Kobe Bryant i jego Lakers przyjechali do Wells Fargo Center po coś więcej niż tylko po to by się przywitać z wciąż kontuzjowanym Andrew Bynumem.
Pochodzący z Filadelfii Black Mamba wciąż imponuje. Wczoraj zaliczył 34 punkty, 6 asyst i 4 zbiórki, a jego LAL byli lepsi w każdym elemencie gry w pełni wykorzystując nieobecność Jrue Holiday’a (pochodzi z okolic LA) by odnieść 11 zwycięstwo w tym sezonie.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Los Angeles Lakers | 11-14 | 28 | 32 | 27 | 24 | 111 |
Philadelphia 76ers | 12-12 | 24 | 26 | 23 | 25 | 98 |
Kluczowy moment
Spotkanie nie miało jednego kluczowego momentu. Lakers byli lepsi przez zdecydowaną większość spotkania i systematycznie powiększali przewagę.
Gospodarze wciąż pozbawieni kontuzjowanego Jrue Holiday’a dzielnie stawiali opór przez półtorej kwarty by później na dobre utknąć przy dwucyfrowej przewadze Lakers.
Do Sixers nie można mieć większych pretensji w ataku, ponieważ mimo wszystko zdobyli blisko 100 punktów kolejny raz dowodząc jak słabą obronę mają w LAL.
Tym co zniszczyło miejscowych były rzuty z dystansu. Lakers przez pierwsze trzy kwarty trafili ponad połowę oddanych trójek by dopiero w samej końcówce nieco ostygnąć.
To był wieczór efektownych zagrań
Przed meczem przypuszczałbym, że więcej efektownych zagrań mogą zaliczyć goście. To jednak miejscowi w tym brylowali, a kibicom mogły się szczególnie podobać wsady Damiena Wilkinsa (po obrocie i zgubieniu obrońcy) i Dorella Wrighta nad przelatującym obrońcą, a także świetny blok Kwame Browna na Howardzie.
Lakers oczywiście nie pozostawali dłużni, a na szczególną uwagę zasługiwał niesamowity rzut Kobe Bryanta nad próbującym go blokować Spencerem Hawesem w pierwszej kwarcie. Black Mamba po prostu zawisnął w powietrzu by znaleźć odpowiedni kąt i trafić o tablicę.
Kobe Bryant wciąż to ma
W swoim 16-tym roku w NBA Kobe Bryant wcale nie ma zamiaru zwalniać. W całym grudniu tylko raz nie był w stanie osiągnąć bariery 30 punktów (29 przeciwko Hornets). Jego średnie z tego miesiąca to niesamowite 34.2 ppg, 5.3 rpg i 4.7 apg.
Pod nieobecność Nasha i Gasola często słyszałem opinie o tym, że Kobe zbyt często rzuca i to, że to na nim ciąży odpowiedzialność za słabe wyniki Lakers. Tak mówić mogą tylko osoby, które nie widziały go na parkiecie.
Kobe jest wojownikiem, któremu nie zależy na niczym innym tak bardzo jak na wygrywaniu. Widząc partnerów jakimi teraz jest otoczony, z których najrówniej w ofensywie gra Metta World Peace (to nie jest ironia, MWP gra w tym sezonie bardzo dobrze) po prostu jest zmuszony do oddawania ponad 20 rzutów na mecz.
Jako kibic Sixers chciałbym, żeby wczoraj to Duhon, Ebanks, Meeks czy nawet Howard mieli więcej rzutów kosztem Kobe. Tak jednak nie było i to jeden z powodów dla których Sixers nie mieli większych szans na wygraną.
Kwame Brown radził sobie z Howardem
Tak zaskakująco jak to może brzmieć, ale Brown naprawdę bardzo dobrze sobie radził z Dwightem Howardem. 30-letni weteran został wstawiony do pierwszej piątki przez Douga Collinsa by pilnować najpierw z Roy’a Hibberta, a wczoraj właśnie z Supermana. Trzeba przyznać, że szczególnie przeciwko temu drugiemu wychodziło mu to bardzo dobrze.
Kwame nie dawał się przepychać, straszył blokiem i ograniczał Howarda do tego stopnia, że Sixers nie musieli ani go podwajać, ani uciekać się do umyślnego faulowania.
Niespełniony numer 1 draftu 2001 był wielokrotnie w trakcie swojej kariery obiektem drwin. Sporo ekspertów wyśmiewało też jego zatrudnienie przez Filadelfię nie rozumiejąc chyba jaka jest jego rola w organizacji Sixers. Kwame ma robić dokładnie to co wczoraj. Bronić, blokować i zbierać, a wszystko to co wpadnie na atakowanej połowie jest tylko bonusem.
