Dogrywka była potrzebna, by rozstrzygnąć mecz pomiędzy liderującymi na Zachodzie Grizzlies, a zajmującymi trzecią pozycję w tabeli Spurs. Do zwycięstwa drużynę z San Antonio poprowadził duet Tony Parker i Tim Duncan, którzy zdobyli odpowiednio 30 i 27 punktów
W tym spotkaniu, w przeciwieństwie do tego z Heat, na boisku pojawili się już nieobecni w czwartek Tim Duncan, Tony Parker, Manu Ginobili i Danny Green. Za brak w składzie tej czwórki w czwartkowym meczu Spurs zostali ukarani grzywną w wysokości 250 tys. dolarów. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo, ponieważ nie znam żadnego przepisu w NBA, który by wskazywał na to, że władze ligi mają prawo do ingerowania w skład drużyny i o to, kto ma wybiegać na parkiet w pierwszej piątce.
Stało się jednak, jak się stało. Na miejscu władz klub z Teksasu nie zapłaciłbym tego i poszedł ze sprawą do jakiegoś sądu. Wiem, może to głupie co teraz piszę i lepiej by było dla świętego spokoju zapłacić, ale są jednak pewne zasady, a nie sądzę żeby David Stern miał taka władzę, by mówić trenerowi Spurs – Gregovi Popovichowi, kogo ma wystawiać do gry, kogo posadzić na ławce rezerwowych, a kogo odesłać do domu.
Poza tym jestem ciekaw, jak głupio musiało mu być (o karze poinformował jeszcze przed meczem), kiedy bez czwórki swoich podstawowych zawodników Spurs do ostatnich minut walczyli o zwycięstwo z Miami. No, ale skoro powiedziało się „A”, trzeba było powiedzieć „B” i NBA ukarała Spurs.
Wczoraj już podstawową czwórką na parkiecie rozpoczęli mecz z Memphis Grzzlies i widać było, że np. takiemu Duncanowi parę dni wolnego dobrze zrobiło. Center w drugiej kwarcie dzielił i rządził na parkiecie zdobywając wtedy 15 ze swoich 21 punktów w pierwszej połowie. Duncan wyglądał wtedy jakbym cofnął się w czasie i miał co najmniej 10 lat mniej. Ogrywał niemiłosiernie broniącego go Marca Gasola. Hiszpan odpłacił mu się podobną grą w trzeciej kwarcie, ale o tym za chwilę.
Równie dobrze co Duncan, prezentował się Parker, który z kolei świetnie radził sobie w pierwszej kwarcie, kiedy to miał udział w 13 z 21 punktów drużyny w tej części meczu zdobywając 9 oczek i rozdając 2 asysty.
W ogóle pierwsza połowa było bardzo wyrównana. Prowadzenie to na korzyść jednego zespołu, to drugiego zmieniało się 12 razy, a 7 razy na tablicy wyników widniał remis. Obie drużyny trafiały wtedy z taką samą 40 proc. skutecznością z gry, ani razu nie rzucając za trzy, z tą różnicą, że zawodnicy Grizzlies próbowali tylko 3 razy, podczas gdy gracze Spurs aż 11.
Po pierwszej połowie Memphis prowadził tylko jednym punktem 46-45. I jak w szeregach graczy Spurs prym w zdobywaniu punktów wiedli Duncan (21) i Parker (13), tak w wśród zawodników Grizzlies nikt nie miał na koncie dwucyfrowej liczby oczek, a najwięcej miało trio, Gasol, Rudy Gay (9) i Zach Randolph (8).
Jak pierwsza połowa była najzwyczajniej w świecie mało porywająca, tak druga przyniosła szereg emocji wszystkim fanom basketu. Ale po kolei. Jeśli chcecie zobaczyć, jak gra obecnie najlepszy center w lidze, to obejrzyjcie sobie trzecią kwartę tego spotkania. Tak, jak Gasola ogrywał wcześniej Duncan, tak Duncana ogrywał teraz Gasol, ale w jeszcze lepszy sposób. 12 punktów (6/7 z gry), 2 zbiórki, 2 asysty, przechwyt i blok. Tak wyglądał linijka Hiszpana w samej trzeciej kwarcie. Trzeba było zdobyć punkty spod kosza. Nie ma sprawy. Z półdystansu. Nie ma sprawy. Odegrać do lepiej ustawionych partnerów. Nie ma sprawy. Wszyscy, którzy nie mieli okazję tego zobaczyć niech żałują.
