W ostatnich latach rywalizacja Bulls z Sixers nabiera rumieńców. Także wczoraj mieliśmy bardzo dużo emocji i to mimo tego, że oba zespoły są wciąż pozbawione swoich największych gwiazd.
Ostatecznie górą byli przyjezdni, których do wygranej poprowadzili Joakim Noah i Luol Deng wsparci w decydujących momentach przez rezerwowych – Jimmy’ego Butlera i Marquisa Teague.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Chicago Bulls | 12-9 | 21 | 20 | 28 | 27 | 96 |
Philadelphia 76ers | 12-10 | 24 | 20 | 22 | 23 | 89 |
Kluczowy moment
Gdy na 8 minut przed końcem spotkania po punktach równo z syreną Hawesa Sixers prowadzili 71-74 wydawało się, że w końcu znaleźli sposób na gości. Nic z tych rzeczy.
Za sprawą punktów Denga (trudny rzut przez ręce obrońcy + 2 rzuty wolne), Butlera (bardzo ważna trójka) i Teague’a (piękne wejście pod kosz) Bulls nie tylko odzyskali prowadzenie, ale po chwili mieli już sześć punktów przewagi (86-80).
Gospodarze jeszcze walczyli, ale tak dobrze prowadzony i doświadczony zespół nie daje sobie wyszarpać wygranej w takiej sytuacji.
Świetny Noah
Przy okazji ostatniego felietonu pisałem o tym jak bardzo podoba mi się w tym sezonie środkowy Bulls. Mimo tego że Joakim rozgrywa najlepszy sezon w swojej karierze wiele osób wciąż go niedocenia.
Tymczasem Noah jest w tej chwili nie tylko centralną postacią defensywy Chicago, ale także graczem przez którego przechodzi zdecydowana większość akcji w ataku. Wystarczy rzut oka na jego statystyki: 13.6 ppg, 10.8 rpg, 4.3 apg i 2.3 bpg – bestia.
Joakim dał się rywalom we znaki także wczoraj. Przeciwko Sixers już od pierwszych minut pokazał kto będzie rządził pod obręczą dwukrotnie kończąc akcje wsadem. Później trafiał także z półdystansu (7/10 z gry) i z linii rzutów wolnych (7/7) by zakończyć wieczór z 21 punktami, 7 zbiórkami i 5 asystami (najwięcej w zespole). To on i Luol Deng byli wczorajszymi bohaterami Bulls.
Ps. Między Noah i kibicami Filadelfii przez cały mecz toczyła się mała wojna. Fani wygwizdywali środkowego po jego dobrych akcjach, a ten odpłacał się ostentacyjnym celebrowaniem.
Jrue Holiday wykorzystuje swoje przewagi
Gdy wczoraj zobaczyłem u jednego z bukmacherów ofertę, w której Jrue miał zdobyć więcej niż 17.5 punktu wziąłem ją w ciemno. Przeciwko zdecydowanie niższym obrońcom (Robinson i Teague) Holiday regularnie potrafi wykorzystywać przewagę warunków fizycznych.
Nie inaczej było wczoraj. Dobrze grający w ataku Nate musiał pogodzić się z obcięciem czasu gry, ponieważ w obronie rozgrywający Sixers atakowałby go za każdym razem.
Prawdą jest to, że aż 28 rzutów to trochę zbyt dużo jak na playmakera, ale biorąc pod uwagę że tylko Jrue i T. Young byli w stanie regularnie punktować to można zrozumieć skąd się to wzięło.
Ostatecznie Holiday był zdecydowanie najlepszym graczem miejscowych kończąc zawody z 26 punktami, 9 asystami, 5 zbiórkami i 2 przechwytami.
Tragiczny Boozer
Tom Thibodeau chyba po mału zaczyna znajdować się w miejscu, w którym trzeba wyciągnąć wtyczkę z etykietą Carlos Boozer. Jego drugi najlepiej zarabiający graczy (15 mln $ za ten sezon) zagrał wczoraj absolutnie katastrofalnie.
Miał jedno dobre zagranie w ofensywie w ciągu 26 minut. Poza tym gdy Bulls chcieli grać przez niego w post-up to albo dawał się wypychać, albo wchodził w długi kozioł i tracił piłkę, albo od razu odgrywał na obwód nawet nie symulując, że chce zrobić re-post.
