Zespół Jacquesa Vaughna nieźle podczas rozgrywek radził sobie na własnym parkiecie, w Amway Center. Znacznie gorzej jednak miała się ich dyspozycja podczas meczów wyjazdowych. Podczas niedzielnej wizyty w Staples Center ich fantastyczna czwarta kwarta, która przyniosła im 40 punktów w 12 minut oraz wyjazdową wygraną przeciwko Lakers, coś musiała zmienić na dobre. Minionej nocy bowiem kontynuujący swoją wyjazdową serię spotkań Magic, gościli w Oakland i znów z powodzeniem obeszli się z rywalem.
Warriors do tego spotkania legitymowali się serią 5 wygranych na swoim parkiecie, ale po drugiej stronie swoje najlepsze granie ze Staples Center kontynuował tercet: Afflalo-Davis-Vucević. Największą przewagą – Dwight – byłego klubu Howarda zostawała w tym meczu gra w pomalowanym (46 zdobytych punktów).
Big Baby zanotował 10 celnych rzutów z gry, przy 50% skuteczności, dodając do dorobku 6 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki. Nikola Vucević zaliczył rekordowe w sezonie 15 zbiórek oraz zdobył 14 punktów. Było to też drugie z rzędu double-double Czarnogórca. Podczas 67 sezonu zanotował on 5 spotkań z podobnymi zdobyczami (10-10).
Miejscowi z kolei opierali swoją grę na duecie świetnie dysponowanych obrońców, Stephon Curry i Jarett Jack. Ich akcje wniosły do dorobku Warrios aż 42 oczka (15 z 31 rzutów wpadło do kosza przeciwników). Niestety zawodził z pola gry Klay Thompson, nie mogący się wstrzelić tym razem w kosz przeciwników (3-12). Jednak statystyki rozgrywających gospodarzy znacząco różniły się od gości: 7 punktów Nelsona (3-12) czy 3 oczka Moore’a (1-6).
Po trzech odsłonach mieliśmy remis, po 69 i wówczas goście wyraźnie podkręcili tempo widowiska. Pierwszy zryw zapoczątkowali Davis (2+1), Moore (celna trójka) i Afflalo. Miejscowi wrócili do gry dzięki trafieniu zza łuku Jacka czy wejściu na kosz Landry’ego. Następnie byliśmy świadkami drugiej fali w wykonaniu graczy trenera Vaughna. Pięć punktów z rzędu Redicka (w tym trójka) i kolejne trafienie Big Baby. Sytuację przegrywających 85-77 próbował ratować kolejnymi trzypunktowymi rzutami, Curry (pierwsza trójka wpadła, druga niestety nie).
W kolejnych ofensywnych akcjach gości znów popis swoich strzeleckich możliwości zaprezentował Redick. Kolejna trójka i celne dwa osobiste, następnie strata Harrisona Barnesa i niecelny lay up Davida Lee. Akcje na punkty pod koszem rywali zamieniał dalej Aaron Afflalo (najpierw dunk, a chwilę później trójka). Kiedy na 3 minuty przed końcem meczu wsadem popisał się Vucević, przewaga Magic była najwyższą w tym spotkaniu (98-84) i mało kto wierzył w odrodzenie Warriors.
Czynnikiem X Magików znów okazał się znakomity strzelec z ławki, JJ Redick. Jego 10 oczek podczas finałowej kwarcie dało drugą z rzędu wygraną Magii na kalifornijskim terenie (bilans 7-10). Ostatnią kwartę przyjezdni wygrali 33-25.
Teraz przyjedzie pora na wyjazdową serię Wojowników (10-7) i 7 meczów poza domem. Zobaczymy jak zmieni się bilans klubu (na plus czy na minus?) po tournée drużyny Marka Jacksona. Na pewno gołym okiem niejeden z Was zaobserwował, iż przydałby się już zdrowy i w pełni sił – Andrew Bogut.
Wynik: Golden State Warriors – Orlando Magic 94:102
Najlepsi strzelcy: S. Curry 25, D. Lee 22, J. Jack 17 oraz A. Afflalo 24, G. Davis 24, J.J. Redick 22.
Bryłki już mogą żałować wymiany. Nie mają już shooterow, a i obrona Afflalo nie jest z pewnością gorsza niż Iguodali. Może w PO (o ile tam wejdą) atletyzm Iggy się bardziej przyda, ale wg mnie Afflalo tak czy siak klase lepszy zawodnik
Ty chyba kpisz że o klase lepszy jest. Uwielbiam komentarze kiedy komuś wyjdzie mecz bądz dwa, ale kiedy w poprzednich kilku zawalał po całości to siedziałeś cicho- a teraz wielki znawca. Iggy daje stabilizacje a Afflalo tego nie gwarantuje. A jeśli uważasz że bryłki nie mają strzelców- to kolejny raz pokazujesz swoją ignorancję.
Iggy ma lepszy staty wszystkie w tym sezonie oprócz % osobistych i 1 pkt mniej z tym że mniej rzutów oddaje. – jest tym kogo brakowało w tej ekipie.
Denver oddało Harringtona + Afflalo – rozumiem, że oni nie byli świetnymi shooterami, szczególnie za 3. Ich bilans jest narazie lekko mówiąc tragiczny jak na oczekiwania. Może jak wyjdą z PO to zauważysz, że ich absencja może być naprawdę odczuwalna w tej drużynie. Lawson jest niby bez formy, ale zastanawiam się czy po prostu z Afflalo nie grało mu się łatwiej. Aha i to nie był jeden wybryk Arrona. Już niektórzy go cenili zanim ten trade miał miejsce. Poczekajmy do końca sezonu.
masz poniekąd rację, bo Afflalo to b. ceniony defensor i ja z perspektywy kibica Bulls, widziałem go sezon wstecz w Chicago. Ponadto od zawsze imponował dobrym rzutem i miękkim nadgarstkiem, a gra w Orlando – bez presji – mu służy. Z drugiej strony Iggy dostał plecak z dużym ciężarem , gdyż oczekiwania co do jego osoby są znacznie większe.
Wszystko fajnie tylko w 1 wiadomosci pisales ze Afflalo jest o klase lepszy, a teraz juz porownujemy pakiet- konsekwencji troche. Zaznaczam nie ze lepszy tylko ze o klase lepszy.
Big Baby przestaje być baby…