Normalnie – nie patrząc na kontuzje – spodziewalibyśmy się fascynującego pojedynku rozgrywających. Tymczasem bez Richarda Hamiltona i po porażce z Indianą Pacers, Byki zjechały do Ohio. Podopieczni Toma Thibodeau znacznie lepiej radzili sobie podopieczni aniżeli miało to miejsce 24h wcześniej w United Center. Tym razem gracze z Wietrznego Miasta zaskoczyli swoich rywali wysoką dyspozycją pierwszej piątki, bowiem każdy starter z Chicago zaliczył co najmniej 10 punktów. Gwiazdą spotkania jednak okazał się gracz który w ostatnim czasie spotykał się ze złą prasą, Marco Belinelli.
Różnica między obiema ekipami oraz poziomem prezentowanym przez oba zespoły uwidoczniła się już podczas pierwszych dwunastu minut, które w ostatecznym rozrachunku okazały się kluczowe dla losów całej potyczki. W niej Byki zaczęły z wysokiej skuteczności i od celnych rzutów zza łuku, w których brylowali Kirk Hinrich i Marco Belinelli. W krótkim okresie czasu goście prowadzili 10-4.
Dalej do gry włączył się ex gracz Kawalerzystów, Carlos Boozer. Jego dwie akcje naprzeciwko Andersona Varejao i Tristana Thompsona wymusiły przerwę na żądanie u trenera Byrona Scotta. Po niej niewiele się zmieniło w wydarzeniach na parkiecie i przyjezdni zwiększali swoją przewagę. Trafiali Belinelli i Deng. Anglik na dobre rozpędzał się po nieudanym spotkaniu przeciwko Pacers. Dużo lepsze wrażenie zostawiał też Kirk Hinrich, który po bezbarwnym meczu w United Center, rozdał aż 7 asyst podczas pierwszej, wysoko wygranej kwarty (27-11).
Druga faza meczu to mały popis Donalda Sloana, niejakiej odpowiedzi na 10 oczek Belinelliego z pierwszej kwarty. Sloan wchodząc z ławki wrzucił dwie trójki, a mecz zakończył z najwyższym w sezonie dorobkiem, 14 oczek. Dzięki jego postawie Cavs odrobili 6 punktów do przyjezdnych.
Po przerwie gra była jeszcze bardziej wyrównana (choć ciągle z kilkupunktową przewagą Byków). Na trzypunktowe trafienia Belinelliego i Denga odpowiadał Daniel Gibson (2x). Kiedy po celnych rzutach wolnych Tylera Zellera, przewaga gości stopniała do 5 oczek (59-64) wydawało się, że miejscowi mogą jeszcze pokusić się o wygraną w meczu. 6 z rzędu punktów Hinricha (m.in. z osobistych) uspokoiło sytuację dla Byków i mogli oni wrócić do 9 punktowego prowadzenia (72-63).
Finałowe 12 minut rozpoczęło się od zrywu gości. Kolejne trafienia notowali niepilnowani zbyt solidnie Deng i Belinelli. Cavs w pięć minut zdobyli tylko 6 punktów. Goście odpowiedzieli 11-stoma i dzięki temu zbudowali przewagę, której nie roztrwonili przez kolejne minuty kwarty (83-66). Tom Thibodeau nie wpuszczał na parkiet rezerwowych i nie pozwolił swoim graczom na roztrwonienie przewagi, polegając na żelaznej piątce. Każdy z nich zdobył co najmniej 10 oczek i przyczynił się walnie do wygranej.
Bulls zdecydowanie wygrali swoje 9 spotkanie w sezonie, dzięki dużo wyższej skuteczności z pola (47%) od rywali (36%). Anderson Varejo trafił tylko 4 z 16 rzutów, Tyler Zeller 4 z 12, a Jeremy Pargo 3 z 12. Nie ulega wątpliwościom, że cichym bohaterem Bulls okazał się Włoch Belinelli, autor rekordowych w sezonie 23 oczek.
Podsumowując: Bulls wygrali 10 z rzędu mecz z Cavs, podczas gdy 6 ostatnich wygranych zanotowali w Quicken Loans Arena. Boozer i Noah zaliczyli po ósmym double-double w sezonie, przy czym Francuz odnotował rekord sezonu – 15 – w ilości zbiórek. Cavs notują 7 porażek przy 9 ostatnich meczach, w których zmuszeni są grać bez Kyriego Irvinga.
Wynik: 95-85 dla Bulls
Najlepsi strzelcy: Belinelli 23 (rekord sezonu), Deng 22 (7zb), Noah 13 (15 zb – rekord sezonu), Hinrich 11 (8as), Boozer 10 (12zb) oraz Sloan 14 (rekord sezonu), Varejao 11 (15zb), Thompson 11, Gibson – Miles – Zeller po 10.
Nadal niejasna jest dla mnie koncepcja Tibsa. Ma jakiegoś asa w rękawie? Oszczędza zespół na powrót Derrica? Jak tak dalej pójdzie to Chicago mogą się nie załapać na PO. Bardzo mnie martwi ten brak pomysłu na grę i stałe wahania się formy zawodników. Boozer miał dobry początek a teraz zastój. Deng dokładnie odwrotnie. Gibson miał więcej grywać, a więcej siedzi na ławce. Robinson też mało gra.
Mam nadzieję, że spróbują niebawem jakiegoś sensownego transferu, bo ten marazm nic nie daje. Całkiem mocny zespół, a wyniki słabe.