Detroit Pistons 97:104 Philadelphia 76ers
- 76ers byli faworytem tego spotkania i – nie bez problemów, ale wygrali. W Filadelfii Szóstki wygrały osiem z 13 meczów. Ich rywale, Pistons, przegrali 11 z 13 meczów poza Detroit.
- Szóstki trafiły prawie 54% rzutów, Tłoki – 39,5%. Goście nadrobili to jednak rzutami wolnymi – nie dość, że znacznie częściej dostawali się na linię, to jeszcze byli na niej skuteczniejsi (DET 28-33, PHI 12-23). Różnica aż 12 trafień z gry zrobiła jednak swoje i Philly wygrała.
- Sixers wygrali zbiórkę 45-40 i choć nie była to jakaś dominacja, to jednak był to dla nich trzeci kolejny mecz wygrany na tablicach. Na 12 poprzednich meczów aż dziewięciokrotnie to 76ers byli gorszą drużyną na deskach.
- 25 punktów (12 w 4Q), 8 asyst i 5 zbiórek (11-20 FG) miał Jrue Holiday, który po raz siódmy w tym sezonie przekroczył „dwudziestkę”. 20 punktów na świetnej skuteczności 9-13 oraz pięć przechwytów (po raz 3. w karierze, pierwszy od trzech lat) uzbierał Thaddeus Young. Celnie rzucał także Evan Turner (8-13 FG), któremu w ogóle grało się dziś dobrze. ET otarł się o triple-double z 18 punktami, 11 zbiórkami i 7 asystami. Dobrą zmianę dał Spencer Hawes (15 pkt, 8 zb, 3 blk, 7-14 FG), który double-digits zanotował po raz szósty w tym sezonie (Philly 6-0). 13 punktów oraz 7 zbiórek dodał Jason Richardson – gdyby Sixers przegrali, na pewno doczepiłbym się to nie najlepszej skuteczności J-Richa (4-11 FG), ale Holiday, Young i Turner załatwili sprawę.
- Lavoy Allen był jedynym starterem Philadelphii, który nie przekroczył w tym spotkaniu progu dwucyfrowego, ale nie przeszkodziło mu to w zanotowaniu +16 w 17 minut (najlepszy wskaźnik meczu).
- Po serii słabszych meczów dobrze spisał się Greg Monroe (22 pkt, 7 zb, 7-13 FG, 8-10 FT). Tyle samo punktów zdobył inny gracz Pistons, Brandon Knight. 19 punktów i 5 asyst z ławki dodał Rodney Stuckey, który trafił 5 z 14 rzutów z gry (0-4 3pt), ale za to wszystkie 9 osobistych. 16 punktów i 8 zbiórek zdobył Tayshaun Prince i na tym kończy się lista Pistons z double-digits. Charlie Villanueva zdobył 8 punktów i miał 5 zbiórek. Jason Maxiell zebrał 11 piłek, ale spudłował dziewięć pierwszych rzutów, trafiając tylko ostatni. Miał dwa punkty.
- Sixers są 11-0, gdy wygrywają po trzech kwartach, a więc 1-9, gdy wchodzą w czwartą odsłonę bez prowadzenia.
- All-time: Pistons 144-206 Sixers
Golden State Warriors 104:96 Charlotte Bobcats
- Stephen Curry rzucił 'takie tam’ 27 punktów (7 zb, 7 ast), po raz ósmy z rzędu przekraczając granicę 20 oczek. Na dwanaście ostatnich meczów Curry nie zdobył dwudziestki tylko raz. Nie byłoby to jednak tak dużym osiągnięciem, gdyby nie przekładało się na wyniki zespołu. Tymczasem Warriors wygrali czwarty kolejny mecz (wszystkie na wyjeździe na starcie siedmiomeczowego tripu – najdłuższa taka seria od pięciu lat i pierwszy 'wygrany’ trip z min. 7 meczami od 1970/71), siódmy z ośmiu ostatnich, jedenasty z czternastu ostatnich. Z bilansem 14-7 są na piątym miejscu na Zachodzie, notując świetne bilanse zarówno u siebie (6-3), jak i na wyjeździe (8-4 – najlepszy start od 19 lat). W całym poprzednim sezonie Warriors mieli 11 wygranych poza domem.
- Co ważne, w każdym meczu serii zwycięstw, która nadal dla Warriors trwa, przekraczali oni granicę 100 punktów. Na 13 takich meczów w tym sezonie GSW wygrali jedenaście (jedna porażka po 2OT). Dla odmiany – Charlotte straciło 100 po raz szósty z rzędu.
