Dziś na rozkładzie tylko trzy spotkania. Najważniejszym wydarzeniem wieczoru będzie powrót Mike’a D’Antoniego do Madison Square Garden.
Mecz wieczoru: Los Angeles Lakers (9-13) – New York Knicks (16-5) – godz. 2.00
Ciężko napisać coś pozytywnego o grze Lakers. Naprawdę. Dużo łatwiej napisać coś takiego na temat tegorocznych Knicks, którzy obok Warriors są chyba jak na razie największym zaskoczeniem pierwszej części rozgrywek.
Przed sezonem bardzo dużo osób wytykało Knicks, że są za starzy. Żartów w internecie na ten temat było co nie miara. Pojawiły się błyskawicznie, ale równie błyskawicznie zniknęły. Bo właśnie dodanie tych weteranów tak pozytywnie wpłynęło na drużynę z Nowego Jorku, a przede wszystkim na Carmelo Anthony’ego.
Skrzydłowy Knicks gra najlepszą koszykówkę w swoim życiu i chyba w końcu zrozumiał, że indywidualne statystyki i atak nie przyniosą mu mistrzostwa. Poprawił się w defensywie i gra bardziej dla zespołu niż dla siebie. Tak jak przystało na lidera z prawdziwego zdarzenia, którym powoli się staje. Zobaczymy jak to będzie wyglądać w dalszej części sezonu.
Dzisiejsze spotkanie będzie powrotem Mike’a D’Antoniego do Nowego Jorku. Obecny trener Lakers prowadził drużynę z Nowego Jorku od sezonu 2008-2009. W ciągu trzech i pól roku osiągnął bilans 121 zwycięstw i 167 porażek, tylko raz awansując do play-off, w których Knicks przegrali 0-4 z Boston Celtics. Został zwolniony w poprzednim sezonie po serii 6 porażek z rzędu. Od tamtego momentu jego obowiązki przejął Mike Woodson i pod jego wodzą zawodnicy z Nowego Jorku spisują się zdecydowanie lepiej, np. przegrali tylko jedno spotkanie na 20 w sezonie regularnym we własnej hali odkąd objął posadę głównego trenera Knicks, licząc ten i ubiegły sezon. Ponadto w tym, są jedyną niepokonaną drużyna w lidze na własnym parkiecie.
D’Antoni pewnie będzie podwójnie zmotywowany i za wszelką cenę będzie chciał przerwać tą świetną serię i jako pierwszy wrócić z tarczą z Madison Square Garden. Ciekawe tylko, czy tak zmotywowani będą jego zawodnicy, którzy delikatnie mówiąc nie błyszczą w tym sezonie. Jedynym jasnym punktem jest chyba tylko Kobe Bryant, który rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w karierze, a na pewno najlepszy pod względem strzeleckim. W tych rozgrywkach nie forsuje aż tak bardzo rzutów i trafia na bardzo dobrej skuteczności. Zarówno z gry – 48,8 proc (najwięcej w karierze) i za trzy – 39,3 (również najwięcej w karierze).
O motywację Brynata można być spokojnym. On uwielbia rozgrywać mecze w tej hali. Zdobywa tutaj średnio 34,6 punktów na mecz i jest to jego najwyższa średnia przeciwko jakiemukolwiek zespołowi w lidze. Do Kobego należy także rekord punktowy w Madison Square Garden – zdobył tutaj aż 61 oczek w meczu z 2009 roku.
Zupełnie inaczej przeciwko Knicks radzi sobie za to Dwight Howard. Center, który przyszedł do Los Angeles tego lata nie dominuje już tak, jak w poprzednich sezonach. Patrząc na jego grę nie widzę u niego tego pazura, którym powinien być obdarzony lider zespołu. Dziś Howardowi może być równie ciężko, ponieważ w zeszłym sezonie Tyson Chandler zupełnie wyłączył z gry środkowego, jeszcze wtedy Orlando Magic. 9,3 punktów na mecz w trzech spotkaniach przeciwko Knicks to na pewno nie jest rezultat, który może się chwalić Howard. Ich walka w pomalowanym może być jednym z kluczowych pojedynków tego spotkania.
Ciekawy może być również pojedynek strzelecki Brynata i Anthony’ego. Pewne jest, że jeśli w końcówce spotkania wynik będzie oscylował wokół remisu to możemy się spodziewać dużo izolacji i gry jeden na jeden zarówno Kobego i Carmelo.
Zapowiada się naprawdę świetne spotkanie z duża ilością podtekstów i smaczków i wszyscy fani basketu na najwyższym poziomie nie powinni się dziś nudzić.
I na koniec ulubiona statystyka wszystkich haterów Bryanta: kiedy Kobe rzucza w meczu więcej niż 30 punktów, Lakers zaliczają bilans 1-10.
Liderzy zespołów (średnie na mecz): Lakers – Knicks
Punkty: Kobe Bryant (29,2) – Carmelo Anthony (27,7)
Zbiórki: Dwight Howard (12,1) – Tyson Chandler (9,9)
Asysty: Kobe Bryant (4,8) – Raymond Felton (6,8)
Przechwyty: Kobe Bryant (1,6) – Jason Kidd (1,9)
Bloki: Dwight Howard (2,6) – Rasheed Wallace, Tyson Chandler (0,8)
Ostatnie 5 spotkań:
Lakers: Rockets (P), Hornets (Z), Thunder (P), Jazz (P), Cavaliers (P)
Knicks: Bobcats (Z), Heat (Z), Bulls (P), Nuggets (Z), Nets (Z)
Z – zwycięstwo, P – porażka
Pozostałe spotkania:
Charlotte Bobcats (7-14) – Atlanta Hawks (13-6) – godz. 1.30
Jeszcze przed niespełna trzema tygodniami Bobcats mieli bilans 7-5. Od tego czasu ponieśli jednak 9 kolejnych porażek, a ponadto w ośmiu z tych spotkań tracili 100 lub więcej punktów. Dzisiaj wiele wskazuje, że ta seria przedłuży się do 10, bowiem Hawks wygrali sześć ostatnich meczów z Charlotte i 10 z 11 kiedy popełnili rolę gospodarza.
San Antonio Spurs (18-5) – Portland Trail Blazers (9-12) – godz. 4.30
Dla Spurs będzie to już 6 spotkanie back-to-back w tym sezonie. Do tej pory zanotowali bilans 4-1, a jedyna porażkę zanotowali w meczu z Heat, kiedy to Popovich przeciwko mistrzom NBA wystawił rezerwowy skład, odsyłając do domu Duncana, Parkera, Ginobiliego i Greena.
You must be logged in to post a comment.