Nick Young w końcu się przełamał na dobre?
Frustrujący większość kibiców Sixers w tym sezonie Nick Young we wczorajszym spotkaniu wziął się w garść. Oczywiście wciąż rzuca tylko z odchylenia i niektóre z jego decyzji rzutowych pozostawiają na ustach wyraz, który w skrócie zapisuje się jako WTF, ale mimo wszystko jest typem instant offense, którego w Philly tak potrzebują.
Kluczem dla Nicka powinna być teraz regularność i poprawienie się w obronie. Jeżeli taki postęp w krótkim czasie mógł zrobić inny gracz kąpany w gorącej wodzie – JR Smith – to możliwe jest to także w przypadku Younga.
Mimo wszystko z biegiem czasu wydaje się, że 76ers mogli trochę bardziej powalczyć o Lou Williamsa, który tak bardzo by się teraz przydał jako zastępca Holiday’a.
Pozostałe notatki
Broadcast 76ers uparcie nazywał Kobe Bryanta z użyciem jego drugiego imienia, czyli Bean (fasola).
Metta World Peace ustanowił swój nowy rekord sezonu (i kariery) zbierając 16 piłek (5 w ataku). Poprzednio tylko raz w tych rozgrywkach przekroczył barierę 9 zbiórek (12 przeciwko Pacers). Z pewnością pomogło mu przesunięcie bliżej obręczy by grać jako silny skrzydłowy i pilnować Thaddeusa Younga.
Wspomniany T. Young musi być bardziej agresywny by częściej otrzymywać piłkę w ataku. Wczoraj trafił 7/10 z gry, a mając zdecydowaną przewagę szybkości nad MWP powinien mieć przynajmniej 15 rzutów.
Najlepiej podającym graczem gospodarzy we wczorajszym meczu był… Dorell Wright, który zakończył wieczór z 9 asystami. Znany z bardzo dobrego rzutu z dystansu Wright nadrabił tym samym za słabą formę strzelecką w ostatnich spotkaniach.
Czwarte bardzo dobre spotkanie z ławki rezerwowych zanotował Spencer Hawes, który wykręcił wczoraj 16 punktów trafiając również dwukrotnie z dystansu.
Powracający do Filadelfii Jodie Meeks zanotował 12 punktów trafiając jednak tylko 2/8 z dystansu.
Kluczowe statystyki
Liczba rzutów wolnych – 19/24 Lakers przy tylko 6/11 Sixers
Punkty zmienników – mocna zwykle ławka gospodarzy zdobyła tyle samo punktów co krytykowani zmiennicy LAL (27). Co ciekawe, wśród przyjezdnych w statystykach punktowych zapisali się tylko Morris (15) i Meeks (12).
Straty – aż 17 strat Filadelfii jest bardzo nietypowe dla tego zespołu, ale jeszcze raz mówi nam o tym jak oczekiwany jest powrót Holiday’a.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Lakers: World Peace 19, Ebanks 0, Howard 17, Duhon 14, Bryant 34, a także Jamison 0, Clark 0, Sacre 0, Morris 15, Meeks 12
76ers: Turner 16, T. Young 14, Brown 2, Richardson 9, N. Young 30, a także Allen 2, Wright 6, Hawes 16, Wayns 0, Ivey 0, Wilkins 3
„Pod nieobecność Nasha i Gasola często słyszałem opinie o tym, że Kobe zbyt często rzuca i to, że to na nim ciąży odpowiedzialność za słabe wyniki Lakers. Tak mówić mogą tylko osoby, które nie widziały go na parkiecie.”
O Kobasie nie da się chyba w Polsce mówić źle, każdy komentarz negatywny jest atakowany. O to że za dużo chodzi o to głównie że inni zwykle nie biorą udziału w ataku często zdarzają się akcje w których tylko on trzyma piłkę ewentualnie- ktoś holuje przez połowę i potem Kobe trzyma piłkę w ataku.
I akurat to nie jest moje widzimisię tylko zdanie przynajmniej części ekspertów za oceanem – a u nas w Polsce albo są ludzie cyferkowi- którzy widzą tylko Fg i nic poza tym albo sam nie wiem. Kobe gra świetny sezon indywidualnie ale takie niuanse jak jego zbyt częste kreowanie sobie pozycji źle wpływa na zespół.
Właśnie nie, osoby które najczęściej Bryanta krytykują opierają się tylko na „cyferkach” bo widzą porażki i jego 25 fga.