- Bobcats z kolei o swoim udanym starcie 7-5 pewnie już zapomnieli. Przegrali po raz ósmy z rzędu. Z drużynami zachodnimi wygrali tylko dwa z dziesięciu spotkań.
- Warriors wygrali pierwszą kwartę 38:23, zbudowali 21-punktową przewagę, dzięki czemu mogli sobie pozwolić na zdobycie tylko 11 punktów w czwartej kwarcie.
- Curry ma swoją serię, David Lee – swoją. Lee zdobył 25 punktów i 11 zbiórek na rewelacyjnej skuteczności (10-14 FG, 5-5 FT) i było to jego czwarte kolejne 20/10. Skojarzcie to z serią zwycięstw Warriors. W tym meczu GSW zaczęli od trafienia 13 z 16 rzutów z gry i Lee miał wówczas aż 11 punktów.
- Poza Curry’m i Lee punkty na Warriors dostarczali m. in: Carl Landry (16 pkt, 6 zb) i Jarrett Jack (12/5/6, 3-11 FG, 5 stl – career-high) z ławki oraz Klay Thompson (10 pkt, 6 ast) w pierwszej piątce. Draymond Green nie trafił żadnego z ośmiu rzutów z gry, ale zebrał 9 piłek. Warriors trafili 45% rzutów.
- Bobcats mieli skuteczność 37,3% i w zasadzie tylko Michael Kidd-Gilchrist (17 pkt, 7 zb, 6-10 FG) mógł być w pełni zadowolony z celności swoich rzutów (5-6 FT). Kemba Walker, zdobywca 24 punktów, trafił 9 z 12 rzutów osobistych, z gry spudłował 10 z 16. Ben Gordon miał 14 punktów w 15 minut (5-11 FG, 3-6 3pt), Ramon Sessions zanotował 12 punktów i 6 asyst (tak jak Kemba). Byron Mullens zdobył 13 punktów z 14 rzutów.
- Brendan Haywood w trzy minuty spudłował wszystkie trzy rzuty z gry, zanotował faul i zbiórkę w ataku – nr 2000 w jego karierze.
- All-time: Warriors 8-8 Bobcats
Atlanta Hawks 92:101 Miami Heat
- Hawks wygrali 9 z 10 poprzednich meczów, ale na tak skuteczny duet LeBron-Wade nie mogli znaleźć odpowiedzi. LBJ i Flash zdobyli razem 53 punkty, Wade trafił aż 11 z 13 rzutów z gry, James 10 z 16. Heat dzięki tej wygranej „obronili” drugie miejsce w tabeli Konferencji przed Hawks właśnie. Miami wygrało u siebie 10 z 11 meczów i powoli wychodzi na prostą po dwóch kolejnych porażkach, odnosząc dwa kolejne zwycięstwa.
- LeBron i Wade w dwóch ostatnich meczach trafili 41 z 55 rzutów. Żarty się skończyły.
- Heat trafili 58% rzutów z gry. Poza Wade’m i Jamesem (27/7/6) double-double dorzucił jeszcze Chris Bosh (14/10, 6-11 FG), trzy celne trójki miał Shane Battier, a wszystkie cztery rzuty z gry, w tym obie trójki trafił Norris Cole (10 pkt, 4 ast). Ray Allen z kolei spudłował 7 z 8 rzutów (0-3 3pt).
- Heat zostali pierwszą drużyną, która trafiła przeciwko Atlancie +50% rzutów. Jednocześnie po raz ósmy w tym sezonie zatrzymali rywali na mniej niż 100 punktach (8-0).
- Hawks mieli skuteczność 42,7%, co przy procencie trafień Miami wygląda po prostu śmiesznie. Jastrzębiom nie pomogła lepsza skuteczność na linii (ATL 19-20, MIA 14-22) ani wygrana w statystyce zbiórek w ataku (8-2) – Heat oddali o osiem rzutów mniej, ale trafili o siedem więcej.
- 20 punktów i 11 zbiórek (8-14 FG) uzbierał Al Horford, a 22 oczka i 6 asyst (3 zb) miał Josh Smith (7-18 FG, 4-5 3pt, choć przed tym meczem 8-21 3pt). Po raz kolejny Deshawn Stevenson rzucał tylko za trzy, trafiając cztery razy na jedenaście (12 pkt). Jeff Teague zdobył 11 punktów, ale spudłował 7 z 10 FG oraz popełnił pięć strat. Devin Harris trafił dwa z siedmiu rzutów (0-4 3pt) i w drugim kolejnym meczu nie miał asysty. Lou Williams dodał z ławki 11 punktów (3-8 FG, 0-3 3pt, 5-5 FT).
- Miami wygrało pięć ostatnich meczów z Hawks oraz 11. z ostatnich 13.