Obok Gasola na wyróżnienie zasługuje też Mike Conley, który po trzeciej kwarcie rozdał więcej asyst niż wszyscy zawodnicy Spurs razem wzięci. Szczególnie dobra postawa tej dwójki wspomaganych przez Gay’a, Randolpha i bardzo dobrze grającą ławkę rezerwowych pomogła osiągnąć w trzeciej kwarcie nawet 15 punktową przewagę, a ostatecznie Grizzlies przed decydująca częścią meczu prowadzili 73-60 i wszystko wskazywało, że z taką grą odniosą łatwe zwycięstwo ze Spurs.
Koszykarscy bogowie mieli jednak nieco inne plany i jak Memphis grało świetnie w trzeciej kwarcie przy słabej postawie San Antonio, tak w czwartej role się diametralnie odwróciły. Po tym jak Spurs trafili tylko 5 z 19 rzutów z gry w trzeciej kwarcie, tak teraz Memphis spisali się jeszcze gorzej i rzucili tylko 4 z 25 rzutów.
San Antonio głównie za sprawą świetnie grającej ławki rezerwowych i po runie 10-0 doszło Grizzlies na 4 punkty. Potem trójkę trafił Conley i mogło się wydawać, że będzie to przełomowy punkt tej kwarty i Memhpis wrócą do gry, ale szybka odpowiedź Gary’ego Neala, również rzutem za trzy i Spurs dalej byli w grze. Neal rozegrał zresztą świetną czwartą kwartę, kiedy to zdobył wtedy aż 10 z 13 swoich punktów w całym spotkaniu.
Grizzlies starali się odpierać ataki gospodarzy, ale ci świetnie rzucali, a oni sami nie potrafili znaleźć drogi do kosza rywali. Na 1:30 do końca po niecelnej trójce Neala na remis piłkę przejął Parker i oddał ją do niepilnowanego w rogu Ginobiliego. Argentyńczyk, który do tej pory spudłował wszystkie swoje pięć prób zza łuku, tym razem się nie pomylił i trafił na remis po 87.
W odpowiedzi Gay spudłował trójkę i Spurs mieli piłkę na wygranie meczu, jednak rzut Ginobiliego po próbie penetracji był niecelny, piłkę zebrał Randolph i trener Lionel Hollins poprosił o czas.
W ostatniej akcji szalę zwycięstwa na korzyść gości, równo z końcową syreną próbował przechylić rzutem za trzy Jerryd Bayless, ale jego próba okazała się nieskuteczna i czekało nas dodatkowe pięć minut gry.
Dogrywkę celnym rzutem za dwa rozpoczął Parker, ale w odpowiedzi akcją 2+1 popisał się Conley i Grizzlies prowadzili punktem. Potem jednak szybki run 8-0, którego autorami byli Parker i Duncan i Spurs osiągnęli najwyższą, bo 7 punktową przewagę na półtorej minuty do końca spotkania i wydawało się, że już jest po meczu. Grizzlies odpowiedzieli punktami Randolpha i trójką Conley’a i tracili już tylko dwa punkty do Spurs. W następnej akcji rzut zza łuku Neala okazał się niecelny. Piłkę zebrał Bayless, ale jego podanie do wychodzącego do kontry Gaya było niecelne. Skrzydłowy dotknął ją tylko końcami palców i ta wypadła poza boisko.
W tej akcji z pomocy video musieli jednak skorzystać sędziowie, ponieważ do końca nie było wiadomo, czy ostatni dotknął jej Gay, czy tez próbujący przechwycić piłkę Ginobili. Okazało się, że pierwsza decyzja podjęta przez sędziów okazał się słuszna i piłkę z boku wyprowadzali Spurs. Ta trafiła do Parkera, który natychmiast został sfaulowany. Jego dwa wykorzystane wolne na 9 sekund do końca spotkania pozwoliły osiągnąć 4 punktową przewagę San Antonio. O czas poprosili jeszcze Grizzlies, ale piłkę z boku wyprowadzaną przez Darrella Arhtura przejął Parker i było po meczu.
Najlepszymi zawodnikami po stronie Spurs byli Parker (30 punktów, 6 asyst) i Duncan (27 punktów, 15 zbiórek), ale gdyby nie świetna postawa rezerwowych w czwartej kwarcie to Grizzlies cieszyli by się z wygranej w tym spotkaniu.
Memphis Grizzlies –San Antonio Spurs 95:99 (22:21, 24:24, 27:15, 14:27, 8:12)
Liderzy zespołów: Grizzlies – Spurs
Punkty: Gasol 20 – Parker 30
Zbiórki: Randolph 15 – Duncan 15
Asysty: Conley 12 – Parker, Ginobili 6
Przechwyty: Conley 4 – Ginobili 6
Bloki: Speights 3 – 5 graczy po 1
Szkoda tylko, że sędziowie, mimo obejrzenia powtórek, nie zauważyli ewidentnego faulu Manu na Rudym…
zobaczyli, ale nie mogli juz wtedy odgwizdac faulu