To, że ofensywa Lakers jest jak jest nie jest winą Kobe. Nie wiem czy oglądasz spotkania, ale zobacz jak pasywni w ataku są gracze LAL. Howard zamiast rozbijać się pod koszem i czekać na podanie służy tylko jak ściana, Gasol w meczach przed kontuzją w ogóle nie patrzył w stronę kosza, brakuje graczy ścinających i to kończy się izolacjami bo Kobe jako jedyny w tym zespole w tej chwili potrafi sam sobie wykreować rzut.
Czy nie można krytykować? Nie wiem, nie zauważyłem tego – wyrażam swoją opinię popartą obserwacjami z obejrzanych spotkań. Nie podważam Twojego zdania – dokładam tylko swoje argumenty.
Nie zgodzę się, są momenty, gdzie Kobe za bardzo patrzy na siebie, zresztą tak było zawsze. Kto wie, czy gdyby nie sędziowanie pod Lakers z Czarodziejami to i tamtego meczu, by nie przegrali. Straty odrobił im w dużej mierze Meeks, 4 kwartą znowu zaczęli fatalnie i jakoś z +16 zrobiło się +4. Może i Howard nie jest sobą i często może się wydawać, że nie ma sobie Bryant z im pograć, ale jednak jest cała masa spotkań, gdzie Kobe zawala drużynie przez swój egoizm. Jak już zaczyna te swoje hero mode, to przeważnie jest koniec meczu, bo wiadomo że raz wpadnie mu „big shot” ale większość to pudło, nieraz nawet airballe. To już nie ten Kobe co kiedyś, by królować na 4 kwartach niczym obecnie Durant. Nie mówiąc o defensywie, gdzie od dawna nie jest już znaczącą postacią.
Kobe zawsze byl egoista i megalomanem.Jako jedyny z clutch playerow jest od poczatku kariery w zespole ktory walczy o pierscienie.A on i tak narzeka,ze tamten jest zbyt miekki,tamten zbyt malo blokuje itp. Sam jako obronca nie jest zbyt rewelacyjny.
To strzeliłeś z tym Durantem :P
Jak on króluje to kto to przy nim Lillard i Kobe?
Koleś jest średni w crunch timie-przypominam finały 2012.
Kobe świetnym defensorem nie jest, ale jeszcze raz mówię-jak ktoś oddaje całą energie w ataku to nie dużo jej zostaje na defensywę. Widać że nie gracie w kosza jeśli o tym nie wiecie. Poza tym: 9x def 1st team. Warto o tym pamiętać. Koleś jest w doskonałej formie mimo tego. że ma już kilka wiosen na karku i młokosy jak Durant czy Harden nie dają przy nim rady.
Nie wiem czy wpienia was to czy nie potraficie docenić kunsztu zawodnika-nie obchodzi mnie to, ale irytuje mnie jak ktoś się nie zna, a gada za trzech. Nie oglądasz meczów LAL? Nie wypowiadaj się
no akurat nie możesz powiedzieć bo Kobe jako Clutch Player jest i zawsze był dużo słabszy niż np. Durant w jego wieku :)
Bryant miał kilka spektakularnych game winnerów nikt mu tego nie odbierze, ale kiedyś została zrobiona statystyka rzutów Kobe’go w ostatniej minucie meczów i wyszło że trafia on nieco ponad 15% :)
Jeśli ktoś z ekipy redaktorów bloga mógł by to odnależć to prosze o przytoczenie dla niedowiarków :)
Zestawienie robił ktoś z ESPN i publikowane było tutaj na blogu :)
Rzepik. To ja właśnie podawałem te statystyki Kobe’go. Z tym, że to nie było z całej kariery, a ostatniego okresu. Kiedyś był wielki. Obecnie to po prostu coś jak Monta Ellis w Warriors. On też robił punkty i nic więcej…
W obronie zdecydowanie bardziej się męczysz. Poza tym jeśli ktoś trzyma często i długo w ataku ( i tu bycie pasywnym nie ma nic do rzeczy, jak wiesz że ktoś Ci odda tylko jak go ktoś zmusi do tego to się nie starasz) Poza tym jak nie wracasz do obrony to masz jeszcze więcej energii.
Ja podziwiam Kobiego za to co robi w ataku- mimo wieku rzuca na świetnej skuteczności. Jednak to sport drużynowy, a poza tym lider gra po obu stronach parkietu. Te kłótnie Jordana to dla mnie żaden argument- Kobas się kłócił z kolesiem dzięki któremu zdobył pare pierścionków.
Adrian podpisuję się pod tym. Indywidualnie Kobie gra niesamowicie, ale koszykówka to zespołowy sport.