- All-time: Heat 53-40 Hawks
San Antonio Spurs 134:126 Houston Rockets OT
- Spurs, najlepsza drużyna w lidze (bilansem) i znów faworyt do mistrzostwa kontra Rockets bez Jamesa Hardena – co z tego mogło wyjść? Bardzo zacięty, ofensywny mecz z dogrywką, gdzie łącznie padło 260 punktów.
- Tony Parker zanotował pierwsze w karierze oraz 13. w historii organizacji triple-double (27/12/12). Pierwsze TD Francuz zanotował w meczu nr 826 – tylko trzech graczy miało swoje pierwsze triple-double w 800. meczu lub późniejszym – Karl Malone (860), Cedric Maxwell (824) i Patrick Ewing (834).
- 29 punktów (11-18 FG, 7-10 3pt) pozwoliło Gary’emu Nealowi pobić rekord kariery. Co ciekawe, Neal tak poświęcił się zdobywaniu punktów, że nie rozdał ani jednej asysty oraz nie wpadła mu w ręce ani jedna piłka. 22/5/6 z ławki (7-12 FG) zanotował Manu Ginobili, 14 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst zgromadził Danny Green. 10 punktów i 5 zbiórek w 18 minut dodał Tiago Splitter, w takim samym czasie 9/5 uzbierał DeJuan Blair. Boris Diaw miał 8/2/3, ale popełnił aż 5 strat. Double-double zanotował Tim Duncan (10 pkt, 13 zb), który trafił jednak tylko jeden z dziewięciu rzutów.
- Nie ma Hardena, jest JEREMY LIN! Lin o lutym przypomniał sobie dopiero w grudniu, ale zdobył 38 punktów (11-21 FG, 4-5 3pt – career-high, 12-12 FT) i rozdał 7 asyst przy tylko dwóch stratach. 21 punktów (career-high) i 10 zbiórek dorzucił Omer Asik (11-14 FT), 20/7/4 zdobył Chandler Parsons (7-18 FG, 4-8 3pt). Pozostała dwójka starterów Houston spisała się słabiej, Carlos Delfino miał 2-12 z gry (1-5 3pt) i 5 punktów, 4 zbiórki oraz 5 asyst, Patrick Patterson do ośmiu punktów z dziesięciu rzutów dodał tylko dwie zbiórki. Toney Douglas, rezerwowy Rockets, zdobył 17 punktów (5-7 3pt), a 13/6 miał Marcus Morris.
- Trochę statystyk – Spurs trafili 52% rzutów, Rockets 42%, ale obie drużyny trafiły razem 30 z 60 trójek (SAS 14-30, HOU 16-30). Bardziej skuteczni na linii byli Spurs (24-26), choć to Rockets uzbierali tam więcej punktów (28-36). Ostrogi wygrały zbiórkę 49-40, ale zebrały 6 piłek w ataku przy 11 Rockets. Poza tym SAS mieli więcej strat (19-14), ale rozdali też więcej asyst (31-24).
- Spurs wygrali piąty mecz z rzędu oraz 10 z 11 ostatnich. Ich bilans na wyjeździe wynosi teraz 11-2. Rockets przegrali trzeci kolejny mecz (3-10 z Zachodem).
- Spurs wygrali trzeci kolejny mecz z Rockets oraz przełamali serię trzech porażek w Houston. Są 13-0, gdy trafiają 45% rzutów oraz 14-0, gdy ich rywale nie przekraczają tej granicy.
- Rakiety przegrały pięć ostatnich meczów zakończonych dogrywką.
- Duncan rozegrał 40000 minut w NBA.
- All-time: Spurs 96-75 Rockets
Sacramento Kings 96:119 Dallas Mavericks
- Mavericks zdobyli 65 punktów w pierwszej połowie, zatrzymując Sacto na 43 (14 w 2Q).
- Dallas wygrało trzeci mecz z rzędu – dokładnie taką serię zakończyli dziś Kings. Mavericks, którzy wygrali 7 z 10 meczów w AAC, mają w tej chwili bilans 11-10, Królowie przegrali siedem z ośmiu meczów poza domem.
- Aż sześciu graczy Mavs zdobyło +10 punktów. Liderem był OJ Mayo (19/7/4, 6-9 FG), dalej 18 punktów w 21 minut miał Chris Kaman (9-13 FG), 15 punktów (7-9 FG) zgromadził Darren Collison, a po 11 mieli Dahntay Jones, Jae Crowder i Derek Fisher (6 ast). W tym gronie powinien znaleźć się także Vince Carter, jednak na 10 rzutów trafił tylko 3 (1-6 3pt) i mecz zakończył z 7/5/4. 8 punktów, 5 zbiórek i 3 bloki miał Elton Brand.
