W pierwszej części, przy Eastern Conference zajęliśmy się zmianami i wymianami mogącymi poprawić bilans drużyn lub wyniki danego gracza. Dziś w Western Conference przyjrzymy się już widocznym zmianom w grze i wynikach, w porównaniu do poprzednich miesięcy czy lat.
Pod lupę trafia niemal każdy zespół z zachodniego wybrzeża oraz wyróżniający się na plus i minus zawodnicy poszczególnych ekip.
1. Co z tymi Lakers?
Każdy z Was pewnie widział spot reklamowy Orange „Barszczyku nie będzie..” i święta też przepadną. Dziś z pełną świadomością możemy powiedzieć w 99,9% , że złotówka (niejedna) zainwestowana przez Mitcha Kupchaka nie da Lakers tytułu (telewizora;-). Baa, popełnił wielki błąd dla większości fanów NBA, zmieniając o 180% koncepcję trenerów i zapominając, że o ile Phil Jackson byłby doskonałym mentorem dla wielu doświadczonych zawodników, o tyle Mike D’Antoni nie ma wielkich sukcesów by imponować jego gwiazdom (nic właściwie wielkiego na stołku nie osiągnął i na siłę forsuje swoją taktykę, zapominając o niepasujących elementach, bez efektu). Gdzie więc sugerowana zmiana/wymiana przeze mnie? No właśnie na stołku trenerskim..ZNÓW.
2. Kevin Martin i James Harden oraz ich agenci – wiedzieli co robią.
Zmieniamy biegun szukając pozytywów i docieramy wgłąb najbardziej spektakularnej wymiany na starcie sezonu. James Harden pokazuje, że jest niemal gotowy by być liderem w Houston (potrafi zaskakiwać wielkimi zdobyczami punktowymi, wychodzi z cienia dwóch innych gwiazd OKC oraz będzie się rozwijał we własnej drużynie; marzenie dla gracza!), a Kevin Martin udowadnia, iż jednak potrafi dobrze strzelać, potrafi dopasować się do pary Westbrook-Durant oraz jeszcze ma w sobie ambicję by zabrać się do mocnej pracy (może nawet okraszonej tytułem). Zastanawiam się tylko, czy kilku managerów NBA (np. w Chicago, bo Martina za Boozera brałbym w ciemno dziś;-) nie żałuje, że nie sprowadziło do siebie tak regularnie – skutecznie odpalającego trójki shootera?
3. Konsekwentni Jazz-meni.
Potrafili wysłać Derona Williamsa do Nets i czekać na poprawę wyników. W zeszłym sezonie gościli już ponownie w play offs, stawiając na utalentowanych podkoszowych rzemieślników, Al’a Jeffersona – Paula Millsapa – Derricka Favorsa. Jest jeszcze w zanadrzu Enes Kanter i co ciekawe sternicy klubu nie muszą spełniać wysokich żądań finansowych Jeffersona oraz Millsapa by walczyć o czołową ósemkę. Mało kto też wierzył w umiejętności prowadzenia drużyny, po Jerrym Sloanie, Tyrone’a Corbina. Młodemu stażem trenerowi idzie nad wyraz dobrze i jeśli jakiś większy kataklizm nie pojawił się w Utah, to kto wie czy lubująca się w zwycięstwach na własnym parkiecie ekipa Jazz, nie zaskoczy nas wygraną nad niejednym wyżej notowanym teamem? W stanie Utah pracuje się cierpliwie i konsekwentnie, czego nie można powiedzieć o każdym czołowym teamie Western Conference.
4. Zainwestował w Roy’a i nie tylko..
Znów niestety nie poszło Davidowi Kahnowi z krainy wielkich jezior. Manager, który w ostatnich latach przeprowadził aż 25 transferów, po prostu ma pecha. Udało mu się z Rickym Rubio, Nikolą Pekovićem, Andreiem Kirilenką, ale z Brandonem Roy’em NIE. Niestety kolana byłego gracza Portland znów okazały się za słabe, lekarze doradzają znów długą przerwę i może nawet ostateczne zakończenie kariery gracza, a Wilki bardzo wyraźnie potrzebują i pewnego strzelca z dystansu i lidera zdolnego wesprzeć Kevina Love’a. Być może dojdzie do sytuacji, że jeśli T-Wolves nie awansują do play offs, dalsze praktyki Kahna nie będą mile widziane w Minneapolis i okolicach..Znów pod znakiem zapytania stawiam rolę managera klubu.
