Z bardzo dobrej strony pokazali się minionej nocy gracze Houston Rockets, którzy pokonali na własnym parkiecie zespół Utah Jazz 124 – 116. Świetna gra w ataku opierająca swój ciężar na wielu graczach po raz kolejny w tym sezonie zdała egzamin i Teksańczycy odnieśli ósme zwycięstwo w sezonie.
Po jednomeczowej absencji do składu Rakiet powrócił Chandler Parsons, z którym gra Houston wygląda zupełnie inaczej. Tak też było minionej nocy na parkiecie Toyota Center.
Po pierwszej zaciętej kwarcie, w której głównymi bohaterami byli gracze podkoszowi obu zespołów wydawało się, że właśnie w tej strefie będzie toczyć się walka o punkty. Dobrze w zawody weszli Patrick Patterson oraz Al Jefferson. Skrzydłowy gospodarzy zakończył pierwsze dwanaście minut z ośmioma punktami, podobnie jak środkowy drużyny przeciwnej.
W dalszej części gry koszykarze Houston nadal starali się zdobywać punkty z okolic kosza czy to po penetracjach Parsonsa oraz Jamesa Hardena, czy też w bardziej statycznych akcjach Omera Asika. Jazzmani natomiast przesunęli swoją grę na większą odległość od kosza dzięki czemu wiele punktów padało po trójkach ich obwodowych zawodników. Skuteczniejszy okazał się sposób gry, który wybrali gospodarze, ponieważ do przerwy to oni uzyskali dziesięciopunktowe prowadzenie. Tutaj nadmienić należy, że spory udział miała też w tym fakcie dobra gra obronna, a zwłaszcza walka na tablicach.
Po przerwie jednak to taktyka gości zaczęła przynosić rezultaty i dzięki skutecznym rzutom trzypunktowym dogonili swoich rywali. Szczególna zasługa w tym trójki Gordan Hayword, Randy Foye oraz Mo Williams, którzy w całym meczu wspólnie trafili dziewięć rzutów z za linii 7,24 metra na czternaście prób. Ich aktywność w tym aspekcie gry uaktywniła się najbardziej właśnie na początku trzeciej odsłony. Wśród rywali ofensywą kierowali w tym czasie Harden, Patterson oraz Jeremy Lin, który wyglądał tego dnia na prawdę dobrze. Jego liczne wejścia pod kosz jak i rzuty z dystansu w niewielkim stopniu przypomniały mi Linsanity z Nowego Jorku, które mieliśmy wszyscy okazję podziwiać w zeszłym sezonie.
Widzący co się dzieje gracze Rakiet szybko bardziej urozmaicili swoją grę w ataku i przenieśli jej ciężar w większym stopniu na dystans. Znakomicie robili to gracze podkoszowi, a zwłaszcza Patterson, który po pierwsze sam trafiał z dalszych odległości ( w tym dwie trójki), a po drugie wyciągał wysokich graczy Jazz dalej od kosza co dawało większą przestrzeń dla ewentualnych wejść pod kosz jego partnerów z drużyny.
Przy stanie 109-109 trójka Parsonsa dała prowadzenie gospodarzom, a kolejne punkty Hardena i Lina powiększyły przewagę do siedmiu punktów, której już zespół z Teksasu nie oddał do końca spotkania i ostatecznie wygrał 124-116.
Rakiety po raz kolejny we własnej hali zagrały doskonale w ataku mając ponad 50% skuteczności z gry. Najlepszym strzelcem był Patrick Patterson, którego forma w ostatnich meczach wyraźnie idzie do góry. W meczu z Jazz zapisał na swoim koncie 20 oczek oraz dodał do tego siedem zbiórek i trzy bloki. Kolejne double-double w tym sezonie zaliczył Omer Asik, którego łupem padło 12 zbiórek i 14 pkt. Na potwierdzenie potencjału ofensywnego jakim dysponuje zespół z Toyota Center niech świadczy fakt, że siedmiu z dziewięciu graczy, którzy pojawili się w ich ekipie w tym meczu miało ponad 10 pkt, a ósmy (Toney Douglas) zaliczył 8 pkt. Cieszy też dobre spotkanie Jeremy Lina, który miewa coraz częściej przebłyski dobrej ( a nie jedynie przyzwoitej) gry w ataku. Lin oprócz ośmiu asyst dał swojej drużynie także 19 punktów i był drugim strzelcem zespołu.
W zespole z Salt Lake City kolejne dobre spotkanie zagrał Gordan Hayword. Pomimo, że wszedł z ławki to był najlepszym egzekutorem w zespole trenera Tyrone Corbina. Zanotował 21 pkt trafiając 8 rzutów na 12 prób. Trzeba przyznać, że powoli wyrasta on na kandydata na najlepszego rezerwowego ligi. Korzystnie zaprezentował się też Paul Milsap, który do 12 punktów dodał 11 zebranych piłek. Nie sposób zapomnieć o Randy Foye’u, który trafił, aż cztery trójki ( na sześć prób) i zakończył spotkanie z dorobkiem 20 pkt.
Wczorajszy mecz był drugim starciem tych ekip w sezonie 2012-13. Po wygranej w Toyota Center bezpośredni bilans obu ekip to 1-1. Kolejny raz zespoły te spotkają się 28 stycznia przyszłego roku w Salt Lake City.
UTAH JAZZ (9-9) – HOUSTON ROCKETS (8-8) 116-124
(28-28, 21-30, 37-27, 30-39)
G. Hayword 21 pkt, R. Foye oraz A. Jefferson po 20 pkt – P. Patterson 20 pkt, C. Parsons oraz J. Lin po 19 pkt
Lin wreszcie zagrał dobry mecz