Chciałbym, żeby to było wszystko, ale niestety w obronie jest jeszcze gorzej. Pod swoim koszem Booz jest zupełnie zagubiony. Nie rotuje i jego błędy od razu kończyły się punktami spod samego kosza. Dodatkowo ostatnio zaczął preferować obronę w stylu matadora – wyciąga rękę gdy zbliża się rywal, daje się minąć i udaje zdziwionego.
Na koniec wreszcie – winnych szuka wśród sędziów. W drugiej połowie szybko otrzymał przewinienie techniczne, a na niewiele ponad 2 minuty do końca tej odsłony był nawet bliski wyrzucenia z boiska po tym jak kontestował odgwizdaną mu ruchomą zasłonę.
Nie wiem jak Thibs to wytrzymuje. Oczywiście, Taj Gibson nie gra ostatnio szczególnie dobrze, ale wydaje mi się że warto spróbować go w roli startera jednocześnie dając się odbudować Boozerowi grając przeciwko rezerwowym podkoszowym.
Pozostałe notatki
Nick Young wciąż rzuca tylko i wyłącznie z odchylenia. Nawet gdy go pilnuje (chyba to nie jest dobre słowo) niższy o pół głowy i przyspawany do ziemi Marco Belinelli.
Thaddeus Young poprawia się w obronie. Wczoraj zaliczył 4 bloki, w tym bardzo efektowne na Dengu i Boozerze.
Podobał mi się Jimmy Butler, który był bardzo aktywny co Thibodeau nagrodził blisko 30 minutami na boisku.
Kluczowe statystyki
Rzuty wolne – goście stawali na linii rzutów wolnych aż 26 razy by zdobyć tam 24 punkty (92.3%) przy zaledwie 5/11 (45.5%) Sixers.
Zbiórki – mający regularne problemy ze zbiórkami gospodarze wygrali wczoraj batalię na desce 44-39. Duża w tym zasługa słabego zastawiania Bulls, którzy pozwolili na wyrwanie 14 piłek na swojej tablicy.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Bulla: Boozer 5, Deng 19, Noah 21, Robinson 14, Belinelli 16, a także Gibson 6, Butler 9, Teague 6
76ers: Allen 6, T. Young 13, Turner 16, Holiday 26, Richardson 6, a także Moultrie 2, Wright 0, Hawes 10, Wayns 0, N. Young 10
Rzeczywiście Noah jest w gazie i nie chodzi tu wcale ile punktów zdobywa. Bloki i zbiórki to typowe dla środkowego, ale przechwyty i ponad 4 asysty na mecz, to wynik dobry dla gracza obwodowego. Noah jest ostatnio niezwykle wszechstronnym graczem. imponuje grą zespołową w ataku i determinacją w obronie.
Całkowicie zgadzam się autorem. Boozer nie jest niezbędnym graczem w rotacji Chicago. Deng, Gibson Butler a nawet Noah mogą spokojnie grać wymiennie na skrzydle. W miejsce Boozera można by poszukać jakiegoś sensownego środkowego, który odciążył by Noah w pilnowaniu ofensywnych graczy. Trochę taki układ jak w Oklahomie z Perkiem i Ibaką. Tylko co lub kogo trzeba dołożyć do Boozera, żeby ktoś go chciał?
Za to pod wrażeniem jestem jak odnalazł się Belinelli. Praktycznie przejął rolę Hamiltona.
Noah jest faktycznie w kapitalnej formie. Trafia nawet z półdystansu!
Podoba mi się że Teague dostał trochę czasu na pokazanie się chociaż to oczywiście kosztem kontuzji. :-/
Ja powiem nawet szczerze (a sam jestem zdziwiony), że Belinelli nawet bardziej podoba mi się od RIPa w s5. Ex-gracz Pistons jednak rzut z dystansu ma średni i baaardzo rzadko z niego korzysta. Tu właśnie dużo bardziej sprawdza się Włoch, który nie boi się prób z dystansu, potrafi wykorzystać odegrania świetnie dysponowanego Noaha i rozciąga grę. Do tego trafia chyba jeden z lepszych procentów w karierze. Takie Byczki mi się nawet podobają (piszę nawet, bo nie jestem ich fanem), z RIPem i Kirkiem to jednak wyglądają „bladziej”, bo obaj strzelcami nie są.
ponoć SCAL ma wrócić a Boozer do NBDL;-) Bello też zostawia lepsze wrażenie niż RIP. Włoch czuje się coraz pewniej i świetnie wychodzi zza zasłon.