołu.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Phoenix Suns | 7-11 | 20 | 22 | 30 | 27 | 99 |
New York Knicks | 12-4 | 24 | 35 | 30 | 17 | 106 |
Cztery porażki Suns w pięciu meczach wyjazdowej serii na wschodnim wybrzeżu nie są dobrym prognostykiem przed kolejnymi spotkaniami zwłaszcza, że kolejne z Grizzlies, Mavs oraz Clippers mogą okazać się jeszcze trudniejsze. Podopieczni Alvina Gentry’ego w pojedynku przeciwko Knicks ponownie popełniali standardowe dla siebie błędy, a zwycięstwo gospodarzy właściwie od pierwszych minut meczu wydawało się niezagrożone.
NYK prowadzili już 59-42 do przerwy, rzucając 17 punktów po 12 stratach Suns oraz dobrze dzieląc się piłką po obwodzie, skąd trafili sześciokrotnie, a sam Steve Novak przymierzył celnie trzy razy. 17 punktów, ale z aż 15 rzutów miał Melo Anthony, gra obu zespołów – a zwłaszcza Suns, wyglądała momentami jak kiepski mecz w jednej z niższych lig amatorskich.
Piłkę za piłką gubili Michael Beasley i Goran Dragic, a ten pierwszy dodatkowo spudłował 5 z 7 rzutów oraz pozwalał na trafienia zarówno Melo, jak i głębokiego rezerwowego Chrisa Copelanda (8 pkt, 4-5 z gry, 10 min). Gra obu leworęcznych zawodników Suns irytowała z każdą minutą meczu coraz bardziej, a ich samolubny sposób gry spowodował, że w ostatniej kwarcie nie wyszli już na parkiet. Czasami wydaje się, jakby Dragic postanowił odrzucać piłkę po wbiciu pod kosz tylko do prawego rogu, gdzie stoi Beasley…
Ostatniej kwarcie, w której na 29 sekund przed końcem, po trafieniu Shannona Browna (17 pkt, 7 zb, 6-16 z gry) było już tylko 99-103. Brown rzucił wcześniej 13 punktów w trzeciej ćwiartce, utrzymując jednak tylko wynik na różnicy 17 punktów, ponieważ serial strzelecki zaliczył w tym okresie także Anthony, który w całym meczu zgromadził 34 punkty, trafiając jednak tylko 11 z 27 rzutów.
Marcin Gortat rozpoczął to spotkanie od dwóch trafień nad Tysonem Chandlerem oraz skutecznej walki o zbiórki pod własnym koszem. Później spudłował jednak dwa łatwe rzuty z półdystansu, które powinien zamienić na łatwe punkty spod kosza, a i tak po pierwszej połowie był najlepszym zawodnikiem Suns, mając na koncie 10 punktów i 5 zbiórek.
I tutaj zaczyna się z jednej strony dramat Suns, a z drugiej – być może – zbyt wygórowane oczekiwania polskich kibiców MG. W trzeciej kwarcie, najskuteczniejszy zawodnik „Słońc” nie otrzymał ani jednej okazji do rzutu z gry, ponieważ Goran Dragic „postawił” sobie prawdopodobnie unikać tego dnia dobrze dysponowanego partnera. Nie chciałbym wyolbrzymiać umiejętności ofensywnych polskiego środkowego, ale akurat w tym spotkaniu grał bardzo przyzwoicie, a wobec indolencji strzeleckiej z dystansu (8-23 zza łuku), mógł okazać się ciekawą alternatywą dla gry w ataku całej drużyny. O tym jednak już się nie przekonamy.
Gortat miał w całym meczu 18 punktów, 10 zbiórek, ale i 4 straty (w 5 ostatnich meczach traci średnio 2,6 piłek), trafił 8 z 11 rzutów z gry i spędził na parkiecie aż 41 minut pod nieobecność Jermaine’a O’Neala, który naciągnął mięsień czworogłowy.
Ważną rolę w zwycięstwie Knicks odegrał Tyson Chandler, który zebrał 6 z 16 zbiórek ofensywnych całego zespołu oraz rzucił 15 punktów, z czego sześć po dobitkach rzutów Raymonda Feltona. Rozgrywający NYK wyglądał na tle Dragica niemal jak profesor, gromadząc 23 punkty i 7 asyst bez żadnej straty. Dodatkowo trafił dwa bardzo ważne rzuty w końcówce, kiedy Suns niebezpiecznie zaczęli zbliżać się do Knicks, po skutecznych akcjach Gortata, Browna i Jareda Dudley’a.
Knicks trafili 12 rzutów z dystansu oraz stracili tylko 7 piłek w całym meczu (przykładowo, Suns aż 9 w pierwszej kwarcie). W tym drugim elemencie są zresztą najlepszym zespołem w lidze, gubiąc średnio tylko 11.4 piłek w każdym meczu. Poza tym, mają najlepszy stosunek asyst do strat (1.76 asysty na jedną stratę) oraz trzecią skuteczność rzutów z dystansu w lidze (41.4%), tylko za Heat oraz Thunder.
Gortat naprawde zagrał dobre spotknie. Gral jak rowny z rownym Z Changlerem. Tak mnie jedno zastanawia po co Suns Michael Beasley, ten gościu kompletnie nie ma formy i zamiast pomagac to w ostatnich paru meczach przeszkadza. Ale widać ze Gentry go lubi i ma do niego zaufanie.
A co sie dzieje z James’em White’m? Szkoda ze sie marnuje na ławce…