Autor: Wojciech Świąder
Dzisiejszej nocy w Detroit miejscowi Pistons nieźle radzący sobie na własnym parkiecie podejmowali występujących wciąż bez swoich dwóch podstawowych graczy Richarda Jeffersona i Andrew Boguta – Golden State Warriors – którzy mimo to zaliczają całkiem udany początek sezonu.
Pierwsza połowa tego „widowiska” to coś o czym chciałbym jak najszybciej zapomnieć, było to chyba najbrzydsze i najmniej ciekawe 24 minuty jakie zdarzyło mi się oglądać w ostatnim czasie. Trudno właściwie było odnotować coś wartego uwagi w pierwszych dwóch ćwiartkach meczu, można było odnieść wrażenie, że dobra obrona sprawia, iż żaden z zespołów nie potrafi odnaleźć drogi do kosza. Nic bardziej mylnego. Wydawało się, że jedni i drudzy urządzili sobie jakieś zawody w różnych konkurencjach np.: Kto jest w stanie stracić piłkę w najbardziej absurdalnej sytuacji lub który z zespołów potrafi popełnić więcej fauli i trakcie jednej kwarty.
Jeżeli już musiałbym kogoś wyróżnić to mały plusik można postawić przy nazwisku Andre Drummonda, który w pierwszej kwarcie wniósł nieco ożywienia w poczynania gospodarzy i może w grze jeden na jeden jest jeszcze nieco surowy, to jak dostanie piłkę pod samym koszem raczej nikt nie jest w stanie go powstrzymać.
Żeby uzmysłowić wam jak marne to było spotkanie w pierwszej połowie spójrzcie na statystyki do przerwy: skuteczność z gry Warriors wynosiła 35% natomiast Pistons 33,3%; oba zespoły stawały na linii rzutów wolnych aż 33 razy w ciągu pierwszej połowy oraz popełniły w sumie 17 strat.
Jakoś dobrnąłem do końca pierwszej połowy i z nadzieją, że druga przecież nie może być gorsza zabrałem się za jej oglądanie i jak się okazało, był to już zupełnie inny mecz.
Początek trzeciej kwarty to lepsza gra gospodarzy a dokładniej dwójki Curry-Thompson, która szybkimi akcjami wyprowadziła Warriors na prowadzenie 56:47. Przerwa na żądanie dla Lawrence’a Franka w żadnym stopniu nie wytrąciła z gry Klay’a Thompsona (19 pkt w q3!),który postanowił kontynuować swoje show w najlepsze trafiając swoją trzecią i czwartą trójkę w kwarcie wyprowadzając przyjezdnych na najwyższą w meczu przewagę 67:52. Ostatnie minuty tej odsłony to dalsze łatwe rozbijanie obrony gospodarzy przez gości a ostatni cios na 2 sekundy przed końcem zadał zza łuku oczywiście nie kto inny- Klay Thompson zdobywając tym samym 39 punkt w tej kwarcie dla Golden State, czyli tylko o jeden mniej ile zdobyli w całej pierwszej połowie meczu.
Kiedy początkiem ostatniej kwarty przewaga „Wojowników” urosła aż do 20 punktów, wydawało się, że grający dramatycznie słabo w ataku Pistons nie będą w stanie już nic zrobić aby odwrócić losy meczu, jednak po czterech kolejnych punktach Villuanevy a później dwóch wsadach Drummonda ( 5/6 fg Drummonda to wsady) przewagą Golden State zmalała do 11 punktów. Po przerwie dla Marka Jacksona wszystko wróciło jednak do poprzedniego stanu i na 5:35 przed końcem meczu goście prowadzili 94 do 77. Gdy po raz kolejny wydawało się, iż mamy po meczu NBA po raz kolejny pokazało jak wyjątkową jest ligą i nagle Detroit odnaleźli flow w ataku, jakiego nie mieli przez całe dotychczasowe 41 minut gry. Najpierw za trzy trafił fatalnie grający tego wieczoru Knight ( 1/9 z gry, 4 straty) a w dwóch kolejnych akcjach w jego ślady poszli Villuaneva oraz Prince, który był w przekroju całego meczu chyba najjaśniejszą postacią gospodarzy. Na minutę przed końcem spotkania przewaga Warriors stopniała nie spodziewanie do tylko trzech oczek, jednak Brandon Knight podsumowując swój nieudany występ w trzech kolejnych akcjach; najpierw stracił piłkę w tłoku pod koszem by kolejno dwa razy przestrzelić zza łuku i dzięki temu dać gościom spokojnie dowieźć prowadzenie do ostatniej syreny.
Po bardzo słabej pierwszej połowie i zdecydowanie lepszej i ciekawszej drugiej Golden State Warriors pokonali na wyjeździe Detroit Pistons 104:97.
Golden State Warriors – Detroit Pistons 104:97 ( 21:20, 19:18, 39:23, 25:36)
Boxscore:
Warriors: Thompson 27 ( 5/8 za trzy), Curry 22 (10 as, 4 prz.), Lee 20 ( 11 zb), Barnes 10, Jack 8, Landry 7, Ezeli 5, Jenkins 2, Green 2, Biedrins 1, Bazemore 0.
Pistons: Prince 24, Stuckey 17 ( 9 as), Drummond 15 ( 12 zb) , Villuaneva 11, Maggette 10, Monroe 9, Knight 4 (1/9 z gry), Maxiell 4, Singler 3.