5. Co z tym Iggym, George?
Zastanawiam się, ilu z Was oceniają pozyskanie Andre Iguodali przez Nuggets za dobry ruch, a ilu Was uważa, że Iggy spłaci się Samorodkom? Na dziś, na palcach jednej ręki przy 20 meczach, można policzyć najlepsze występy Andre w Kolorado (np. minionej nocy). Osobiście uważam, że na słabsze wyniki Samorodków duży wpływ (jak zawsze) ma nieco gubiący swoje koncepcje, George Karl. Trener, który lata świetności ma za sobą w Seattle i Milwaukee, tym razem nie do końca potrafi pogodzić role w drużynie swoich czołowych zawodników. Kłopoty bogactwa – dwóch równych rozgrywających, dwóch walczących po 25 minut centrów, solidny, ale zapomniany, gdzieś na ławce Wilson Chandler, to są na dziś małe bóle głowy coacha Karla (poniekąd nie potrafi on wskazać swoich faworytów). Kto wie czy nie nadszedł czas na zmianę trenera w Denver i nową koncepcję gry w wykorzystaniem mocniejszym Iguodali, a nie wiecznym stawianiem na notującego przeciętny sezon Danilo Gallinariego.
6. Blazers patrzą w przyszłość i na Lillarda.
Smugi nie mają jak na razie czego żałować, kiedy patrzymy na występy niczym rutyniarza, debiutanta, Damiana Lillarda. Być może żyły wodne w Portland – Greg Oden, Brandon Roy mogą coś o tym powiedzieć – przestały działać i w Rose Garden zaczniemy oglądać wyższe loty drużyny. Pozytywnym zaskoczeniem jest też bardzo śmiałe wpuszczanie przez Terry’ego Stottsa graczy z Europy jak Joel Freeland oraz Victor Claver oraz młodszych jak wpomniany Lillard i Meyers Leonard. Takie zabiegi mogą opłacić się w przyszłości, bo większość klubów NBA jednak daje podobne szanse na koniec sezonu, gdy team nie ma już o co walczyć. W Portland natomiast postawiono na młodość i świeżość, a w dodatku liczą, że w lato 2013 uda się wyciągnąć jednego solidnego weterana. Pozytywny aspekt całej sprawy to właśnie fakt, iż w Portland miano w końcu szczęście przy wyborach draftowych (to wg mnie połowa przyszłego sukcesu).
7. Clippers niczym Mavericks?!
Pamiętacie team z Dallas z 2011 roku, kiedy grono weteranów rosło niczym dobrze wyrabiane ciasto, a skończyło się tytułem Mistrza?! Coraz bardziej pączkuje zespół ze Staples Center, który jeszcze miesiące temu myślał o zwolnieniu Vinny’ego Del Negro. Bardzo pewnie czuje się już Chris Paul, czyli najlepsza inwestycja klubu w całej jego kalifornijskiej przygodzie, a ponadto dostał on grupę bardzo wartościowych – potrafiących grać o wyższe cele – weteranów. Na duży plus i wysokie uznanie – po słabszym roku w Portland – znów zasługuje najlepszy Sixth Man ligi – Jamal Crawford. Pamiętajcie jeszcze, że tak naprawdę nie obejrzeliśmy w grze jeszcze Granta Hilla. Pozwólcie na małą analogię, kończąc wątek podobieństw z Mavs (Paul – Kidd, Bledsoe – Barea, Butler – Butler , Billups – Terry, Crawford – Stojaković, Barnes – Marion, Odom – Cardinal, Griffin – Nowitzki, Jordan – Chandler, Turiaf – Mahinmi). Szczerze mówiąc, który skład wydaje Wam się mocniejszy? Jedyną większą przewagę widzę przy osobowości Dirka nad Blake’m. Ponadto osoba trenera zadziałałaby mocniej na korzyść Mavs. Przy niedyspozycji Lakers, nie zdziwi mnie awans LAC do finału konferencji w nowym roku, jeden z najlepiej zbilansowanych ekip NBA.
8. Warriors wierzą w pracę Jacksona.
To było niczym porwanie się motyką na słońce. Wojownicy uwierzyli w byłego prezentera NBA w TV, również byłego, znakomitego playmakera tej ligi, ale trenera bez doświadczenia. Pierwszy sezon dano mu na przetrwanie, ale w drugim Mark J. spełnia pokładane w nim oczekiwania oraz spłaca kredyt zaufania. Na dziś jest to jeden z głównych kandydatów na Trenera Roku, a ponadto czeka on na swojego Potężnego Kangura, który ma mu dać wielką różnicę pod koszami. Jeśli Andrew Bogut wróci zdrowy w najlepsze to możecie być pewni, że GSW mocno namieszają nam w kwietniu i może w maju podczas play offs. Do pełni szczęścia, przy świetnie grających Davidzie Lee’m oraz Klay’u Thompsonie, brakuje przebicia się Harrisona Barnesa.
9. Słońca..zachodzą..
Letnie zmiany, z weteranów na młodych gniewnych nie wyszły Phoenix Suns na dobre. Fala krytyki spływa kolejno na trenera i jego podopiecznych, począwszy na niskim skrzydłowym, Michaelu Beasley’u. Dziś o Suns mówi się jako o ekipie, która w otwartym okienku transferowym dokona największej liczby wymian, a na celownik niejednego klubu trafił Marcin Gortat. Na dziś Słońca najbardziej potrzebują kreatywnego rozgrywającego i efektywnie grającego niskiego skrzydłowego.