Nie będę komentował tego, że Brown lepiej lub gorzej radził sobie z Howardem. Zwróćcie jednak uwagę na statystyki Howarda: 17 pkt (ponad 50% skuteczności), 11 rebs, 5 as, 3 stl, 2 blk. No i he he rzuty osobiste 3/3. Dla innego środkowego byłby to bardzo dobry wynik. Ciężko to nazwać fatalnym meczem. Howard w sytuacji, gdy Kobie ma piłkę nigdy nie będzie demonem, bo Kobie do tego nie dopuści.
Nie pojmuję tego co trener robi z tym zespołem… ciekaw jestem jaka rewolucja się podzieje niebawem – zmiany w składzie, czy trenera.
Ale DH jest pasywny. W meczu z Sixers widziałem go może z 3 razy z ręką w górze czekającego na podanie i swoją drogą bodaj 2 z tych 3 akcji kończyły się bez punktów (raz blok Browna, raz strata), trzeci raz objechał Kwame po linii.
Przecież on powinien poroznosić pod koszem Hawesa, Younga i ciasteczkowego potwora. Jeżeli pokazywałby się w 50% akcji na dobrej pozycji i wtedy nie dostawałby podań od Bryanta czy innych to kurcze, sam bym napisał że to fakap Lakers.
Mateusz. Nie krytykujemy Ciebie, tylko mamy inne opinie. Subiektywne.
Patrzymy na grę zupełnie inaczej.
Ja nie jestem wielbicielem talentu Kobiego, bo o dla mnie jest mimikiem Jordana. Ofensywnie styl gry zapewne przeniósł na inny poziom, nawet od Jordana. Jest niemal idealnym SG.
Jako lider niestety jest daleko w tyle za MJ-em. Stale krytykuje członków zespołu, zamiast ich zespalać i motywować. Nie da się zbudować zespołu wokół jednego wybitnego zawodnika, który zamiast być autorytetem i motywatorem, pokazuje innym jacy są beznadziejni.
Kobie już jest częścią HOF, choć jeszcze gra, nikt mu tego nie odbierze. Na spółkę z Garnettem i t. Duncanem jest najbardziej kultową postacią z obecnie grających zawodników. Mimo upływu lat jego forma jako zawodnika wcale nie spada. przynajmniej ofensywnie.
Dawno temu pisałem, że Howard powinien szukać swojego miejsca w innym zespole, najlepiej „młodszym” i budującym się od podstaw. Powinien budować własną historię i własny wizerunek. Ma do tego znakomite warunki fizycznie. Wybrał głupią drogę na skróty u boku wybitnego zawodnika, niezwykle utytułowanego, ale szukającego zbyt wiele poklasku, a nie sukcesu, który ma już za sobą.
Problem w tym, że poszedł do LA, gdzie musi zmierzyć się z legendą Chamberlain’a, Jabbara i Shaq’a. To bardzo trudna rzecz. Nasze oczekiwania są znacznie wyższe niż Howard może spełnić.
Howard mógł iść do New Jersey, gdzie u boku Williamsa pewnie budował by nową jakość. Mógł iść do Cleveland, gdzie z Irwingiem rośli by w siłę. Szkoda. Pewnie teraz myśli jak się z tego wyplątać. Nie dziwie się, że brak mu motywacji do gry. Jemu i Gasolowi, który na każdym kroku słyszy plotki o wymianie z jego udziałem.
Nie zgodziłbym się, że Kobe krytykuje tak ostro swoich kolegów. wystarczy sobie przypomnieć jak stał murem za Gasolem ;).
Ja odnoszę inne wrażenie, otóż nie można napisać na temat Bryanta nic pozytywnego bo zaraz zlecą się ludzie co zaczną cię krytykować a w ogóle to Jordan. Nie pamiętasz lub po prostu nie wiesz jak Jordan krytykował partnerów z ekipy, jakie miał stosunki z Kerrem czy wreszcie Grantem. Nie ma zbyt wielu kolegów. Jordan miał kupę szczęścia, że przyszło mu grać w erze przed internetowo/twitterowej. Pewnie dzisiaj byłby hejtowany jak James czy Bryant. Howard nie jest gotowy na 100% a nawet jak będzie to nie jest zawodnikiem na poziomie Szaka. Howard jak chciał budować własną drogę i wizerunek to powinien siedzieć w Orlando a nie pchać się do DWilla który od czasu opuszczenia Utah nie jest zawodnikiem na poziomie allstara i nie wiem czy można z nim coś zbudować, lub pchać się nie wiadomo dlaczego do syfu w cleveland. Teraz niech sobie płacze. Problemem Lakers o dziwo nie jest sam Bryant (chyba że jego fatalna defensywa) tylko defens jako całokształt, coach, wiek i mentalność.