- Dla Kings po 25 punktów zdobyli DeMarcus Cousins (10-17 FG, 6 zb) i Francisco Garcia (9-16 FG, 7-12 3pt – rekord kariery). Ostatnim graczem Sacramento z siedmioma trójkami był Kevin Martin (2009), ale nie odnotowano jeszcze takiego przypadku w historii organizacji, by 7 trójek trafiono w ciągu 31 minut. Double-double zanotował Jason Thompson (11/12, 5-8 FG), 10 punktów w 19 minut miał Marcus Thornton, 9/5/5 zanotował Aaron Brooks, a John Salmons miał 5 punktów i 7 asyst. Isaiah Thomas trafił 2 z 9 rzutów (0-4 3pt), Thomas Robinson spudłował wszystkie cztery, James Johnson cztery z pięciu.
- Mavericks wygrali tak wysoko, ponieważ trafili 55% rzutów (Kings 44%) oraz popełnili tylko 9 strat. Wymusili ich aż 19, co zamienili na 32 punkty. Przegrali zbiórkę 38-43 (7-14 w ataku), ale wygrali starcie w pomalowanym (44-30). Poza tym Kings mieli w tym meczu 11-minutowy fragment bez punktu z gry (0-12 FG, 8 TO, 29-2 dla Dallas).
- Kings przegrali 17. z rzędu mecz w Dallas (trzecia najdłuższa trwająca seria w NBA). Swoje ostatnie zwycięstwo odnotowali tam w 2003 roku.
- Mavericks są 10-1, gdy trafiają 45% rzutów z gry. Taki sam bilans mają, gdy wchodzą w czwartą kwartę z prowadzeniem (7-0 u siebie). Wygrali 8 z 9 meczów z setką na koncie.
- Przez pierwsze trzy kwarty ławka Sacramento zdobyła tylko 2 punkty (Dallas 24) na nieskuteczności 0-11 z gry.
- All-time: Kings 61-80 Mavericks
Toronto Raptors 74:92 Portland Trail Blazers
- Jeśli zastanawialiście się, czy można przegrać mecz, w którym rywal pudłuje wszystkie 20 trójek i bije rekord NBA pod tym względem – dziś już wiecie, że można. Brawa Raptors.
- Poprzedni rekord należał do Knicks (2010), którzy w meczu z New Jersey nie trafili żadnego z 18 rzutów za trzy.
- Kto pudłował – Sasha Pavlovic oddał pięć trójek, podobnie jak Damian Lillard i Luke Babbitt.Victor Claver miał trzy próby zza łuku, Smith i Leonard po jednej.
- Raptors przegrali 11 z 12 ostatnich meczów w tym jedenaste kolejne spotkanie na wyjeździe. Mają bilans 4-18 i najwięcej porażek w lidze. Poza Toronto wygrali jeden z piętnastu meczów.
- Blazers wygrali, bo opanowali pomalowane (54-26) oraz nie popełniali strat (7, TOR 14). Aż 17 punktów zdobyli po kontratakach, pozwalając rywalom na tylko dwa.
- LaMarcus Aldridge, który nie rzucał żadnych trójek, zdobył 30 punktów (11-19 FG, 8-8 FT) i zebrał 12 piłek. JJ Hickson trafił wszystkie 7 rzutów z gry, zdobył 16 punktów i 11 zbiórek w 23 minuty. 10/7/5 miał Pavlovic (5-12 FG), 9/5/6 – Damian Lillard (2-14 FG), jedenaście oczek z ławki dodał Nolan Smith. Blazers trafili tylko 40% rzutów, ale raz, że na linii pomylili się tylko dwa razy na 22 próby, a poza tym – Raptors byli jeszcze gorsi (35%).
- 20 punktów dla Toronto zdobył DeMar DeRozan. 14/9 z ławki dodał Ed Davis, a Jose Calderon, również rezerwowy, zanotował 12 punktów i 6 asyst. Tylko punkt miał Kyle Lowry (0-5 FG, 7 zb), dwa Andrea Bargnani – obaj opuścili parkiet w trakcie meczu z powodu kontuzji. Jonas Valanciunas otarł się o double-double (8/10). Mickael Pietrus trafił 3 z 13 rzutów (1-7 3pt).
- Wesley Matthews po rozegraniu 250 meczów w swojej karierze opuścił pierwsze spotkanie.
- 74 punkty to najgorszy wynik Raptors przeciwko Blazers.
- To ósme kolejne zwycięstwo Portland nad Toronto. Raptors wygrali swój ostatni mecz w Rose Garden w 2006 roku.
- All-time: Blazers 23-9 Raptors