1o. Krulowie bez „Ó”.
Najrzadziej dzieląca się piłką w lidze drużyna, mająca w swoich szeregach masę niewykorzystanego talentu przy osobach Tyreke’a Evansa, DeMarcusa Cousinsa, Thomasa Robinsona oraz Jimmera Fredette. Do zmiany trenera wg mnie też jest coraz bliżej, a wszystko w atmosfrze potencjalnych przenosin organizacji kierowanej przez braci Malooff. Właściciel do zmiany, trener do zmiany, kilku zawodników do wymiany..Być może całkiem niedługo ujrzymy całkiem nowy team, w innym mieście, kierowany przez nowych, głodnych wygranych ludzi.
11. Stare ale nie zardzewiałe Ostrogi.
Tony Parker i Tim Duncan ciągle młodzi i głodni zwycięstw. Greg Popovich niczym instytucja z patentem na wygrywanie i przedłużanie młodości swoich graczy. Dalej, niedroga, ale wypełniająca określone zadania ławka rezerwowych. Większość z nich pewnie nie zaistniałaby w innym klubie, ale w San Antonio czują się niczym ryby w wodzie. Jeśli Popovich i Duncan chcą w tym sezonie zagrać jeden z najlepszych sezonów to być może zakończy się on kolejnym występem w finałach NBA obu Panów? Właściwie nic tam nie trzeba zmieniać;-)
12. Niedźwiedziom nie straszna zima.
Lionell Hollins i jego podopieczni są niczym dobre francuskie wino – im starsi i bardzie dojrzali – tym lepsi. Główny kandydat do nagrody Trenera Roku ma niemal identyczny skład z poprzednim rokiem (odjąć OJ Mayo), a osiąga z nim nad wyraz lepsze rezultaty. Fenomenem tego klub jest na pewno team spirit i ogromna praca wykonywana w defensywie (przez każdego gracza). Dwie wieże Zach Randolph i Marc Gasol grają swoje w najlepsze i łamią niejedną defensywę ligi.
13. W Dallas wierzą w młodość i powrót Dirka.
Ricka Carlisle do play off może nowy skład nie zaprowadzi, ale po takiej solidnej praktyce jaką odbyli jego nowi gracze, bez największego lidera Mavs w historii, na efekty nie będziemy zbyt długo czekać. Oglądanie Mavs w kolejnych tygodniach sezonu już z wracającym w najlepsze Dirkiem może być świetnym przeżyciem i sportowym awansem do topowej ósemki. Dwie mocne strzelby, całkiem solidni podkoszowi, kilku wartościowych zmienników i zadaniowcy wykorzystywani należycie w defensywie. Gdyby jeszcze większą regularnością wykazywał się Darren Collison..
14. Szerszenie bez żądeł.
Szerszenie szykują się do przeprowadzki a w ich miejsce przylecą Pelikany. Pamiętajcie jednak by skutecznie żądlić rywala lub mocno kłuć trzeba mieć do tego solidnych strzelców. Eric Gordon stale pauzuje, Austin Rivers ciągle pudłuje, Ryan Anderson nadal sporo rzuca (z różnymi efektami) i w końcu Anthony Davis wypada poniżej oczekiwań, ale przez kontuzje. Monty Williams miał mieć przełomowy sezon, z nowymi zawodnikami i zerwać z etykietą loosera. Tymczasem w Nowym Orleanie nihil novi.
NYK to Mavericks z 2011… Chandler? Kidd? No i kupa staruchów jak to było w Dallas.
Karla nie zwolnił nawet rak (a dwa razy próbował). Zwalniacie go na podstawie nie wiadomo czego, a przyznajecie nagrodę trenera roku Hollinsowi ktory z Nuggets przegrał już dwa razy, a dzisiaj pewnie przegrają czwarty mecz z rzędu i nagle ucichnie ich pretendowanie do mistrzostwa…
Jedynym czego nie rozumiem w taktyce Karla jest pozycja w zespole McGee. Gość PER-36 minut gra najlepszy sezon w karierze, a dostaje tyle minut co bardzo przeciętny Koufos. Według mnie to sabotaż.
Gra McGee jest bardzo intensywna, tak naprawdę nie byłby w stanie zrobić tak dużo w ciągu 36 minut ile pokazują statystyki. Biega do fastbreaków, lata ponad tablicami i kiedy schodzi po 6 minutach gry już jest zdyszany. Może dałby radę grać tak 30 minut ale poza tym to Koufos jest lepszym obrońcą, a na obronę Nuggets cierpią.
NYK najbardziej pasuja do Mavs z 2011.Duza ilosc weteranow,duza ilosc strzelcow za linii 7 metra.Do tego dobrze dziela sie pilka.
Aczkolwiek final LAC v NYK jest bardzo mozliwy.
koufos lepszy mcgee w obronie? dziwne